Handel z Ukrainą. Polska nadal bez ugody z UE
25 kwietnia 2023Komisja Europejska pierwotnie planowała, że wtorkowe (25.4.2023) rozmowy przedstawicieli Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii z Valdisem Dombrovskisem, wiceszefem Komisji, oraz komisarzem Januszem Wojciechowskim doprowadzą do ugody. Jednak ich negocjacje na marginesie obrad ministrów rolnictwa Rady UE nie przyniosły znacznych postępów. Polskie embargo na ukraiński import rolny (poza strzeżonym tranzytem z Ukrainy poza Polskę) pozostaje sprzeczne z regułami UE, ale rząd Mateusza Morawieckiego nadal nie przyjął oferty „zalegalizowania” części swych działań przez Komisję. I domaga się coraz większych ustępstw od Brukseli.
– Komisja wezwała do przyjęcia podejścia konstruktywnego i opartego na faktach. A także do podjęcia szybkich działań na poziomie technicznym przed osiągnięciem porozumienia politycznego – poinformowano dziś po telekonferencyjnych rozmowach Dombrovskisa z ministrami pięciu krajów UE. Brak ugody to dalsze odwleczenie decyzji Rady UE o przedłużeniu do czerwca 2024 roku pełnej liberalizacji handlu z Ukrainą w ramach pomocy gospodarczej dla kraju napadniętego przez Rosję. Już teraz Polska, Bułgaria i Słowacja chcą wyłączenia pszenicy, kukurydzy, drobiu, jabłek i cukru z tej liberalizacji. Teoretycznie przedłużenie mogłoby zostać przegłosowane większościowo, ale Bruksela dąży do wypracowania konsensusu.
– Obawiamy się, że jednostronne decyzje o zakazie importu z Ukrainy mogą podważyć jedność UE i wzmocnić rosyjską narrację o wojnie. Nie jest racjonalne, by z jednej strony mocno wspomagać Ukrainę przez UE, a z drugiej blokować import i możliwości gospodarcze Ukrainy – tak polskie decyzje komentował dziś Antti Kurvinen, minister rolnictwa Finlandii. Z kolei francuski minister Marc Fesneau podkreślał, że wspólna solidarność Unii wymaga także wspólnych decyzji w przeciwieństwie do jednostronnego embarga. Takie jako pierwsza w połowie kwietnia wprowadziła Polska, w ślad za nią Węgry, a w mniejszym zakresie Słowacja i Bułgaria.
Komisja Europejska w zeszłym tygodniu zaproponowała – nadzwyczaj naciągając przepisy – zatwierdzenie tranzytu strzeżonego przez Polskę do innych krajów Unii (np. do Niemiec) oraz poza UE dla transportów z pszenicą, kukurydzą, rzepakiem i nasionami słonecznika (do 30 czerwca) w zamian za pełen otwarcie granic na resztę importu rolnego z Ukrainy. – Dziś Komisja mówi, że także olej słonecznikowy może być zablokowany – powiedział minister Robert Telus. Natomiast łotewski minister rolnictwa Didzis Šmits publicznie zakwestionował robienie takich wyjątków dla m.in. Polski. – Mamy też problem z jajami i drobiem (z Ukrainy), ale zakazy importu to nie rozwiązanie – powiedział Łotysz.
Polska: dłuższa lista zakazów i do końca roku
Jednak reakcją na dotychczasowe ustępstwa Brukseli są kolejne narastające postulaty Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii i Rumunii, które we wspólnym piśmie z zeszłego tygodnia zażądały zgody Komisji na strzeżony tranzyt również mąki, miodu, cukru, mrożonych owoców miękkich, jaj, mięsa wszystkich rodzajów oraz produktów mlecznych. A Polska w ostatnich dniach dorzuciła jeszcze przecier i sok jabłkowy. Ponadto te same pięć krajów zażądało nadzwyczajnych rozwiązań nie do końca czerwca, lecz do końca tego roku. – To było oczekiwane, że Polska nie zgodzi się na początkową propozycję Komisji. Może w ramach kompromisu zostaną dorzucone dwa-trzy produkty do strzeżonego tranzytu – mówi jeden z naszych rozmówców w Brukseli.
Natomiast podczas technicznych rozmów z Komisją jej urzędnicy proszą o dostarczenie rzetelnych uzasadnień dla sięgnięcia po nadzwyczajne klauzule kryzysowe w przypadku zakazu którychś z tych dodatkowych towarów. A głównie proponują zwykłe, kilkumiesięczne postępowania sprawdzające, czy przykładowo nadpodaż przecieru jabłkowego albo miodu rzeczywiście wywołała wyjątkowe zaburzenia na rynku UE.
– Słowacy i Rumunii mają obecnie spore listy towarów do zakazu importu, ale Bruksela musi uważać z ustępstwami także ze względu na inne kraje Unii, które przecież nie dostają wyjątków od wolnego handlu – tłumaczy nasz rozmówca w instytucjach UE. Zresztą wysoka podaż niektórych produktów spożywczych, którą wywołała pełna liberalizacja handlu sprzed roku, pojawia się po obu stronach granicy – przykładowo bardzo mocno wzrósł eksport polskich serów do Ukrainy.
Pieniądze tylko po zniesieniu embarga
Komisja już w marcu zatwierdziła pomoc w wysokości 29,5 mln euro z „rezerwy kryzysowej” dla polskich rolników z prawem do podwojenia tej kwoty przez polskie władze. Teraz na stole leży nowy pakiet pomocowy, z którego Polsce miałoby przypaść ponad 39 mln euro z prawem do potrojenia przez polskie władze. – Komisarz Wojciechowski powtórzył, że pakiet Komisji obejmuje drugą transzę wsparcia finansowego, wyjątkowe środki ochronne dotyczące kluczowych produktów oraz środki ułatwiające tranzyt ukraińskiego zboża. Proponowany przez Komisję pakiet jest uzależniony od zniesienia przez państwa członkowskie ich jednostronnych środków – poinformowała Komisja po dzisiejszych rozmowach. Ale nadal nie sięga po groźbę kar za złamanie unijnego prawa, jakim jest jednostronne embargo handlowe.
– Polska chce jeszcze większych pieniędzy – mówi nam jeden z naszych rozmówców w Brukseli zaangażowany w rozmowy o imporcie rolnym. Jednak już podczas zeszłotygodniowych obrad ambasadorów przy UE – jak wynika z naszych informacji – dyplomata jednego z zachodnich krajów ostrzegał, że otwieranie pełnej dyskusji na rekompensowaniem przez budżet UE kosztów wsparcia Ukrainy w branży rolnej grozi otwarciem ryzykownych debat o rekompensatach dla innych branży w różnych państwach Unii.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na facebooku! >>