Porządki na przejściach granicznych. Znikają ostatnie ślady dawnej epoki
6 października 2012Przez pięć lat, jakie minęły od wejścia Polski do strefy Schengen, wjazd na most łączący Frankfurt nad Odrą i Słubice wyglądał tak, jakby w każdej chwili mieli pojawić się na nim pogranicznicy i zażądać paszportów. W pierwszym roku od zniesienia kontroli granicznych zlikwidowano tylko zagradzające przejazd budki kontrolne i część betonowych murków. Zostało zadaszenie dawnego przejścia granicznego, przeklinane przez kierowców uliczne wysepki i coraz bardziej obdrapane budynki straży granicznej. Władze Frankfurtu i instytucje federalne latami nie mogły się porozumieć, w czyjej gestii leży demontaż tych obiektów.
Jak berliński mur
Mieszkańcy przestali zauważać zawalidrogi. Dostrzegli dopiero ich brak, kiedy w połowie września br. rozpoczęła się rozbiórka stalowo-szklanego zadaszenia. Przez niespełna dwa tygodnie zadaszenie i resztki betonowych wysepek zniknęły. Docelowo wjazd na most ma być odnowiony i poszerzony, planowane jest dodatkowe oświetlenie i szeroki pas dla rowerzystów. W byłych budynkach pograniczników gościć ma kultura.
Nie wszystkim się to podoba. - To był kawał historii, tak jak berliński mur. Powinny zostać przynajmniej ślady przeszłości - krytykuje jeden z mieszkańców Frankfurtu. - Dobrze, że nie ma kontroli, ale kto za kilka lat będzie pamiętał, co tu się działo w przeszłości? - dodaje.
Sytuację prawie jak sprzed Schengen – korki na granicy, boleśnie odczuli handlarze w Słubicach. Na czas zamknięcia mostu samochody, a dziennie przejeżdża ich przez most około 18 tys., musiały docierać do miasta przez oddalone paręnaście kilometrów Świecko. Przez dwa tygodnie zamknięcia miejskiego mostu słubiccy handlarze odnotowali spadek obrotów o połowę, stacje benzynowe straciły cztery piąte klientów.
Zapomniany pas ziemi
Na polsko-niemieckiej granicy istniało do 20 grudnia 2007 r. czterdzieści przejść granicznych. Zwłaszcza na małych, dla pieszych i rowerzystów, o istnieniu granicy świadczą dziś już tylko słupy graniczne. Inne zostały zagospodarowane, bądź są zagospodarowywane. - To są atrakcyjne miejsca i obiekty, ale na terenach, które przez dziesięciolecia były zapomnianym pasem ziemi, pozbawionym w promieniu 20-30 km jakichkolwiek inwestycji. Teraz powinno się wykorzystać ich potencjał dla rozwoju regionu - mówi starosta żarski, Marek Cieślak.
Na terenie powiatu żarskiego były przejścia w Olszynie, Przewozie i Łęknicy. W tej ostatniej granicy już się nie zauważa, w dawnych granicznych obiektach jest stacja obsługi podróżnych. W Przewozie obiekt kupił prywatny inwestor, który planuje urządzenie w nich domu spokojnej starości. Olszynę kupił od skarbu państwa powiat. - Obiekty dawnego terminalu są w bardzo dobrym stanie, miały w końcu zaledwie 12 lat. Niezwykle korzystne jest miejsce, skomunikowane z siecią europejskich autostrad - tłumaczy starosta Cieślak. Powiat widziałby tam np. centrum logistyczno-transportowe ukierunkowane na obsługę ruchu międzynarodowego. - Ludzie tam się zatrzymują, robią zakupy, będą chcieli przenocować, coś zjeść. Mamy firmę zainteresowaną zlokalizowaniem tam magazynów - podkreśla starosta żarski. - To nie są bogate okolice, po jednej i drugiej stronie granicy – dodaje – ale mamy dzielnych wójtów i burmistrzów, którzy dbają o to, by życie gospodarcze tu kwitło. Zmiana myślenia o tych terenach, jaka nastąpiła przez 20 ostatnich lat, zrobiła swoje. Jesteśmy otwarci, czekamy na oferty.
Na oferty czeka też terminal w Gubinku zarządzany przez starostwo krośnieńskie. W tym roku powiat zdecydował się sprzedać obiekt. - Jak większość gmin i powiatów potrzebujemy pieniędzy - mówi wicestarosta krośnieński Grzegorz Świtalski. Samo tylko utrzymanie obiektu kosztuje powiat około 300 tys. złotych rocznie. Co powstanie na dawnym terminalu, nie wiadomo. Starostwo wygasza umowy z dzierżawcami i szykuje ofertę przetargową. - Liczymy, że znajdzie się przedsiębiorca, który może będzie chciał zbudować tam hotel, może stację benzynową. Jesteśmy otwarci na potencjalnych inwestorów - stwierdza Grzegorz Świtalski.
Mieszkania i biura na granicy
Sensację w lokalnych, niemieckich mediach wywołał swego czasu Kostrzyń, który zdecydował się przenieść na granicę urząd miasta. "Trudno o lepszą wizytówkę miasta”, chwaliły media w Niemczech. Kostrzyń musiał sobie wywalczyć prawo do zagospodarowania dawnych obiektów granicznych, bo apetyt miał na nie także powiat. Sceptyczni byli również Kostrzynianie, którym odległość z centrum miasta wydawała się za duża. Dziś urząd miasta funkcjonuje, jakby nigdy nie znajdował się gdzie indziej.
Także urząd, bo zakład gospodarki komunalnej wprowadził się do budynków na dawnym przejściu w Rosówku, użytkowanych kiedyś przez niemieckie służby graniczne. Baraki, służące w tym samym Rosówku polskim celnikom i służbom granicznym, gmina Kołbaskowo przeznacza na mieszkania socjalne. Komunalnych mieszkań brakuje, rozwiązanie to przynajmniej częściowo odciąży gminę.
Podróż wzdłuż polsko-niemieckiej granicy pokazuje, że pomysłów na wykorzystanie obiektów służących kiedyś do jej strzeżenia nie brakuje. W prężnym jak zwykle Gubinie powstał punkt informacji turystyczno-gospodarczej. - Projekt unijny, ludzie korzystają - stwierdza krótko burmistrz Bartłomiej Bartczak. W Świecku funkcjonuje Polsko-Niemieckie Centrum Współpracy Służb Granicznych, Policyjnych i Celnych, i uruchomiony w tym roku pilotażowy projekt „Wspólna Polsko-Niemiecka Placówka”. W Zgorzelcu teren po byłym przejściu granicznym kupił prywatny, zgorzelecki przedsiębiorca. Co planuje, jeszcze nie wiadomo. W mieście mówi się o centrum handlowym. W Świnoujściu, Lubieszynie, Krajniku, na przejściu kolejowym w Kunowicach granicę przejeżdża się, jakby się przechodziło na drugą stronę ulicy.
Nie do poznania jest też graniczny most Frankfurt / Słubice. Wpisana już niemal w krajobraz odrzańskiego nabrzeża konstrukcja zadaszenia zniknęła. Niemal punktualnie na Dzień Zjednoczenia Niemiec most znowu został otwarty dla ruchu. Niemieccy klienci i handlowcy w Słubicach odetchnęli.
Elżbieta Stasik
red. odp.: Andrzej Pawlak / du