Migracyjny zwrot Brukseli. Na prawo
15 października 2024„Powinniśmy również nadal badać możliwe drogi rozwoju w odniesieniu do koncepcji rozwoju centrów powrotów poza UE” – napisała w liście do szefów państw UE przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen. Nie jest przypadkowe ani to zdanie, ani moment, w którym zawierający je list został napisany.
Unijne wahadło migracji przechylone w prawo
Ubiegły tydzień upłynął w UE pod znakiem debat, w których przeważały głosy o potrzebie wzmocnienia granic zewnętrznych wspólnoty, aby ratować strefę Schengen i nie pozwolić na wprowadzanie przez kolejne państwa kontroli na granicach wewnętrznych. Kwestia granic w oczywisty sposób łączy się z migracją – to w obawie przed napływem kolejnych przybyszów głównie z Afryki oraz Bliskiego i Dalekiego Wschodu państwa członkowskie próbują uszczelniać dawne granice państw narodowych.
Tydzień temu w Parlamencie Europejskim Viktor Orban grzmiał z mównicy, że migranci powinni oczekiwać na deportację lub decyzję dotyczącą azylu poza granicami UE. Pod koniec ubiegłego tygodnia na Radzie ds. Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych w Luksemburgu dziennikarze pytali unijną komisarz Ylvę Johansson o tak zwane „return hubs”, „huby powrotowe”, czyli przekładając z unijnego żargonu na ludzki – obozy deportacyjne dla migrantów.
Urzędniczka odpowiedziała wtedy, że żadne państwo formalnie tego pomysłu nie zaproponowało.
Tusk i von der Leyen kładą migracyjne karty na stół
List szefowej Komisji Europejskiej wprowadza ten pomysł na europejskie salony. I to tuż przed najważniejszym salonem – szczytem Rady Europejskiej, którego głównym tematem ma być właśnie migracja.
Temperaturę podgrzał jeszcze premier Polski Donald Tusk, zapowiadając – ku oburzeniu organizacji broniących praw człowieka – że w ramach walki z hybrydową presją migracyjną ze strony Białorusi w Polsce może być w przyszłości czasowo zawieszane prawo azylu. Wątpliwe, by jego pomysł spotkał się z potępieniem w Brukseli, bo po pierwsze – rządy większości państw skręciły mocno w prawo, a po drugie patrzą na statystyki.
A te mówią, że w ubiegłym roku liczba wniosków o azyl na terytorium Unii Europejskiej sięgnęła – jak podaje Euronews – ponad 1,1 miliona.
Centra powrotów poza UE
Na dwa dni przed spotkaniem szefów państw i rządów w Brukseli Ursula von der Leyen w dziesięciopunktowym dokumencie wyliczyła swoje plany. I wprost wezwała do tworzenia „innowacyjnych rozwiązań”. To kolejne unijne słowo-klucz, oznaczające w praktyce wyprowadzanie procedur azylowych poza granice UE. Po prostu – jak już migrant wjedzie do Unii, to nie tak łatwo go stąd wyrzucić. Dlatego von der Leyen z taką ciekawością patrzy na wynik eksperymentu włosko-albańskiego. Albania – sama będąc kandydatką do akcesji do UE – poszła na umowę z prawicowym rządem Giorgii Meloni, który wybudował po drugiej stronie Morza Adriatyckiego dwa centra dla imigrantów płci męskiej, których jego służby graniczne i ratownicze wyławiają z Morza Śródziemnego.
„Będziemy mogli wyciągnąć wnioski z doświadczenia [włosko-albańskiego] w praktyce” – napisała szefowa KE. Podkreśla też w swoim liście wagę rozwijania partnerstw z tak zwanymi „bezpiecznymi krajami trzecimi”. Czyli takimi, z którymi można dogadać się – za cenę np. dużej pomocy rozwojowej – żeby przyjmowały migrantów, których UE nie chce u siebie, a nie może odesłać do kraju ich pochodzenia, bo tam grozi im śmierć lub tortury czy nieludzkie traktowanie – a Unię wiąże zabraniająca takiego odsyłania zasada non-refoulment.
