UE: kryzys z polskim embargiem zażegnany
28 kwietnia 2023– Mamy ugodę. Komisja Europejska osiągnęła porozumienie z Bułgarią Węgrami, Polską, Rumunią i Słowacją w sprawie produktów rolnych z Ukrainy – ogłosił w piątek [28.4.23] wieczorem Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji.
Na mocy tej ugody Bruksela zatwierdzi zakaz importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku oraz ziaren słonecznika z Ukrainy do tych pięciu krajów, które – co już robi Polska – będą mogły zatem dopuszczać wyłącznie strzeżony tranzyt tych produktów z Ukrainy poza swe granice. Bruksela sankcjonuje te zakazy importowe do końca czerwca, ale z gotowością do przedłużenia aż do końca tego roku.
Jednak w zamian Warszawa, Budapeszt, Bratysława i Sofia zobowiązały się do otwarcia swych granic na całą resztę importu rolnego z Ukrainy. Wprawdzie Komisja Europejska zobowiązała się do zbadania zaburzeń rynkowych w kwestii innych produktów rolnych, ale takie kilkumiesięczne postępowania nie muszą prowadzić do unijnego zakazu importu.
Co oznacza ugoda ws. importu
Dzisiejsza ugoda oznacza, że Polska zaakceptowała ustępstwa zaoferowane przez Komisję już przed tygodniem i w ostatnich dniach nie zdołała wyszarpać niczego więcej.
Komisja już w marcu zatwierdziła pomoc dla polskich rolników w wysokości 29,5 mln euro z „rezerwy kryzysowej” – z prawem do podwojenia tej kwoty przez polskie władze. A w kwietniu położyła na stole nowy pakiet pomocowy (w zamian za zniesienie embarga), z którego Polsce miałoby przypaść ponad 39 mln euro z prawem do potrojenia przez polskie władze. Dziś Bruksela potwierdziła tę ofertę.
– Przyjmuję z zadowoleniem wstępną ugodę co do tranzytu czterech zbóż i nasion – napisała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji. Premier Mateusz Morawiecki mówił w piątek o porozumieniu już kilka godzin wcześniej. Ale Komisja czekała ze swym potwierdzeniem na zgodę wszystkich zaangażowanych krajów Unii oraz ukraińskiego premiera Denysa Szmyhala, z którym Dombrovskis rozmawiał w piątek telefonicznie.
Roczne przedłużenie wolnego handlu
Również dziś Rada UE – podczas obrad na poziomie ambasadorów 27 krajów Unii – podjęła decyzję o przedłużeniu w pełni wolnego handlu między Unią Europejską oraz Ukrainą (bez ceł i kontyngentów) do czerwca 2024 roku. Szwedzka prezydencja z Radzie UE nie przeprowadziła formalnego głosowania, konstatując, że jest wymagana większość, a żaden z ambasadorów nie protestował. W zeszłym tygodniu Polska, Bułgaria i Słowacja, a potem Węgry zgłosiły postulat całkowitego wyłączenia pszenicy, kukurydzy, drobiu, jabłek i cukru z liberalizacji, ale dziś zielone światło dostał pierwotny tekst rozporządzenia bez żadnych poprawek.
W sprawie liberalizacji handlu do 2024 roku teraz musi w maju wypowiedzieć się Parlament Europejski, ale nie zanosi się na istotne przeszkody. Już wczoraj europoselska komisja INTA (handel zagraniczny) rekomendowała – również bez poprawek – przedłużenie liberalizacji większością 27 głosów przy jednym przeciwnym (to głos Elżbiety Łukacijewskiej z PO) i siedmiu wstrzymujących się – w tym europosłów PiS Elżbieta Rafalska, Dominik Tarczyński oraz Bogdan Rzońca (ten potem korygował, że zamierzał głosować za). Na koniec Rada UE, po finalnym głosowaniu europarlamentu, musi sformalizować tę decyzję, by zdążyła wejść w życie od 5 czerwca, gdy wygasa zeszłoroczne rozporządzenie w tej kwestii.
