Niemiecka prasa o sytuacji w CDU: brak przywództwa trucizną
12 lutego 2020„Sueddeutsche Zeitung” pisze: „CDU w porozumieniu z CSU zacznie szukać kandydata na kanclerza. A ponieważ Markus Soeder nie chce nim być, to prawdopodobnie zostanie nim ktoś z CDU, kto będzie stał też na czele partii. Prawdopodobnie dojdzie do tego o wiele szybciej, niż zapowiadały gremia przywódcze (...). W momencie podejmowania decyzji odnośnie nowego kierownictwa stoi także do dyspozycji kanclerstwo Merkel - nieformalnie, ale politycznie. Im bardziej nowy kandydat myśli wyłącznie o swoim własnym profilu, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że między kanclerz i nowym liderem partii dojdzie przez rok czy nawet dłużej do dobrej współpracy. Jeśli «z godnością» oznacza dla Merkel przede wszystkim «samodzielnie», to musi ona wtedy sama zadecydować, czy korzyści z jej pozostania na stanowisku wciąż przeważają nad szkodami, które w najgorszym wypadku zostałyby wyrządzone, gdyby przy jej boku poległ kolejny przewodniczący CDU”
„Muenchner Merkur” konstatuje:
„W chwili, kiedy Kramp-Karrenbauer pod nogi Merkel rzuciła kierownictwo partii, skończył się jej i tak już słaby autorytet. Jej plan poprowadzenia od podstaw wyboru kandydatów, co miałoby potrwać do lata, jest poronionym pomysłem. To, co teraz nadejdzie, można porównać do partyzanckiej walki, która dotrze do najniższych struktur partyjnych, jeśli przywódcy obu skrzydeł CDU: Armin Laschet i Friedrich Merz nie dojdą do porozumienia. Kompromisowym kandydatem mógłby być Markus Soeder (...). Jednak zaaprobowanie tego rozwiązania mogłoby być dla ego obu dominujących osobników CDU przeszkodą nie do pokonania. Nie - ten harmonogram nie sprawdzi się. Jeśli jednak CDU go przeforsuje, Niemcy będą miały latem dwie nowe partie ludowe - Zielonych i AfD. I jedną byłą partię ludową”.
Według „Frankfurter Rundschau”
„Sytuacja w Turyngii ma znaczenie ogólnonarodowe. Tam ukazało się na małą skalę to, co zagraża w wielkim stopniu całemu krajowi. Jest jeszcze czas, by wyciągnąć z tego wnioski. Jeśli ma powstać coś takiego jak «nowe centrum», nie może to być punkt geograficzny na politycznej mapie, potrzebujemy być może nowego pojęcia. To, co może się pojawić, musi być podstawą tego społeczeństwa bazującą na humanitaryzmie, solidarności, współpracy i wzajemnym szacunku. Podstawą, na której ludzie mogą się indywidualnie rozwijać - a nie centrum, które trzyma ich wraz z lękami w ryzach i omamia mitami”.
W „Nuernberger Nachrichten” czytamy:
„CDU musi szybko zapełnić programową próżnię. W epoce Merkel wydawało się - i na pewno było to przez kanclerz zamierzone - że partia nie potrzebuje żadnego programu do rządzenia. W ten sposób dochodziło do skrajnego umocnienia władzy kierownictwa, co dla CDU było o wiele ważniejsze niż dla SPD z jej wyniszczającymi kłótniami. A teraz stoi przed nimi CDU”.
„Frankfurter Allgemene Zeitung” analizuje:
„W tym kryzysie brak przywództwa byłby dla tej partii de facto trucizną. Desperacko potrzebuje ona kogoś, kto by ją zjednoczył i nadał kierunek. Po dotychczasowych doświadczeniach nikt się nie sprzeciwia żądaniu Kramp-Karrenbauer, by osoba ta była również kandydatem na kanclerza. Ale każdemu, kto półtora roku przed datą wyborów ogłoszony zostanie kandydatem, grozi zużycie. To ryzyko byłoby szczególnie duże, gdyż kandydat Unii chadeckiej (bo CSU też tu decyduje) musi się wyspecjalizować u boku kanclerz, która broni własnego politycznego dorobku życiowego jak lwica swoich młodych. Również Kramp-Karrenbauer poniosła z tego powodu klęskę. Pazury kanclerz w nie mniejszym stopniu poczują także: Merz, Spahn czy Laschet”.