Przemoc domowa. „Milczenie chroni tylko sprawcę”
27 listopada 2016Katję Schneidt mieszka w Hesji, 53 kilometry od miejsca, w którym o mały włos nie została zabita. „Pamiętam dokładnie wszystko” – mówi. 46-latka opowiada o pierwszym pobiciu przez jej ówczesnego partnera. Kiedy siedziała na izbie przyjęć w Wartebereich, pomyślała: „Mój Boże, w jaki stereotyp się wpisujesz?”. Do szpitala trafiła kiedy pobił ją dotkliwie jej turecki przyjaciel. Kobieta opowiada, że jeszcze dzisiaj na myśl o reakcjach jej otoczenia na to pobicie dostaje gęsiej skórki. Usłyszała wtedy, że sama jest wszystkiemu winna, że jej przyjaciel jest cudzoziemcem, że w niektórych środowiskach wobec kobiet argumentuje się pięścią.
Nieodzowny upadek ze schodów
Zaraz po tym, jak zamieszkała razem z partnerem, kobieta pojechała w odwiedziny do swojej matki mieszkającej w pobliskiej miejscowości. Została tam dłużej, a w drodze powrotnej stała w korku.
Jej partner był na nią wściekły, że tak późno wraca do domu. A ona nie rozumiała, dlaczego on się na nią tak złości. „Śmiałam się z tego, bo to było niepoważne” – mówi. I wtedy po raz pierwszy uderzył ją z taką brutalnością, jakiej się w ogóle nie spodziewała. Kiedy odreagował, Katja Schneidt wzięła taksówkę i sama pojechała na izbę przyjęć do pobliskiego szpitala. Opowiada, że wstydziła się powiedzieć prawdę kiedy lekarz zapytał ją o przyczyny obrażeń. „Odpowiedziałam mu, że to był upadek ze schodów”. Lekarz powątpiewał w jej tłumaczenie i powiedział, że „w czasie swej 30-letniej pracy jej upadek ze schodów należy do najbardziej popularnych wykrętów kobiet, które padły ofiarą przemocy w domui”. Ale Katja Schneidt nie przyznała się, że skłamała i na chwiejnych nogach opuściła szpital ze złamanymi żebrami i zszytymi ranami spowodowanymi pęknięciami skóry. Opowiada, że nie mogła wtedy nawet złapać pełnego oddechu. „To było 26 lat temu” – mówi.
2015: Pierwsze dane policji kryminalnej
Co czwarta kobieta w Niemczech pada ofiarą przemocy w rodzinie. Federalny Urząd Kryminalny (BKA) po raz pierwszy opublikował statystyki w tej sprawie. W 2015 roku odnotowano ponad 104 tys. takich przypadków. Jest to jedna trzecia ogólnej liczby wszystkich zarejestrowanych przypadków przemocy wobec kobiet.
„Przemoc wobec kobiet ma różne oblicza“ – mówi szef BKA Holger Münch. Najwięcej jest przypadków przemocy psychicznej - 16 200. Na kolejnych miejscach plasuje się przemoc fizyczna z lekkimi (66 tys.) i poważnymi (ponad 11 400) uszkodzeniami ciała. 331 kobiet zostało zabitych przez swoich partnerów. Münch wskazuje na „znaczną liczbę przypadków, które nie wychodzą na światło dzienne“. Szef BKA tłumaczy, że „ofiary domowej przemocy oceniają swoją sytuację jako beznadziejną i nie ujawniają się z tym”.
Zły moment
Po pierwszym pobiciu partner Katji Schneidts pojechał za nią do szpitala. Czekał na zewnątrz na ławce i płakał. Przepraszał ją, ale ona nie chciała już z nim być. Szukała innego mieszkania. Opowiada, że sytuacja była beznadziejna, bo działo się to po zjednoczeniu Niemiec i na rynku brakowało mieszkań w przystępnej cenie. Więc dalej mieszkali razem.
Kobiety, uciekając od brutalnego partnera, przeważnie zostawiają mu we wspólnym mieszkaniu właściwie wszystko. Jeśli nie dostaną miejsca w schronisku dla kobiet, muszą znaleźć dla siebie inne mieszkanie. Z reguły jego koszty pokrywa urząd ds. opieki społecznej, ale tanich mieszkań komunalnych jest równie mało co miejsc w schroniskach dla kobiet. Uciekające przed przemocą w związku kobiety najczęściej nie mają środków do życia i nie mogą, lub nie powinny, podjąć pieniędzy ze wspólnego konta. Zbyt duże jest bowiem niebezpieczeństwo, że na podstawie wyciągów z konta zostaną odnalezione przez żądnego zemsty partnera. Ze strachu przed jego zemstą kobiety mówią sobie, że „to zły moment na opuszczenie partnera i dlatego zostają z nim” – tłumaczy Katja Schneidt. A zna to z autopsji.
