Niemiecki pawilon na Biennale w Wenecji
31 maja 2011Krytycy nazywają narodowe pawilony pogardliwie "narodowymi klatkami". W parku Giardini jest ich 28 i obecnie widać, jak bardzo zmieniły się na przestrzeni 115 lat, kiedy organizowane jest Biennale, formy prezentacji sztuki i podejście do sztuki jako dobra uniwersalnego. Niemiecki pawilon przyciąga zawsze uwagę gości Biennale, bo artystom nie jest łatwo się z nim zaaranżować. "Dla wielu artystów prezentacja ich twórczości w tym miejscu jest prawdziwym obciążeniem" - przyznaje Ursula Zeller, która przed dwoma laty na zlecenie Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IfA) wydała książkę "Niemiecki wkład w weneckie Biennale 1895 - 2007". Od 1972 właśnie ten instytut organizuje prezentację w niemieckim pawilonie.
Obciążeniem dla artystów jest architektura tego obiektu i jego historia. W roku 1909 powstał jako trzeci pawilon w Giardini, i miał jeszcze zupełnie inny wygląd. "Padiglione Bavarese", jak go pierwotnie nazywano, powstał z inicjatywy bawarskich artystów i przypominał wyglądem antyczną świątynię, ozdobioną kolumnami i tympanonem. Zaprojektowany został przez weneckiego architekta Daniele Donghi. W 1912 roku obiekt przemianowano na "Padiglione della Germania". Do wybuchu pierwszej wojny światowej służył przede wszystkim do sprzedaży dzieł sztuki w mieście, które słynęło jako centrum sztuki i kolekcjonerstwa. Już wtedy na przykład kooperowano z koleją, która oferowała tańsze przejazdy na odbywające się co dwa lata Biennale, aby przyciągnąć setki tysięcy gości.
Balast historii
Nowy okres w historii niemieckiej prezentacji na Biennale rozpoczął się w 1938 roku. Zdecydowano się na przebudowę tego obiektu w stylu, jakiemu w architekturze hołdowali narodowi socjaliści. Niemiecki architekt Ernst Haiger zastąpił jońskie kolumny grubymi czworokątnymi filarami, które wraz z godłem Trzeciej Rzeszy miały manifestować nowego ducha w niemieckiej sztuce - jak w notatkach zaznaczył twórca projektu.
Na pawilonie wyryto napis GERMANIA, drewniany parkiet zastąpiono marmurowymi płytami, atmosfera pomieszczeń miała stać się chłodniejsza.
Pierwszym artystą, który prezentował tam swoje prace był hołubiony przez nazistów rzeźbiarz Arno Breker.
"Szczególna historia tego obiektu dopingowała artystów do wyjątkowego wysiłku" - zaznacza Ursula Zeller. Nikt nie chciał poddać się duchowi tchniętemu w to miejsce, wszyscy starali się go raczej neutralizować.
Odniesienia historyczne
Właściwie każdy artysta nawiązywał na swój sposób do nazistowskiej przeszłości. Josef Beuys w 1976 roku zrobił tam legendarną instalację "Przystanek tramwajowy" - ze zdemontowanych szyn i fragmentów latarni ulicznej. W przenośni był to pomnik ludzkiego cierpienia. Rzeźbiarz Ulrich Rueckriem monumentalności wnętrz przeciwstawił cztery unoszące się w przestrzeni kamienne bloki. Wyjątkowa była praca Hansa Haacke, który w 1993 roku kazał zerwać podłogę w całym pawilonie i gruz rozrzucił po całej jego powierzchni. Ludzie zwiedzający pawilon stąpali dosłownie po gruzach starając się utrzymać równowagę.
W roku 2001 główna nagroda weneckiego Biennale Sztuki przekazana została na ręce Gregora Schneidera, który nawiązał do pierwotnej formy bawarskiego pawilonu. We wnętrzach zaaranżował serię pomieszczeń połączonych ze sobą niczym labirynt. Zbudował je z autentycznych fragmentów swojego rodzinnego domu, które przewiezione zostały do Wenecji z miasteczka Rheydt w zachodnich Niemczech. Instalacja otrzymała tytuł "Martwy dom Ur".
Zburzyć czy zostawić
W dyskusji nad trudną przeszłością niemieckiego pawilonu w Wenecji częstokroć odzywają się głosy postulujące zburzenie tego obiektu i zbudowanie nowego. W ubiegłym roku przyczynkiem do wznowienia dyskusji stała się wypowiedź Arno Sigharta Schmidta, prezesa Federalnej Izby Architektury, popierającego ideę nowego obiektu reprezentującego współczesne Niemcy. "Obecny pawilon nie odpowiada w ogóle naszej demokratycznej samoświadomości." - twierdzi Schmidt.
Christoph Schlingensief, zmarły w ubiegłym roku, wszechstronny artysta, którego zaproszono do reprezentowania Niemiec na tegorocznym Biennale, był w każdym razie za zachowaniem tego miejsca w obecnej formie. Niestety na Biennale go nie będzie, ale będą prace, które w jego społecznie i politycznie zaangażowanej wszechstronnej twórczości uważa się za centralne.
Sabine Oelze / Małgorzata Matzke
red.odp.: Iwona D. Metzner