Trump kontra Harris. Kogo Chiny wolałyby w Białym Domu?
27 października 2024W kampanii w USA widać przede wszystkim ogromne podziały. Jednak jedną z niewielu kwestii, w których Demokraci i Republikanie w dużej mierze się zgadzają, jest dalsze wywieranie presji gospodarczej i strategicznej na Chiny.
Podczas swojej kadencji obecny kandydat Republikanów Donald Trump rozpoczął wojnę handlową z Chinami. Administracja prezydenta Joe Bidena kontynuowała tę twardą politykę wobec Pekinu ukierunkowaną na chiński eksport i dostęp do kluczowych technologii.
Nie jest jasne, jaki kierunek obierze Kamala Harris, jeśli wygra 5 listopada. Oczekuje się jednak, że będzie kontynuować politykę poprzedników, choć z subtelnymi różnicami. W związku z tym niektórzy eksperci oceniają, że Chiny nie mają preferencji co do tego, kto od stycznia 2025 r. przejmie Biały Dom.
Dr Diao Daming, zastępca dyrektora Centrum Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Renmin w Pekinie, przyznał w rozmowie z DW, że obecny kierunek rywalizacji między USA i Chinami po wyborach prawdopodobnie się nie zmieni. Jeśli w rywalizacji USA-Chiny „nie nastąpi fundamentalna zmiana”, zwycięstwo żadnego z kandydatów „nie przyniesie Chinom znaczących korzyści” – ocenił.
Dalsze powstrzymywanie Chin
W trakcie kampanii Trump i Harris podkreślali konieczność powstrzymania strategicznych ambicji Pekinu w Azji i reagowania na ciągłą agresję wobec Tajwanu.
W niedawnym wywiadzie dla „The Wall Steet Journal” Trump zapowiedział, że jeśli Chiny „wkroczą na Tajwan”, nałoży 200 proc. cła na chińskie towary. Dodał, że gdyby ponownie został prezydentem, Chiny dwa razy zastanowiłyby się nad blokadą Tajwanu, bo – jak mówił – prezydent Xi Jinping go zna: „Szanuje mnie i wie, że jestem… szalony”.
Trump zaproponował ponadto plan wprowadzenia ogólnych ceł w wysokości 10-20 proc. na praktycznie cały import, a także ceł w wysokości 60 proc. lub więcej na towary z Chin. Twierdzi, że środki te pobudziłyby produkcję w USA.
– Jeśli rzeczywiście nałoży te cła, Chiny z pewnością odpowiednio zareagują – ocenia w rozmowie z DW dr Diao. Już podczas swojej poprzedniej kadencji w latach 2017-2021 Trump wprowadzał falami cła na chińskie towary. Chiny odpowiedziały własnymi cłami obejmującymi głównie towary rolne z USA, takie jak soja.
– Trump zainicjował strategiczną konkurencję z Chinami, podczas gdy Biden realizował ją w praktyce przez ostatnie cztery lata – powiedział dr Diao. – Gdyby Trump wrócił na urząd, oznaczałoby to kontynuację programu Bidena zgodnie z preferencjami i tempem Trumpa. Byłaby to bardzo skomplikowana sytuacja – dodał.
Harris a Chiny: wielka niewiadoma
Odkąd w lipcu Kamala Harris rozpoczęła swoją kampanię po tym, jak Joe Biden wycofał się z wyścigu, jej ograniczone wypowiedzi nt. Chin zawierały zapewnienia, że „konkurencję XXI wieku wygrają USA, a nie Chiny”.
Według Diao trudno przewidzieć, jaką politykę wobec Chin prowadziłaby po ewentualnej wygranej: – Dla całego świata nie jest jasne, jak poradzi sobie ze sprawami zagranicznymi.
Najpewniej utrzyma politykę administracji Bidena obejmującą cła na chiński import i blokowanie dostępu Chin do kluczowych technologii półprzewodników.
