Tajemnice Volkera Schloendorffa
1 grudnia 2009„Blaszany bębenek” będzie dłuższy i to aż o pół godziny od wersji, która zdobyła Oskara i Złotą Palmę na Festiwalu w Cannes.
Czy to zamysł artystyczny? Nie, raczej dzieło przypadku. Porządkując piwnicę, Schloendorff natrafił na zapomnianą skrzynię. Było w niej 60 kaset z taśmami, nakręconymi w czasie pracy nad „Blaszanym bębenkiem”. Film powstał 30 lat temu, ale w myślach reżysera wciąż odżywa.
Jego życie, jego filmy
Gdy na „Bębenek” spadł deszcz nagród, wielki nauczyciel Schloendorffa, mistrz kina francuskiego, Louis Malle, powiedział mu „teraz zaczną się twoje cierpienia”. Ta przenośnia oznaczała potrzebę ciągłych poszukiwań twórczych i refleksyjne powroty do niezwykłej opowieści – według Guentera Grassa – o Polakach i Niemcach w Wolnym Mieście Gdańsk. Tak też się stało.
Francja i Polska odgrywają w moim życiu rolę szczególną, wyjawił 70-letni dziś Schloendorff na spotkaniu, otwierającym przegląd jego filmów i prezentację polskiego wydania autobiograficznej książki „Światło, cień i ruch – moje życie i moje filmy”. Francja miała dla niego szczególne znacznie. Jako chłopak wyjechał tam na dwumiesięczny kurs języka i pozostał 10 lat, zafascynowany powojennym kinem francuskim. Był asystentem Louisa Malle (‘Viva Maria”, „Szmery w sercu”, „Życie złodzieja”). Pewnego razu Malle zwrócił się do swego asystenta słowami: „Przestałeś być drugim reżyserem, stałeś się sędzią!’ Schloendorff rozpoczął samodzielną pracę filmową.
Starcie z Walentynowicz
Polska fascynowała go też dość wcześnie, również dzięki filmom. „Popiół i diament", a także „Kanał”. Pamięta - jak mówi - scenę po scenie. Później przyszedł Grass i „Blaszany bębenek”. Wreszcie epoka „Solidarności”, Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz. Legendarna suwnicowa zrobiła na nim kolosalne wrażenie; sierota, długi czas analfabetka, kobieta o niezwykłym poczuciu sprawiedliwości społecznej. Gdy po 30 latach pracy w stoczni zostaje karnie zwolniona, strajkuje jej brygada, potem stocznia, wreszcie cały kraj…. Schloendorff mówi, że wprost musiał zrobić film o Walentynowicz. Gdy powiedział to bohaterce, ona zdecydowanie zaprotestowała, położyła na stole plik papierów i rzuciła krótko do zaskoczonego reżysera: „O tym powinien pan nakręcić film!”. Co to za papiery? - zapytał Schloendorff. „Dowody, że Wałęsa był agentem”, odparła Walentynowicz. Poróżnili się w tej sprawie.
"Strajk", z Andrzejem Chyrą, który wcielił się w postać bohatera, wzorowanego na Lechu Wałęsie, powstał w 2006 roku. Był kręcony w stoczni gdańskiej. Okres ten Schloendorff nazywa jednym z najciekawszych w życiu. W Niemczech film miał o wiele większe powodzenie niż w Polsce. Ale wkrótce będzie można go zobaczyć w kinie „Iluzjon” w Warszawie.
4 miasta, 25 filmów
W stolicy retrospektywa trwa do 13 grudnia. Potem przegląd filmów Schloendorffa będzie odbywać się w innych miastach: w Lublinie (14-20 grudnia, Kino Studyjne Chatka Żaka), Krakowie (15-21 stycznia, Kino Pod Baranami) i Gdańsku (18-24 stycznia, Kino Żak). Pokazy zostały przegotowane we współpracy z Instytutem Goethego.
Publiczność ma szansę obejrzeć 15 wybranych dzieł z 40-letniego dorobku reżyserskiego Schloendorffa. Będą to m.in.: "Niepokoje wychowanka Toerlessa" (1966), "Nagłe bogactwo biednych ludzi z Kombach" (1971), "Niemcy jesienią" (1978), "Utracona cześć Katarzyny Blum" (1975), "Strzał z litości" (1976), "Blaszany bębenek" (1979), "Miłość Swanna" (1983), "Homo Faber" (1990), "Śmierć komiwojażera" (1985), "Król olch" (1996), "Ulzhan" (2007), no i,oczywiście, „Strajk”.
Na otwarcie warszawskiego pokazu pokazano "Legendę Rity" z 2000 roku. Film został ukoronowany za główne role. Aktorki, Bibiana Beglau i Nadja Uhl zostały nagrodzone Srebrnym Niedźwiedziem na Berlinale. Jury przewodniczył wówczas Andrzej Wajda. Film opowiada, opartą na autentycznym podłożu, historię niemiecko-niemiecką. Po kilku zamachach w RFN, grupka terrorystów ucieka do NRD i tam, pod skrzydłami Stasi, otrzymuje nową tożsamośc i rozpoczyna życie wśród wschodnioniemieckiej klasy robotniczej. Pada mur i wszystko dookoła się zmienia. I tak mocno dramtyczna historia nabiera niesłychanego tempa. Ten film, jak wiele innych dzieł Schloendorffa, jest jakby połączeniem fabuły i dokumentu, wzniosłości i groteski, refleksyjności i ekspresjonizmem. To jestwłaśnie wpływ szkoły mistrza Louisa Malle'a.
Michał Jaranowski
red.odp.: Małgorzata Matzke