Mołdawia ofiarą embarga Rosji. UE idzie w sukurs
26 lipca 2014Rosja także i teraz dotrzymuje słowa: gospodarcze restrykcje nakłada tym razem na Mołdawię, która podpisała i ratyfikowała układ stowarzyszeniowy i układ o wolnym handlu z UE. Zakazuje wwozu wszystkich owoców z Republiki Mołdawskiej do Federacji Rosyjskiej - nawet, jeżeli jest to tylko prowiant na drogę czy owoce w podręcznym bagażu. Ale to jeszcze nie wszystko: ministerstwo gospodarki w Moskwie chce wymówić ustalenia, wedle których mołdawskie produkty, takie jak jak wino, owoce, mięso, warzywa i zboża nie podlegały cłu.
Mołdawia wraz z Gruzją pod koniec czerwca br. podpisały układy stowarzyszeniowe z UE, także w sprawie swobodnej wymiany towarowej. Moskwa kilkakrotnie sygnalizowała, że będzie reagować na zbliżenie się tych dawnych republik sowieckiego imperium do Europy. Unia Europejska jest co prawda od kilku lat najważniejszym partnerem handlowym Republiki Mołdawskiej, ale Rosja wciąż pozostaje jej najważniejszym, bezpośrednim partnerem w dwustronnej wymianie handlowej.
Reakcja z Kiszyniowa
Minister rolnictwa Mołdawii Vasile Bumacov dostrzega w tym jednostronnym posunięciu Moskwy przesadną reakcję Kremla na podpisanie układu stowarzyszeniowego. - Rosjanie argumentują, że chodzi o ochronę rosyjskich konsumentów, ale wiadomo, że to tylko wymówka. Poinformowano nas, że w przypadku importowanych z Mołdawii konserw nie zgadzała się podawana objętość. Zwroty naszego eksportu z tego powodu nie przekraczały jednego procenta - wyjaśnia Bumacov. Mołdawscy producenci nie mają sobie równych i niczemu nie zawinili.
Straty, jakie jego kraj poniesie z tytułu tego embarga minister rolnictwa szacuje na - w przeliczeniu - 80 mln euro. To ogromna suma dla małej i biednej Mołdawii.
Wezwał on Mołdawian, by postępowali tak jak po embargu na mołdawskie wino w roku 2006. Wtedy producenci win w stu procentach przerzucili się na inne rynki i nie odczuli tej restrykcji. Podobnie powinni postąpić teraz producenci owoców i warzyw i szukać nowych rynków zbytu. - Rząd Mołdawii będzie ich wspierał, jak tylko będzie mógł, żeby ten koszmar minął - mówi minister rolnictwa.
Rosja pcha Mołdawię w ramiona Europy
Premier rządu w Kiszyniowie Iurie Leanca w takim obrocie spraw dostrzega szansę dla swojego kraju. - Decyzja Rosji, by zakazać importu owoców, konserw i mięsa przyspieszy tylko implementację układu stowarzyszeniowego - powiedział. Wezwał swój rząd do podjęcia konkretnych działań, tak żeby mołdawskie winogrona, jabłka i śliwki mogły trafić na unijne stoły już od 1 sierpnia br., czyli dwa miesiące wcześniej niż planowano.
Chce wdrożyć także krajowy program wspierania rodzimego rolnictwa: każdy uczeń i każdy żołnierz ma codziennie dostawać deputat: jedno jabłko. Dzięki temu programowi, który kosztować będzie rząd 10 mln euro, mają zostać zminimalizowane straty ponoszone przez rolników. Myśli się też o kompensacji dalszych strat.
Unia Europejska ze swej strony chce już na jesieni podwoić importy mołdawskich owoców i warzyw, jak poinformował komisarz zdrowia i ochrony konsumenta Tonio Borg. Na przykład samych jabłek ma trafić na rynek UE 80 tys. ton. Potwierdził przy tym, że standard mołdawskich produktów jest bardzo wysoki i dzięki UE przed tym krajem mogłyby otworzyć się rynki światowe.
Brukselski komisarz ds. poszerzenia UE i komisarz handlu potwierdzili, że ze względu na rosyjskie embargo umowa z Republiką Mołdawską może wejść w życie przed pierwszym października.
Następny cios Rosji: robotnicy
Na tym jednak rosyjskie restrykcje się zapewne nie skończą. Rząd w Kiszyniowie spodziewa się, że Moskwa zacznie wyrzucać mołdawskich robotników. Pierwszy sygnał już jest: Rosja przestała przedłużyć im zezwolenia na pracę. Może to dotknąć 265 tys. mołdawskich robotników. Ogółem w Rosji zatrudnionych jest 500 do 700 tysięcy Mołdawian. Zarabiane przez nich pieniądze są ważnym elementem dochodu narodowego Mołdawii. W roku 2013 było to prawie miliard euro, czyli prawie 19 proc. mołdawskiego PKB i prawie połowa przekazów pieniężnych z zagranicy, docierających do tego kraju.
Jeżeli to źródło wyschnie, rząd w Kiszyniowie obawia się spadku konsumpcji i ogólnego spadku poziomu życia. Z drugiej strony wydalenie robotników z Rosji może oznaczać, że wielu z nich uda się do UE w poszukiwaniu pracy. Wielu Mołdawian, jak podają oficjalne rumuńskie źródła, jest w posiadaniu rumuńskich paszportów, bo mają rumuńskie pochodzenie. Tym samym mogą legalnie szukać pracy na unijnym rynku zatrudnienia.
Vitalie Calugareanu / Małgorzata Matzke