Viktor Orban. Eksport niebezpiecznej ideologii
4 lutego 2020Większość Rumunów do tej pory nie miała pojęcia o istnieniu Ditrau. Z wyjątkiem okazałego, neogotyckiego kościoła pod wezwaniem Najświętszego Serca Jezusowego, wieś ta, położona na Seklerszczyźnie w południowo-wschodniej części Siedmiogrodu, wyróżnia się tylko tym, że jest zamieszkana głównie przez węgierską mniejszość narodową. Jednak od paru dni ta licząca niespełna pięć tysięcy osób gmina przykuwa uwagę opinii publicznej. Powód tego zainteresowania jest równie smutny, co absurdalny. Chodzi o wrogość wobec cudzoziemców.
Niedawno działająca tam firma "Ditrói Pékség", będąca sporą piekarnią zatrudniającą 60 pracowników, przyjęła dwóch wykwalifikowanych piekarzy ze Sri Lanki. Jej kierownictwo zdecydowało się na ten krok wskutek odpływu fachowej siły roboczej, braku odpowiednich ludzi i niskich płac, które nie były wystarczająco atrakcyjne dla miejscowych pracowników. Jednak z chwilą pojawienia się dwóch piekarzy ze Sri Lanki, przez wieś przetoczyła się fala nienawiści wobec cudzoziemców. Chociaż zatrudniono ich zgodnie z przepisami, większość mieszkańców wsi zażądała, aby Ditrau było "wolne od migrantów".
Ten przypadek jest wyjątkowy
Ksenofobiczne incydenty nie są w Rumunii niczym nowym. Sytuacja, do której doszło w Ditrau, mimo to ma charakter wyjątkowy. Ukazuje bowiem, w jaki sposób premier Węgier Viktor Orban stara się eksportować swój mało liberalny system ideologiczny do państw sąsiednich i tworzyć tam, w gminach zamieszkanych głównie przez węgierską mniejszość narodową, etniczne światy równoległe.
Ditrau, po węgiersku Ditró, podobnie jak zdecydowana większość wsi na Seklerszczyźnie, zamieszkana jest niemal wyłącznie przez Węgrów. Oprócz nich można w niej spotkać niewielką liczbę Romów, a Rumuni służą tylko w miejscowej policji. Seklerzy są bardzo katoliccy i uchodzą za tradycjonalistów i konserwatystów. Zdecydowana większość z nich od dawna czerpie informacje niemal wyłącznie z węgierskich mediów, pozostających pod wpływem rządu w Budapeszcie, które przekazują swym odbiorcom narodowo nacjonalistyczną i szowinistyczną ideologię Viktora Orbana. Pod względem narodowym i kulturowym większość Seklerów żyje duchowo na Węgrzech i czuje się tylko Węgrami. Rumunia nie jest dla nich żadnym punktem odniesienia.
Gdy piekarze ze Sri Lanki przybyli do Ditrau, na Facebooku dała o sobie znać anonimowa grupa pod nazwą "Ditrau wolne od migrantów". Na początku ubiegłego tygodnia około dwustu mieszkańców wsi wraz z sołtysem demonstrowało przeciwko rzekomemu zalaniu jej przez migrantów. Demonstrantom przewodził miejscowy katolicki proboszcz Károly Bíró. Równocześnie wynajemczyni mieszkania piekarzy ze Sri Lanki wymówiła im lokal pod wpływem gróźb kierowanych pod jej adresem i obaj mężczyźni musieli opuścić wieś.
– Ta sprawa ma oczywiste podłoże ksenofobiczne i bez wątpienia pozostaje pod wpływem węgierskich mediów w Siedmiogrodzie – mówi tamtejszy adwokat Péter Eckstein-Kovács, znany, liberalny przedstawiciel węgierskiej mniejszości narodowej w Rumunii w rozmowie z DW. W 2018 roku Eckstein wystąpił z Demokratycznego Związku Węgrów w Rumunii, największej partii reprezentującej interesy tej społeczności w Rumunii. W jego przekonaniu stała się ona de facto oddziałem partii Orbana Fidesz w Siedmiogrodzie.
Silny wpływ węgierskich mediów
Wpływ węgierskich mediów na węgierską mniejszość narodową w Rumunii od dawna bada żyjący w Siedmiogrodzie węgierski dziennikarz Zoltán Sipos z internetowej platformy "Atlatszo". Jego zdaniem w dużym stopniu przyczyniły się one do sytuacji, do której doszło w Ditrau. W rozmowie z DW Sipos powiedział, że "mamy do czynienia z dużym nasileniem propagandy rozpowszechnianej przez węgierskie media, która prowadzi do tworzenia się odrębnej i zamkniętej zarazem węgierskiej społeczności w Siedmiogrodzie".
W rumuńskim społeczeństwie wydarzenia w Ditrau odbiły się szerokim echem. Rumuńscy komentatorzy wypowiedzieli się o nich w wyjątkowo ostrych słowach. Po raz pierwszy eksport ideologii Orbana stał się przedmiotem dyskusji politycznej, w której zabrali głos reprezentanci różnych partii o różnym profilu oraz publicyści.
– Wskutek szczodrych dotacji finansowych, przekazywanych przez Budapeszt do Rumunii, Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii niemal całkowicie utracił swoją tożsamość – napisał dziennikarz Cristian Pantazi z portalu G4Media.
Z drugiej strony, niektórzy politycy rumuńscy, tacy jak były prezydent Traian Basescu, wykorzystują wydarzenia z Ditrau do ataków na węgierską mniejszość narodową. Demokratyczny Związek Węgrów w Rumunii zdystansował się kilka dni temu od tego przypadku ksenofobii i mowy nienawiści. Publicysta Árpád Kulcsár uznał to za mało wiarygodne, ponieważ ta partia często podżega swoich członków i sympatyków przeciwko Romom i Rumunom.
Sytuacja na miejscu jest jednak nieco bardziej skomplikowana. Część mieszkańców Ditrau rzeczywiście prezentuje postawy ksenofobiczne. Inni uczestnicy demonstracji przeciwko piekarzom ze Sri Lanki mają nie tyle kłopot z migrantami, co z polityką płacową piekarni, w której ich zatrudniono. Podczas spotkania mieszkańców wsi w ubiegłą sobotę okazało się, że kierownictwo piekarni uprawia płacowy dumping, który nie podoba się mieszkańcom Ditrau. Jej pracownikom często nie płacono także za nadgodziny. Właściciele piekarni temu zaprzeczają, ale sytuacja pozostaje napięta.
Miliony dla Węgrów w Rumunii
Największym problemem nadal jednak pozostaje sposób, w jaki rząd premiera Orbana finansowo wspiera węgierską mniejszość w Rumunii. Na ten cel rocznie przeznacza się dziesiątki milionów euro, które trafiają na konta różnych fundacji.
– Wszystko jest bardzo nieprzejrzyste i stwarza pewną zależność, nie tylko finansową, szkodliwą dla samodzielnego rozwoju węgierskiej mniejszości narodowej w Rumunii – mówi Sipos w rozmowie z DW.
Tego samego zdania jest Péter Eckstein-Kovács. – To dobrze, że Węgry wspierają swoją mniejszość, ale sposób, w jaki to robią, budzi wiele wątpliwości, gdy, na przykład, pomoc gospodarczą uzależnia się od kryterium etnicznego – mówi adwokat.