Ukraińskich gwardzistów szkolą ukraińscy Amerykanie
15 maja 2015Anton Bezmenow bierze głęboki oddech, zanim udziela odpowiedzi na pytanie, czy potrafi sobie wyobrazić, żeby walczyć w szeregach ukraińskiej armii. - Armia ukraińska przeżywa trudne czasy – odpowiada dyplomatycznie. Jest źle wyszkolona i niedofinansowana. Żołnierz USA o ukraińskich korzeniach szkoli z grupą 300 amerykańskich instruktorów ze 173. Brygady Powietrzno-desantowej, stacjonującej we Włoszech, żołnierzy Gwardii Narodowej na największym ukraińskim poligonie w Jaworowie.
Gdyby jego losy potoczyły się inaczej, być może nie byłby instruktorem, lecz uczniem. Anton Bezmenow był jeszcze dzieckiem, kiedy w 1999 roku rodzina wyjechała do USA. Obecnie mieszka w stanie Maryland. Urodził się w Mariupolu nad Morzem Azowskim. Tam, trochę dalej na wschód, przebiega front walk między ukraińską armią a oddziałami prorosyjskich separatystów.
Na wschód od Mariupolu ciągle naruszany jest rozejm uzgoniony w połowie lutego w Mińsku. Ale tym wszystkim Bezmenow nie chce sobie zaprzątać głowy. Mariupol i cała wojna są oddalone od poligonu w Jaworowie w obwodzie lwowskim o 1500 kilometrów. O tym, by Mariupol budził u niego jakiś sentyment nie ma zupełnie mowy.
Odgórna reforma armii
Jego rodzice też mieszkają w USA. Nie ma on już żadnych krewnych w Mariupolu, jedynie kilku dawnych kolegów ze szkoły. Ale kontakty z nimi też się urwały. Anton Bezmenow stał się po 16 latach życia w USA innym człowiekiem. Czuje się przede wszystkim żołnierzem armii Stanów Zjednoczonych.
– Ważne jest, żeby żołnierze zdobywali teraz wiedzę i zapamiętali, czego się nauczyli. Muszą stworzyć siły zbrojne i to od góry w dół – wyjaśnia. Nie wierzy on w demokratyczne przemiany w zubożałej i przeżartej korupcją armii Ukrainy.
– Do czasu obalenia reżimu Janukowycza armia ukraińska służyła proreżimowym dowódcom do lukratywnego biznesu – zauważa Bezmenow. Jego opinię podziela większość żołnierzy Gwardii Narodowej, którzy w nowym umundurowaniu ćwiczą na strzelnicy pod nadzorem instruktorów z USA. Mundury nie są jednolite, niekóre są z Bundeswehry czy ukraińskiej milicji ze starym napisem „milicja” na plecach.
Szkolenie dla 900 gwardzistów
Amerykańscy instruktorzy wyrażają się o szkolonych gwardzistach w samych superlatywach. – To są dobrzy żołnierze – mówi oficer prasowy Aleksander Skripniczuk, który z Ukrainy wyemigrował przed dziesięciu laty. – Dowiedziałem się o sytuacji na Ukrainie z telewizyjnych wiadomości. Mam nadzieję, że teraz wszystko idzie ku lepszemu – zaznacza. Także dzięki pomocy Stanów Zjednoczonych, które chcą do października wyszkolić 900 gwardzistów.
Niektórych ukraińskich żołnierzy dziwi, że ktoś ich ciągle filmuje. Na początku maja na poligon zaproszono dziennikarzy. Oficer prasowy Skripniczuk rozmawia na przemian po angielsku i ukraińsku. Mierzi go, że wciąż musi dyskutować z wartownikami.
– Znów nikt ich nie poinformował – zżyma się, bo wartownicy nie chcą przepuścić ekipy dziennikarzy zaproszonych na tajny poligon. Tak duża otwartość wobec prasy zaskakuje ukraińskich wartowników. Aleksander Skripniczuk wzdycha, że życzy swojej ojczyźnie wszystkiego najlepszego, ale jest szczęśliwy, że dzisiaj mieszka w USA.
Frank Hofmann / Barbara Cöllen