Koleżanka uratowała jej życie
„Zawdzięczam życie koleżance z piekarni, jej obserwacjom i jej podejrzliwości” – opowiada kobieta.
Po czterech latach bicia i nękania przez partnera, Katja Schneidt mogła kilka godzin tygodniowo pracować w piekarni. Kiedy jej szef któregoś dnia poprosił ją, żeby została dłużej i zrobiła rozliczenie, z góry wiedziała, że to zły pomysł. Jej partner nie tolerował spóźnień. Dlatego przyszedł, żeby zabrać ją do domu. W bramie budynku, gdzie razem mieszkali, uderzył ją kamieniem w głowę. Straciła przytomność. Odzyskała ją w mieszkaniu, kiedy okładał ją pięściami.
Następnego dnia Katja Schneidt nie pojawiła się w pracy. Koleżanka pojechała do niej do domu. „Leżałam w łóżku i nie mogłam się ruszyć. Byłam bardziej martwa niż żywa” – opowiada. Jej partner powiedział koleżance, że pojechała do chorej matki, która mieszka w pobliskiej miejscowości. Koleżanka grzecznie podziękowała i zaalarmowała policję. „Zaczęła coś podejrzewać, kiedy zobaczyła mój samochód na parkingu przed domem” – tłumaczy. Dzisiaj Katja Schneidt nie ma kontaktu z koleżanką, która uratowała jej życie – ze względów bezpieczeństwa. Przeprowadziła się wtedy do matki, a stamtąd do Monachium i przez kilka lat mieszkała w różnych miejscach w całych Niemczech zacierając za sobą ślady. Wtedy otrzymała też ochronę policji.
Milczenie ze wstydu
Katja Schneidt jest teraz pewną siebie, energiczną kobietą, która nie ma oporów, żeby opowiadać o przeszłości. „Byłam tu w Hesji pierwszą dziewczyną, która zdobyła kwalifikacje kierowcy zawodowego“ – opowiada. „Nie robiłam na innych wrażenia ofiary” - zaznacza. W jej obecnym życiu kluczowe są takie sprawy jak integracja, sprawy kobiet i kwestie społeczne. O swoich doświadczeniach z przemocą Katja Scheidt napisała kilka książek. To, że teraz tak otwarcie o tym mówi, wcale nie jest w niemieckim społeczeństwie nawet dzisiaj tak oczywiste. I nie chodzi o bicie czy groźby, ale o wstyd, o brak wiary we własne możliwości, o traumę, która ofiarom przemocy domowej zamyka usta. Katja Schneidt chce temu przeciwdziałać na płaszczyźnie politycznej.
„Trzeba przełamać to tabu” – podkreśla minister ds. rodziny Manuela Schwesig. Przemoc domowa nie jest sprawą prywatną: „To jest przestępstwo i musi być ono odpowiednio ścigane”.
Już wiele lat temu uruchomiono w Niemczech ogólnokrajowy numer interwencyjny, którym zarządza Bundesverband Gewalt gegen Frauen e.V. (BFF) (Stowarzyszenie „Przemoc wobec Kobiet”). Organizacja ta zajmuje się też poradnictwem w całych Niemczech. A zapotrzebowanie na jej porady rośnie – zaznacza Katharina Göpner z BFF.
Nagłośnić przemoc
Dziś przemoc wobec kobiet jest coraz bardziej dostrzegana w społeczeństwie, ale występowanie w roli ofiary wciąż jest sprawą wstydliwą. „Widzimy duży problem w tym, że nadal pokutują wyobrażenia o rzekomych ofiarach” – tłumaczy Göpner: „To ma wpływ na to, czy kobiety decydują się na publiczne mówienie o przemocy”. Internet ułatwia im znajdowanie numerów interwencyjnych, czy kontaktowanie się ze schroniskami dla kobiet. Z drugiej strony bardziej muszą one uważać, aby za pośrednictwem telefonu komórkowego nie zostały zlokalizowane przez swoich dręczycieli.
Katja Schneidt pomaga dzisiaj innym kobietom. Nawiązują z nią kontakt anonimowo za pośrednictwem portali społecznościowych. Wielu z nich pomogła zorganizować ucieczkę. Wszystkim radzi, aby upubliczniały stosowanie wobec nich przemocy: „Milczenie chroni tylko sprawcę”.
Maximiliane Koschyk / Barbara Cöllen