„Za wcześnie, by świętować”. Prasa w Niemczech o rozejmie
28 listopada 2024Izrael i Liban zgodziły się we wtorek (26.11) wieczorem na propozycję Waszyngtonu ws. zawieszenia broni, którego pierwsza faza ma potrwać 60 dni. Walki izraelskiej armii z Hezbollahem zakończyły się w środę o godz. 4 nad ranem czasu lokalnego. Negocjatorzy liczą, że być może ułatwi to rozmowy ws. Strefy Gazy, gdzie (wg kontrolowanej przez Hamas administracji), od października 2023 zginęło ponad 44 tys. osób. Niemiecka prasa studzi te nadzieje.
Nadzieja dla Strefy Gazy? „Wręcz przeciwnie”
„Do rozwiązania dla całego Bliskiego Wschodu (...) jest przez to niewiele bliżej, gdyż zawieszenie broni nie kończy gorzkiej wojny w Strefie Gazy. Wręcz przeciwnie: wydaje się, że premier Izraela Benjamin Netanjahu chce załatwić sprawę frontu północnego, żeby z drugiego fronu pozbyć się części presji międzynarodowej” – czytamy we „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
„Zdaje się, że przywódcy Hamasu w Gazie liczą, że wciągną Izrael w wojnę na wyniszczenie, podczas której kraj ten będzie coraz bardziej izolowany na arenie międzynarodowej, aż w pewnym momencie pęknie także izraelskie społeczeństwo. Już sama ta kalkulacja powinna być dla rządu Izraela wystarczającym powodem, aby ze wszystkich sił pracować nad polityczną przyszłością Gazy – zwłaszcza że za pomocą środków militarnych już raczej niczego się tu nie da osiągnąć” – przestrzega gazeta z Frankfurtu nad Menem.
„Klapa planu” Hamasu
„Porozumienie pokazuje, że dyplomacja jest możliwa, potrzeba przedtem wziąć często boleśnie długi oddech. A starania nie kończą się po osiągnięciu porozumienia - po nim potrzeba co najmniej tyle samo wysiłku” – pisze „Leipziger Volkszeitung” z Lipska.
„Münchner Merkur” przypomina, że po dziesiątkach tysięcy ofiar wciaż trwającej wojny Netanjahu to dla wielu zbrodniarz wojenny. Jednak – wg komentatora monachijskiej gazety – być może dzięki swoim działaniom zapewnił przynajmniej pokoleniu Izraelczyków względny spokój ze strony ich śmiertelnych wrogów: „To nie czyni go wielkim. Będzie tak tylko wtedy, jeśli wykorzysta szansę, aby wyciągnąć rękę do Palestyńczyków i zakończyć niesprawiedliwość osadnictwa na Zachodnim Brzegu”.
„Tak czy inaczej, mordercy z 7 października i ich przyjaciele będą prawdopodobnie gorzko żałować swojego wtedy świętowania. Ich plan, by swoich własnych ludzi użyć jako żywych tarczy, umiędzynarodowć wojnę i w ten sposób wciągnąć Izrael w pułapkę, wraz z wyjściem Hezbollahu z wojny zakończył się klapą” – czytamy.
„Potrzebny nowy impuls”
„Dla ludności cywilnej w Gazie nie oznacza to końca cierpień. Interesy walczących stron leżą nie w Libanie, gdzie mają nadzieję więcej zyskać na rozejmie niż na kontynuacji walk. Hamas w Gazie nie ma już nic do stracenia, a w rękach ma izraelskich zakładników. Chce skorzystać z tej karty przetargowej i wymusić ustępstwa. Rząd Izraela ma nakreślone nierealistyczne cele, jak całkowite zniszczenie Hamasu, i jest pod presją prawicowych radykałów, którzy marzą o wypędzeniu Palestyńczyków z Gazy i izraelskim zasiedleniu” – wyliczają „Stuttgarter Nachrichten”.
„Mediatorzy nie mają łatwo. Przez frustrację brakiem zdolności do kompromisu ze strony Hamasu z rozmów wycofał się emir Kataru. Wojna w Strefie Gazie trwa, może nawet eskalować, jeśli Izrael ponownie wyśle do Strefy wojska wycofane z Libanu. Potrzebny byłby nowy impuls – być może większa presja na Izrael ze strony nowego amerykańskiego rządu” – ocenia gazeta ze Stuttgartu.
„Za wcześnie, by świętować”
„Za wcześnie, by świętować. Wciąż mamy do czynienia nie ze stabilnym pokojem, a z przerwą. Nie wiadomo, czy uda się ją przedłużyć ponad planowane 60 dni. 60 dni to czas długi, a zawieszenie broni jest jak cienkie szkło, które się pokruszy, jeśli będzie zbyt mocno upakowane” – pisze „Kölner Stadt-Anzeiger”.
„Słabe punkty są znane: po pierwsze, Izrael ogłosił, że w każdej chwili zaatakuje ponownie, jeśli uzna to za konieczne – zawarł to nawet w jednym ze swoich porozumień z USA. To, jak określono próg konieczności, pozostaje kwestią otwartą. Pozostawia to przestrzeń na arbitralne decyzje, np. ze względu na wewnątrzpolityczne kalkulacje ws. władzy, które premierowi Benjaminowi Netanjahu obce nie są. Jeśli ktoś z którejś ze stron będzie chciał zerwać porozumienie pokojowe, ma stosunkowo łatwe zadanie” – pisze gazeta z Kolonii.
(DPA/mar)