Nad przedłużeniem w pełni zliberalizowanego handlu w połowie kwietnia nagle zawisło – ku ogromnemu zaskoczeniu Brukseli – embargo na import rolny z Ukrainy wprowadzone przez Polskę jednostronnie, więc sprzecznie z regułami UE. Potem w ślady Warszawy poszły Węgry oraz nieco w węższym zakresie Słowacja i Bułgaria.
Mimo tego Bruksela zdecydowała, by wstrzymać się z uruchamianiem procedur dyscyplinujących, a w zamian zaproponowała Polsce i trzech innym krajom z nielegalnym embargiem zaakceptowane w piątek ustępstwa. W grupie negocjującej ograniczenie importu z Ukrainy była od początku Rumunia, choć ostatecznie nie wprowadziła swego krajowego embarga na import z Ukrainy.
Polski rząd chciał rozszerzenia zakazu
Rząd Mateusza Morawieckiego domagał się od Komisji także oficjalnej zgody na zakaz importu mąki, miodu, cukru, mrożonych owoców miękkich, jaj, mięsa wszystkich rodzajów, oleju słonecznikowego, koncentratu jabłkowego oraz produktów mlecznych. Ale dziś odpuścił te żądania. Nawet dane statystyczne przesyłanie w tym tygodniu z Warszawy do Brukseli – według naszych rozmówców w instytucjach UE – nie uzasadniały zakazów co do tych dodatkowych produktów, bo nie pokazywały wyjątkowych zaburzeń rynkowych.
– Nie istnieją żadne wyjątkowe okoliczności związane z przywozem z Ukrainy (podobne do wąskich gardeł logistycznych w przypadku zbóż lub oleju słonecznikowego). Te inne produkty mogłyby jednak w przyszłości być ocenione pod kątem ich wpływu na rynek unijny w ramach nowej przyspieszonej procedury ochronnej przewidzianej w nowym rozporządzeniu o liberalizacji handlu – powtórzyła Komisja we wczorajszych rokowaniach m.in. z Polską.
Na rozmowach w Brukseli wczoraj była Agnieszka Maliszewska w imieniu Polskiej Izby Mleka. Polska branża mleczarska nie chce być chroniona embargiem, o czym rozmawiała z Wojciechowskim, a pomimo to polski rząd zabiegał o zatwierdzenie przez Komisję zakazu importu także produktów mleczarskich (czyli objęcie ich strzeżonym tranzytem). Przeciwnie, polscy producenci boją się, że po klauzule ochronne zechce sięgnąć Ukraina, bo to polskie sery „zalewają” Ukrainę, a nie odwrotnie.
Groźny polski precedens
Po blisko dwóch tygodniach polskiego embarga atmosfera polityczna w Brukseli stawała się w ostatnich dniach coraz cięższa. Podczas obrad ambasadorów 27 krajów Unii dyplomaci z Niemiec i Francji ostrzegali, że jednostronny zakaz importu może być politycznie wykorzystywany przez Rosję jako przykład braku jedności UE.
Niemcy podkreślały, że nie godzą nie dalsze odwlekanie głosowania nad przedłużeniem liberalizacji poza ten piątek. Początkowo tę decyzję planowano bowiem już na 19 kwietnia, ale sprawa ugrzęzła, bo szwedzka prezydencja w Radzie UE, dążąc do konsensusu 27 państw Unii, czekała na ugodę co do zniesienie embarga.
Ponadto Belgowie, Francuzi, Niemcy, Włosi zwracali uwagę, że rolnicy z Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii nie są jedynymi, których to dotyczy koszty zawirowań na rynku rolnym. – Nawet ugoda co do embarga nie zmieni faktu, że Polska złamała unijne tabu. Jeśli inne kraje będą chciały nagle uzyskać taryfę ulgową w kwestii swych kosztów wspierania Ukrainy, będą powoływać się na polski precedens z zakazem importu – przekonywał nas wczoraj jeden z wysokich urzędników UE.