Die Welt: Konflikt z Polską szkodzi przede wszystkim UE
5 listopada 2021„Stawką prawnego sporu pomiędzy Unią Europejską a Polską są nie tylko wzniosłe wartości, ale także władza i bieżąca polityka. Kara w wysokości jednego miliona euro dziennie, nałożona na Polskę przez TSUE, wpisuje się w tę polityczną grę” – pisze Dirk Schuemer w piątkowym wydaniu dziennika „Die Welt”.
„Podczas gdy narodowo-konserwatywny rząd w Polsce w wojowniczym stylu kreuje się na obrońcę narodowej niezależności, posłowie Parlamentu Europejskiego i członkowie Komisji Europejskiej intonują dobrze znaną śpiewkę: wyrok polskiego Trybunału Konstytucyjnego, zgodnie z którym polska konstytucja stoi ponad prawem unijnym, w podstępny sposób dzieli Unię” – czytamy w „Die Welt”.
Błędne koło
Wskutek wzajemnego obrzucania się błotem powstało błędne koło, a wszystkie strony konfliktu zamiast ze sobą rozmawiać, wymyślają sobie – konstatuje niemiecki dziennikarz.
W rzeczywistości polski sprzeciw wobec wiążącego prymatu prawa europejskiego związany jest z fundamentalnym pytaniem, czym ma być UE – związkiem państw czy państwem związkowym? A także z pytaniem, czy Wspólnota ma zmierzać w kierunku obszaru prawnego z wiążącymi wszystkich dyrektywami, czy raczej w kierunku heterogennego tworu pełnego narodowych cech.
Dlaczego sytuacja w Polsce tak bardzo zajmuje instytucje europejskie, chociaż w wielu innych krajach strażnicy konstytucji też bronią się przed oddawaniem kompetencji transnarodowym sądom? – zastanawia się Schuermer.
Jak podkreśla, główną przyczyną nieufności wobec Polski jest panujące w UE przekonanie, że po przejęciu władzy przez PiS, nie ma gwarancji, że polskie sądy są niezależne. Funkcjonariuszy w Brukseli doprowadza do szewskiej pasji nie tyle treść wyroku, co skład sądu – uważa autor.
Historyczne argumenty
Schuermer uważa, że polski rząd nie podporządkuje się tak łatwo dyrektywom z Brukseli. Polacy nie uważają, że są jedynie beneficjentami subwencji unijnych. „I mają rację” – pisze Schuermer, przywołując na poparcie argumenty historyczne. Przypomina, że Polska była ofiarą III Rzeszy i straciła podczas wojny miliony obywateli, a potem znalazła się w sowieckiej strefie wpływów. Polacy wielokrotnie buntowali się przeciwko komunistycznej dyktaturze i z tego powodu nie uważają się za „uciążliwych petentów”, lecz za „dumny naród – wzór wolności”.
„Trudno obalić tę narodową perspektywę, pomimo tego, że przechodzi ona w opartą na katolicyzmie świadomość misji jako ultrakonserwatywny Chrystus narodów” – zauważa komentator.
Schuermer odnotowuje, że poparcie w Polsce dla Unii Europejskiej przekracza 80 proc., podczas gdy we Francji wynosi niewiele ponad jedną trzecią. Wskazuje też na wzrost poparcia dla partii narodowo-konserwatywnych w wielu krajach europejskich. Dlatego, szczególnie po brexicie, nie od rzeczy byłaby większa gotowość do kompromisu ze strony Brukseli, także w kwestiach zasadniczych.
Czy niemieckie sądy są niezależne?
Odnosząc się do wniosku ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o zbadanie przez TSUE niezależności sądownictwa w Niemczech, Schuermer zwraca uwagę, że w przeciwieństwie do Polski, niemiecka komisja dokonująca wyboru sędziów obsadzona jest wyłącznie przez polityków.
Jeżeli Julia Przyłębska określana jest przez media mianem bliskiej popleczniczki Jarosława Kaczyńskiego, to prezes niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, poseł CDU Stephan Harbarth jest też „sprawdzonym poplecznikiem Angeli Merkel”.
Dialog, a nie kary
Deficytu demokracji w UE nie można zlikwidować na sali sądowej. Partie w rodzaju PiS czy Fideszu niszczą u siebie w domu państwo prawa, ale w wyborach zdobywają stabilne większości, podczas gdy partia Merkel straciła od początku rządów połowę wyborców.
Poza elitą przywódczą eurokratów, polityka europejska przestała być „samograjem”, dlatego przyszłość Wspólnoty powinna być kształtowana nie poprzez kary i grzywny, lecz w szczerym dialogu z krajami, takimi jak Polska. „Trwały dysonans szkodzi w końcu przede wszystkim UE” – konkluduje Schuemer w komentarzu opublikowanym w „Die Welt”.