Migracyjna litania problemów
Von der Leyen nie mogła nie zauważyć apelu, który 5 października wystosowało do Komisji 17 państw UE, w tym Niemcy, Włochy i Francja. Podpisane pod nim kraje wezwały Komisję do zaostrzenia zasad odsyłania nielegalnych migrantów do krajów ich pochodzenia.
List von der Leyen, który porusza trzy wektory migracji, dotyczące trzech szlaków migracyjnych – śródziemnomorskiego, bałkańskiego i białorusko-rosyjskiego, próbuje znaleźć rozwiązania całej gamy problemów migracyjnych UE, w tym m.in. regulacji wizowych.
W tym kontekście pojawia się kwestia przybyszów z Rosji – to echa niedawnego skandalu związanego z węgierskim programem ułatwień wizowych dla obywateli państw trzecich. Rząd Orbana włączył do programu Rosjan i Białorusinów – ku niemałej irytacji reszty UE. Von der Leyen w tym kontekście pisze o „współpracy z państwami członkowskimi na rzecz większego zharmonizowania polityki wizowej”. „Choć liczba odmów wiz jest większa niż przed wojną, istnieje szansa, aby wysłać mocniejszy sygnał do rosyjskiego społeczeństwa o konsekwencjach putinowskiej wojny” – pisze szefowa KE.
List von der Leyen wskazuje też na potrzebę ujednolicenia procedur odsyłania migrantów i budowania wspólnej polityki „powrotów”. Szefowa KE podkreśla tu, że tylko około 20 proc. obywateli państw trzecich, którym nakazano wyjazd z unijnego terytorium, rzeczywiście wyjechała. Pisze też o konieczności przyspieszenia wdrażania Paktu Migracyjnego – i budowania partnerstw z krajami trzecimi, bez których współpracy żadne obozy nie powstaną – a także o przeciwdziałaniu hybrydowym działaniom Rosji i Białorusi na wschodniej granicy Unii.
Granica wschodnia: „Rosja czyni z ludzi broń”
Rosja uczyniła z ludzi broń i podkopuje bezpieczeństwo UE – stwierdza von der Leyen. I pisze, że UE musi odpowiedzieć w sposób zdeterminowany, ale nie pozwolić Moskwie i Mińskowi na „wykorzystywanie unijnych wartości przeciwko Unii”. Szczyt Rady, na którym zapewne stanie kwestia czasowego zawieszania prawa azylu m.in. przez Polskę, może pokazać, która szala wagi jest cięższa – ta z napisem „determinacja”, czy ta z napisem „prawa człowieka”. W tym kontekście zwraca uwagę w liście szefowej KE słowo „instrumentalizacja”.
Pojawiło się już w opublikowanej w czerwcu 2024 unijnej strategii na lata 2024-2029. W rozporządzeniu dołączonym do Paktu Migracyjnego „instrumentalizacja” oznacza działania wrogich wobec UE państw, zachęcające bądź ułatwiające przemieszczenie się migrantów na granicę państwa członkowskiego lub dostanie się do tego państwa.
Istotne są tu intencje wrogiego państwa – destabilizacja całej UE i danego kraju członkowskiego poprzez wytworzenie presji migracyjnej, która zagraża m.in. utrzymaniu prawa i porządku danego państwa lub jego bezpieczeństwu narodowemu. Czyli dokładnie to, co robią na wschodniej granicy Polski czy Finlandii Rosja i Białoruś. Za kilka dni okaże się, czy te argumenty posłużą Donaldowi Tuskowi do uzasadnienia przed innymi liderami planów zawieszenia prawa azylu. W kontekście alternatywy „albo silne granice zewnętrzne, albo strefa Schengen pokryje się znów granicami wewnętrznymi” polski premier może raczej być w Brukseli pewien swego.