Schlöndorff wird 70
28 marca 2009Volker Schlöndorff nie bez racji uchodzi za specjalistę od filmowych adaptacji powieści i nowel. Sfilmował - między innymi - "Niepokoje wychowanka Törlessa" Roberta Musila, "Utraconą cześć Katarzyna Blum" Heinricha Bölla i "Blaszany bębenek" Güntera Grassa. Na podstawie fragmentów "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta nakręcił "Miłość Swanna" oraz "Homo Faber", według powieści Maxa Frischa pod tym samym tytułem. Przeniósł także z sukcesem na ekran znaną sztukę Arthura Millera "Śmierć komiwojażera".
Adaptacje literatury także w USA
Tak jak dla wielu innych reżyserów europejskich, Oskar był dla Schlöndorfa przepustką do Hollywood. W odróżnieniu od większości z nich nigdy nie próbował się jednak tam na siłę amerykanizować, tylko pozostał wierny gatunkowi, w którym czuł się najlepiej: adaptacji dzieł literackich. W "Śmierci komiwojażera" z 1985 r. zagrał Dustin Hoffman. Niezłą obsadę miała też nakręcona w latach 1989/90 "Opowieść podręcznej" na podstawie modnej wtedy powieści Margaret Atwood.
Książki zawsze odgrywały w jego życiu ważną rolę. Może dlatego, że wcześnie stracił matkę, a zajęty pracą ojciec - lekarz, nie mógł mu poświęcić dużo czasu. Niezawodnym towarzyszem młodego Schlöndorffa stała się więc książka. Jak potem wspominał, każdego wieczora szedł z nią do łóżka i czytał ją tak długo, aż ojciec tracił cierpliwość i zmuszał go do zgaszenia światła.
Równie wcześnie zaczął interesować się filmem. Najwyraźniej nie widział sprzeczności między słowem pisanym i ruchomymi obrazami na ekranie, tylko dostrzegał w nich dwie, dające sią ze sobą pogodzić, metody przedstawiania rzeczywistości. Nic więc dziwnego, że jego debiutancki film z 1966 r. był adaptacją powieści Roberta Musila "Niepokoje wychowanka Törlessa". Dziwić może jedynie, że tak dobrze poradził sobie z tak trudnym tekstem, który - zdaniem wielu - niełatwo jest sfilmować. Schlöndorffowi nie tylko się to udało, ale przy okazji wypracował charakterystyczny dla siebie styl, który wyróżnia jego filmy na tle innych. Jego szczytowym osiągnięciem w tej materii byl - oczywiście - "Blaszany bębenek". Spodobał się nawet Grassowi, a to o czymś mówi, jako że Grass jest z notorycznym malkontentem i z założenia nic mu się nie podoba.
Schlöndorff: Niemiec-kosmopolita
Schlöndorff sporą część życia spędził za granicą. W USA, ale także we Francji, w latach 50-tych. We Francji chodził do szkoły, studiował i - przede wszystkim - nauczył się filmowego rzemiosła asystując o boku takich mistrzów francuskiej "nowej fali" jak Jean-Pierre Melville, Alain Resnais i - zwłaszcza - Luis Malle. Ten ostatni na zawsze pozostał jego niedoścignionym wzorem najlepszym i najwierniejszym przyjacielem. Później Schlöndoff raz jeszcze powrócił do Francji aby w roku 1982 nakręcić "Miłość Swanna" opartą na motywach "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta. Krytyka uznała ten film za stracony czas, ale czy w ogóle można sfilmować Prousta i czy komuś udało się lepiej od Schlöndorffa?
Schlöndorff: reżyser polityczny
Od 1975 roku, to jest: po nakręceniu "Utraconej czci Katarzyny Blum" na podstawie noweli Bölla poświęconej narastającemu w Niemczech problemowi terroryzmu i - zwłaszcza - coraz większej roli masmediów, coraz śmielej manipulujących społeczeństwem, Schlöndorff zaczął uchodzić za reżysera zaangażowanego politycznie. Ugruntował tę opinię satyrycznym obrazem "Niemcy jesienią" z 1978 roku i dokumentalnym filmem "Wojna i pokój" z roku 1982.
Ostatnio powrócił do problematyki politycznej, poruszając w filmie "Dziewiąty dzień" kwestię winy i odpowiedzialności w czasach III Rzeszy. Polityka była również wątkiem przewodnim "Strajku", osadzonego w realiach walki z komunizmem w Polsce wczesnych lat 80., który jednak ma dosyć luźny związek z faktami. Przez jakiż czas Schlöndorff był także szefem miasteczka filmowego w Babelsbergu, ale rola menadżera zdecydowanie mniej mu odpowiadała niż rola reżysera. 31 marca Schlöndorf obchodzi 70 urodziny. Wciąż czuje się młodo i ma wiele planów.