"Media w RFN są stosunkowo wolne od wpływu władzy "
11 stycznia 2016„W Niemczech funkcjonuje powiedzenie: 'cuius regio' – eius radio, a więc 'czyja władza – tego radio'”, napisał polski minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w liście otwartym do unijnego komisarza ds. gospodarki cyfrowej i społeczeństwa Guenthera Oettingera. Funkcjonowanie mediów w ojczyźnie Oettingera, Niemczech, sprowadza się „do prostej zasady, że szefów publicznych rozgłośni i telewizji wyznaczają politycy sprawujący aktualnie władzę”. Jak dalej napisał m.in. Ziobro: „Ustawa o mediach, nad którą pracuje polski rząd, przewiduje znacznie bardziej demokratyczne rozwiązania. Zakłada, że Radę Narodową mediów będą wybierać prezydent i obie izby parlamentu”.
Nic nie jest perfekcyjne
– Po pierwsze apeluję o prowadzenie rzeczowego dialogu, przez obydwie strony – powiedziała w rozmowie z Deutsche Welle Ruth Hieronymi, była posłanka do Parlamentu Europejskiego, obecna przewodnicząca Rady Nadzorczej Westdeutscher Ruddfunk (WDR), największej w Niemczech stacji radiowo-telewizyjnej.
Właśnie rady nadzorcze (Rundfunkrat) są w Niemczech organami, które czuwają nad przestrzeganiem przez media publiczne ich zadań. A ich podstawowym zadaniem jest, mówiąc najprościej, zaspokojenie potrzeb informacyjnych, doradczych, edukacyjnych i rozrywkowych społeczeństwa. Publiczne radio i telewizja mają przy tym dotrzeć do możliwie wielu grup odbiorców uwzględniając jednocześnie różnorodność panującą w kraju – polityczną, społeczną i kulturową.
Zdaniem byłej europosłanki, wbrew twierdzeniu polskiego polityka: – Myślę, że można powiedzieć, że media publiczne w Niemczech są stosunkowo wolne od wpływu władzy państwowej, chociaż oczywiście także one nie są idealne.
Ruth Hieronymi wskazała przy tym na ubiegłoroczną decyzję Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że skład rady nadzorczej drugiego programu niemieckiej telewizji publicznej ZDF nie jest zgodny z Konstytucją. – Ale oznacza to też, co jest bardzo ważne, że Trybunał Konstytucyjny może zbadać również przestrzeganie prawa przez stacje radiowo-telewizyjne – zaznaczyła w rozmowie z DW znawczyni tematu.
Wątpliwości TK
Ze względu na federalną strukturę państwa trudno porównywać sytuację mediów w Niemczech i w Polsce w skali jeden do jednego. Każdy kraj federalny ma słówko do powiedzenia, w każdym ramy prawne ustalające funkcjonowanie rad nadzorczych landowych rozgłośni radiowo-telewizyjnych (takich jak np. WDR, NDR, MDR czy Bayerischer Rundfunk) mogą się różnić. Wszędzie jednak rolą rad nadzorczych jest czuwanie nad przestrzeganiem przez rozgłośnie ich zadań.
W skład rad nadzorczych wchodzą przedstawiciele partii politycznych, związków zawodowych, kościołów, stowarzyszeń i organizacji społecznych. Każda rada nadzorcza ma reprezentować przekrój społeczeństwa. Nie zawsze tak jest.
Przykładem jest rada nadzorcza ZDF, ogólnoniemieckiego programu telewizyjnego. Gremium nadzorcze składa się z 77 członków. Są tam przedstawiciele krajów federalnych, rządu, partii, Kościoła ewangelickiego i katolickiego, Centralnej Rady Żydów w Niemczech, związków zawodowych, związku pracodawców, izb przemysłowych i handlowych, związku dziennikarzy, organizacji charytatywnych, ochrony środowiska, także reprezentanci Związku Wypędzonych i Związku Ofiar Stalinizmu. 16 członków rady nadzorczej ZDF w tym 77-osobowym gremium to mianowani przez premierów poszczególnych krajów związkowych przedstawiciele oświaty i wychowania, kultury i sztuki, organizacji ochrony konsumenta i ochrony zwierząt.
Mimo tak szerokiej reprezentacji najróżniejszych grup społecznych w marcu 2014 Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał, że ciągle jeszcze zbyt duży wpływ mają przedstawiciele partii i władz państwowych – w gremiach nadzorczych ZDF jest to ponad 40 procent. Wolą sędziów Trybunału najpóźniej do czasu powołania następnej rady nadzorczej, do lata 2016 musi się to zmienić. Udział „bliskich władzy” członków gremiów nadzorczych może wynosić maksymalnie jedną trzecią całego składu.
Ponieważ reprezentowane są w tych gremiach Kościoły, niezgodny z konstytucją jest też brak w nich przedstawicieli ateistów i agnostyków. Decyzja Trybunału odnosi się do wszystkich programów publicznego radia i telewizji w Niemczech.
Próby politycznego wpływu
Do Trybunału w Karlsruhe skarga wniesiona m.in. przez Bawarię i Hesję trafiła po tzw. sprawie Brendera. Były redaktor naczelny ZDF Nikolaus Brender wyjawił w 2012 r. w wywiadzie dla tygodnika „Die Zeit”, że w początkach jego urzędowania politycy, zwłaszcza chadeccy, mieli zwyczaj telefonowania bezpośrednio do dziennikarzy i wywierania wpływu na kształt ich materiałów. Kiedy Brender zagroził, że upubliczni te próby wywierania presji, skończyły się one. Przedłużeniu umowy z Brenderem jako redaktorem naczelnym ZDF skutecznie zapobiegli jednak politycy, głównie CSU. Po wybuchu publicznej dyskusji sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego.
Także Ruth Hieronymi nie zaprzecza, że politycy próbowali wpływać na kształt publicznych mediów w Niemczech. – Tak, ale w ostatnich latach wyraźnie zostało to zredukowane. Częściowo dzięki regulacjom prawnym - zaznaczyła w rozmowie z DW.
Co jest natomiast niepokojące w Polsce, to przede wszystkim możliwość powołania przez rząd osób odpowiedzialnych za kształt telewizji publicznej.
– Także niemieckie prawo nie jest perfekcyjne i nie powinniśmy się zachowywać tak, jakby wszystko było tylko czarne i białe. Ale powinniśmy się wymieniać posiadanymi doświadczeniami. I takie jest moje życzenie, żeby politycy w Europie, zarówno w Niemczech jak i Polsce rozmawiali z sobą, rzeczowo – apeluje szefowa rady nadzorczej WDR.
Elżbieta Stasik