Złość i łzy. Biskupi studzą nadzieję na reformę Kościoła
11 września 2022Prowadząca obrady zawahała się wypowiadając te słowa: „To nie… to nie są dwie trzecie głosów”. Na sali obrad w centrum targów we Frankfurcie nad Menem słychać wyraźne poruszenie. Zgromadzenie generalne tzw. drogi synodalnej, czyli procesu dialogu o reformach Kościoła katolickiego w Niemczech, głosowało właśnie nad tekstem podstawowym dotyczącym moralności seksualnej. Stanowiska tego oczekiwano w napięciu. Chodziło o uznanie homoseksualności, osób transpłciowych i interpłciowych, stosowania antykoncepcji. W zeszły czwartek (8.9.2022) ponad 80 procent obecnych delegatów zagłosowało na „tak”, ale wśród 57 biskupów dokument otrzymał poparcie zaledwie 61 procent. Tym samym tekst został odrzucony. 21 biskupów było przeciwnych, chociaż podczas debaty nic tego nie zapowiadało.
Delegaci opuszczają salę obrad
Nastroje na sali nie są najlepsze. Jeden z młodych delegatów wstaje i z płaczem idzie do wyjścia, dwóch innych idzie jego śladem. Prezydium przerywa posiedzenie. Kilkanaście osób staje na środku sali, obejmując się. „Bezczelność!” – wołają niektórzy. Inni nawołują do zerwania obrad.
Młoda kobieta trzyma w górze transparent z napisem: „Nie ma miejsca na homofobię”. Sporo osób ma łzy w oczach lub płacze. Niektórzy biskupi stoją z boku w milczeniu. Wydaje się, że ten moment to kulminacja wielu napięć i kryzysów, które ciążą na Kościele katolickim w Niemczech.
Aby to zrozumieć, warto przyjrzeć się genezie i powodom rozpoczęcia „drogi synodalnej”. Na początku 2010 roku Niemcami wstrząsnął skandal związany z wykorzystywaniem seksualnym przez duchownych. Od 2011 do 2015 roku trwał „proces dyskusji Konferencji Episkopatu Niemiec”, po którym padło wiele słów, ale nie było żadnych konsekwencji. Potem, do 2018 roku prowadzono kompleksowe badania obejmujące całe Niemcy. Nowe dane dotyczące ofiar (tysiące nieletnich) i sprawców (4,4 proc. wszystkich badanych akt osobowych) nasiliły debatę i apele o reformy. Każdego roku z Kościoła katolickiego występują setki tysięcy chrześcijan.
Desperacja biskupów
I tak pod koniec 2019 roku rozpoczęła się „droga synodalna”, w której uczestniczy 230 delegatów, osób świeckich, kapłanów, zakonników i biskupów. Spotkaniom zawsze towarzyszą demonstracje z wezwaniami do reform. – Przystąpiliśmy do tego procesu, gdy biskupi w swej desperacji nas o to poprosili – powiedziała przewodnicząca Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK) Irme Stetter-Karp. Gdy mówi te słowa, niedługo po przerwaniu obrad we Frankfurcie nad Menem, łamie jej się głos. Ona również walczy ze łzami. Nad odrzuconym tekstem pracowano tysiące godzin. – Oczekuję, że biskupi ze swoją władzą, ze swoją odpowiedzialnością, wypowiedzą otwarcie swoją opinię – mówi.
Bowiem oburzenie tych, którzy liczyli na przyjęcie tekstu, wywołuje przede wszystkim fakt, że spośród biskupów, którzy głosowali na „nie", tylko garstka zajęła wcześniej stanowisko na plenum. Później dziekan ze Stuttgartu Christian Hermes mówi o „tchórzostwie i lenistwie” ze strony biskupów. I jest oklaskiwany. Wszyscy obecni wiedzieli, że poszczególni biskup uczestniczący w forum, które opracowało dokument o moralności seksualnej, rzadko brali udział w pracach, nie korzystali z możliwości przesłuchań, nie zgłaszali żadnych poprawek, ale teraz głosowali na „nie”.
Pustka w kościołach
Po wydarzeniach w czwartek wieczorem, wielu delegatów nie miało pewności, czy następnego dnia obrady w ogóle powinny być kontynuowane. – Czuję się wystawiony do wiatru – mówi jeden z delegatów. Inny dodaje: „Doktryna Kościoła przekształca się w pustkę w kościołach”.
Tylko nieliczni biskupi wyjaśnili w szerszym gronie, dlaczego głosowali na „nie”. Powoływali się na swoje sumienie albo wytyczne Kościoła powszechnego.
Zakonnica skarży się na biskupów
Właściwie „droga synodalna" ma się zakończyć w marcu 2023 roku decyzjami dotyczącymi wielu obszernych tekstów. Wydaje się to niepewne. – Zostańmy razem! Wciąż słyszę ten apel – mówi zakonnica Katharina Kluitmann. – Ale nie może być tak, że my świeccy musimy cały czas być z biskupami, a oni z nami już nie. Starsi z nas wiedzą, że około 50 lat temu odbył się Synod Katolików Niemieckich, którego prace ostatecznie spełzły wówczas na niczym. Wystąpienia do Rzymu znikły w watykańskich szufladach, nigdy nie było odpowiedzi.
Nawet przewodniczący episkopatu biskup Georg Baetzing, który często promuje reformę i dialog, wygląda na niepewnego i sfrustrowanego. Mówi o „sytuacji kryzysowej” dla procesu drogi synodalnej oraz o „trwałym kryzysie”. Zaproponował, by w przyszłości biskupi głosowali jawnie, aby było wiadomo, który jak głosuje. Twierdził, że w listopadzie biskupi chcą przedstawić odrzucony dokument w Rzymie i ponoszą „odpowiedzialność za ludzi, którzy są ludem Bożym”. Potem jednak głos zabrał Eberhard Tiefensee, ksiądz i emerytowany profesor filozofii z Erfurtu. – Dziękuję za to oświadczenie – mówił, zwracając się do biskupa Baetzinga. – Ale nie wierzę, że dwie trzecie biskupów jest za panem – konkluduje, wywołując oklaski na sali.
Obrady zakończyły się w sobotę. Mimo turbulencji, udało się podjąć znaczące decyzje, które zmienią działania Kościoła, oświadczył biskup Baetzing. Uchwalono m.in. tekst wzywający do „ponownej oceny” homoseksualności, do umożliwienia kapłaństwa kobiet oraz apel o nowe prawo pracy dla osób zatrudnionych w strukturach kościelnych. Baetzing zapewnił, że niemieccy biskupi pojadą na Synod Światowy do Rzymu „z walizką pełną zadań”. – Rozmawiamy tu nie o jakichś dowolnych sprawach, ale o przyszłości Kościoła w Niemczech – podkreślił Baetzing na zakończenie zgromadzenia.