We wrześniu Biden wprowadził podwyżki ceł na niektóre produkty z Chin, zwiększając stawkę na pojazdy elektryczne do 100 proc. Unia Europejska również zastosowała podobne cła, co spotkało się z krytyką Pekinu. Jednocześnie Biden zabiegał o bardziej otwartą komunikację z Chinami. W 2023 r. gościł prezydenta Xi w Kalifornii.
Z kolei we wrześniu, przy okazji szczytu bezpieczeństwa w Singapurze, przedstawiciele armii Stanów Zjednoczonych i Chin przeprowadzili rozmowy „na szczeblu dowódczym”, aby „utrzymać otwarte linie komunikacji i odpowiedzialnie zarządzać konkurencją”. Administracja Bidena wzmocniła także swoje regionalne sojusze z Filipinami, Japonią, Australią oraz Indiami.
Pekin wolałby izolacjonizm Trumpa
Inny ekspert prof. Wu Qiang, niezależny chiński komentator polityczny i były wykładowca na Uniwersytecie Tsinghua w Pekinie, ocenia, że Chiny jednak wolałyby powrót Trumpa niż zwycięstwo Harris. – Powrót Trumpa do Białego Domu byłby dla Chin dużą korzyścią, ponieważ oznaczałby głębsze podziały w amerykańskiej demokracji – zauważył ekspert w rozmowie z DW.
– Z związku z różnicami z Europą i innymi globalnymi sojusznikami Stany Zjednoczone wróciłyby do nowej formy izolacjonizmu, która była widoczna już podczas poprzedniej kadencji Trumpa – dodał. Rządy Trumpa, który promował politykę „America First” i wycofał USA z kilku umów międzynarodowych, są przez sojuszników pamiętane właśnie przez pryzmat izolacjonizmu.
Poza tym Trump podchodzi do sojuszy strategicznych z transakcyjnego punktu widzenia: grozi wycofaniem USA ze wsparcia NATO w Europie i sojuszników w Azji, takich jak Korea Południowa i Japonia, żądając większego wkładu w obronność.
Jednak prof. Elizabeth Freund Larus, ekspertka Rady Atlantyckiej ds. Chin, przypomina, że od czasu pierwszej prezydentury Trumpa krajobraz geopolityczny znacznie się zdestabilizował. Urzędnicy Trumpa ds. polityki zagranicznej będą w związku z tym namawiać go do wspierania kontaktów USA z sojusznikami. – Nie sądzę, że Trump cofnie czas i przestanie pracować nad sojuszami, które nabierają coraz mocniejszego kształtu – uspokaja Larus w rozmowie DW.
Harris łagodniejsza dla Chin niż Biden?
W takim przypadku chińscy przywódcy mogliby nawet woleć zwycięstwo Harris. Wg prof. Larus, jest bardziej prawdopodobne, że Demokratka „będzie grać z Chinami w taki sam sposób, w jaki robili to jej poprzednicy – inni niż Trump”.
– Gdy Partia Demokratyczna wybrała Bidena, nastawienie wobec Chin było ostrzejsze. Wydawało się nawet, że Trump i Biden udowadniali, który jest twardszy – ocenia ekspertka. – W przypadku Harris nie można odnieść takiego wrażenia. Jej program polityczny jest znacznie bardziej skupiony na sprawach wewnętrznych.
W kwestii Tajwanu wiceprezydentka jest także w deklaracjach wsparcia bardziej powściągliwa niż Biden, który kilkakrotnie dał do zrozumienia, że siły amerykańskie będą bronić wyspy w przypadku „bezprecedensowego ataku”.
Także w porównaniu z Trumpem Harris „byłaby bardziej skłonna do zaangażowania się i chciałaby, aby relacje USA-Chiny wróciły na jakiś tor” – ocenia prof. Larus. – Gdybym była Komunistyczną Partią Chin, wolałbym tę osobę, która się zaangażuje. Mogę wtedy przyjść i powiedzieć: przeprowadzimy u nas reformy rynkowe i chcemy pokojowego rozwiązania kwestii Tajwanu. Chodźmy się napić.