Doktryna Putina. Byłe republiki ZSRR boją się ekspansji Rosji
12 marca 2014Na płocie ukraińskiej ambasady w Rydze wiszą kwiaty. Zawiesili je łotewscy demonstranci w proteście przeciwko rosyjskiej interwencji na Krymie. Wielu Łotyszy jest zaniepokojonych sytuacją na Ukrainie. ‒ Nam również w 1991 roku zagrażały sowieckie czołgi ‒ przypomina jedna z demonstrantek próby Rosji zapobieżenia niepodległości Łotwy po upadku ZSRR. Historycznie i etnicznie sytuacja Łotwy jest porównywalna z obecną sytuacją na Ukrainie. Również na Łotwie mieszka wielu Rosjan: Prawie 27 procent społeczeństwa to Rosjanie. W stolicy Łotwy ‒ Rydze, Rosjanie stanowią aż 50 procent mieszkańców. Większość z nich przyjechała jeszcze za czasów Związku Radzieckiego.
Strach przed Rosją
‒ Dzisiaj Łotwa to społeczeństwo podzielone praktycznie na dwie części ‒ tłumaczy łotewska socjolog Arnis Kaktins. Na Łotwie są i rosyjskie, i łotewskie szkoły, rosyjski teatr a także media. Podczas gdy finansowane w dużej mierze przez Moskwę media chwalą interwencję Rosji na Krymie, media łotewskie donoszą o protestach w Rydze przeciwko Putinowi.
‒ Tu, w kraju Rosjanie podziwiają Putina i kochają Rosję. Łotysze boją się Kremla ze względu na swoją traumatyczną historię ‒ objaśnia Kaktins w rozmowie z Deutsche Welle. ‒ Kolektywna pamięć i wspomnienie o polityce ZSRR po 1940 roku są ciągle obecne i zwłaszcza starsi kojarzą je sobie teraz w obliczu sytuacji na Krymie ‒ tłumaczy Norbert Beckmann-Dierkes, szef Fundację im. Konrada Adenauera w Rydze. Z drugiej jednak strony Łotysze czują się pewniej mając po swojej stronie NATO i Unię Europejską.
Unia i NATO gwarantem bezpieczeństwa
‒ Rosjanie na Łotwie mówią wprawdzie jasno: Jesteśmy Rosjanami, ale także: Chcemy zostać na Łotwie, nie chcemy wracać do Rosji ‒ objaśnia Beckmann-Dierkes. Rosjanie nie chcą też zrezygnować z korzyści, jakie przynosi im członkowstwo Łotwy w UE.
Sabine Fischer z Fundacji Nauka i Polityka uważa, że interwencja Rosjan w krajach bałtyckich podobna tej na Krymie, jest mało prawdopodobna. ‒ Właśnie z tego powodu, że Kraje Bałtyckie już od 1999 roku są w NATO, a od 2004 w Unii Europejskiej ‒ tłumaczy Fischer. Inaczej ocenia sytuację w Mołdawii.
Najpierw Krym, a teraz Naddniestrze?
Dla dawnego sowieckiego satelity ‒ Mołdawii, wszystko to, co dzieje się na Ukrainie jest od 22 lat rzeczywistością. W 1992 roku rosyjscy separatyści, po krótkiej wojnie ogłosili powstanie własnego państwa ‒ nie uznawanej na arenie międzynarodowej Naddniestrzańskiej Republiki Mołdawskiej. Do dziś stacjonuje tam garnizon rosyjskiej armii, która oficjalnie jest gwarantem pokoju. Również gospodarczo skrawek ziemi długości 200 km i szerokości niespełna 6 km zależny jest od Rosji.
‒ Konflikt na Ukrainie a zwłaszcza na Krymie na pewno odbije się negatywnie na sytuacji w Mołdawii i kwestii Naddniestrza ‒ twierdzi Sabine Fischer. ‒ Bardzo możliwe, że w ciągu kilku nadchodzących miesięcy Rosja będzie chciała zinstrumentalizować ten konflikt. Jest to w dużej mierze związane z tym, że w sierpniu Mołdawia chce podpisać umowę stowarzyszeniową z Unią Europejską ‒ objaśnia Fischer.
Nowe obawy w Mołdawii
Również amerykański ekspert Mike Rogers uważa taki rozwój wypadków za bardzo prawdopodobny. ‒ Następnym celem Putina będzie Naddniestrze i inne regiony ‒ twierdzi Rogers. W mołdawskiej stolicy, Kiszyniowie rośnie więc strach przed rosyjską interwencją. Także z powodów wydarzeń w Gaugazji na południu Mołdawii. W referendum na początku lutego br. aż 98,5 procent obywateli opowiedziało się za unią celną z Rosją. Obserwatorzy nie wykluczają, że także tam maczała ręce Moskwa. Kryzys na Krymie może stać się okazją do powielania nowej ekspansywnej polityki Rosji.
Fakt, że rząd w Moskwie zastanawia się nad ustawą mającą ułatwić uzyskanie rosyjskiego obywatelstwa wszystkim rosyjskojęzycznym mieszkańcom byłych republik ZSRR, postrzegany jest jako sygnał ostrzegawczy. ‒ Wspólnocie międzynarodowej nie wolno biernie przypatrywać się temu, co dzieje się na Krymie ‒ twierdzi łotewski politolog Andris Spruds. ‒ Ustawa ta może być dla Rosji pretekstem do "obrony" rosyjskojęzycznych mieszkańców w każdym kraju. Zgodnie z mottem: nikt nie reaguje, więc zajmiemy kolejny kraj ‒ ostrzega Spruds.
Wulf Wilde / Aleksandra Wojnarowska
red. odp.: Elżbieta Stasik