„Mein Kampf”: Naziści mają łożyć na uchodźców
4 grudnia 2015Po 70 latach wygasają prawa autorskie i wydawnicze do „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Po 1945 roku właścicielką praw do tego programowego "dzieła" wodza III Rzeszy jest kraj związkowy Bawaria. Od tamtego czasu robiła wszystko, aby zapobiec przedrukowywaniu i rozpowszechnianiu tej publikacji w RFN i za granicą.
Tymczasem z końcem grudnia 2015 książka Hitlera stanie się własnością publiczną, a to znaczy, że z prawnego punktu widzenia można ją będzie drukować i rozpowszechniać bez ograniczeń.
W ub. roku szefowie resortów sprawiedliwości niemieckich krajów związkowych podjęli uchwałę, że wszystkimi dostępnymi środkami prawnymi będą zapobiegać publikacjom „Mein Kampf”. W razie wątpliwości w sprawach spornych rozstrzygać będą sądy.
Łatwy dostęp do „Mein Kampf”
Gdy gazeta „Stuttgarter Zeitung” zapytała miesiąc przed uwolnieniem praw do „Mein Kampf” Wolframa Pyta czy formująca się na nowo skrajna prawica posłuży się „Mein Kampf” jako instrukcją do stworzenia represyjnego państwa historyk odpowiedział twierdząco. Ale zauważył też, że sympatycy Hitlera mogli dotychczas bez przeszkód nabywać „Mein Kampf” w antykwariatach. Mają też dostęp w internecie do wszystkiego, co napisał Hitler i to w wielu językach. Mnóstwo egzemplarzy książki Hitlera zalega też na niemieckich strychach lub u dziadków na regałach, gdyż w hitlerowskich Niemczech nowożeńcy otrzymywali egzemplarz „Mein Kampf” w prezencie od urzędnika Stanu Cywilnego.
Do 1945 roku wydano 9,8 mln egzemplarzy tej książki. Obecnie można ją dziś kupić też przez ebay w cenie od 20 euro za zniszczone egzemplarze do 1000 euro za nowe. Według informacji zdobytych przez dziennikarzy dziennika "Die Welt" zagraniczne księgarnie internetowe nie wysyłają niemieckim klientom „Mein Kampf” do Niemiec na żaden adres, lecz deponują pod pewnym adresem w Szwajcarii.
Komentowana edycja "Mein Kampf”
Instytut Historii Współczesnej (IZF) w Monachium pracuje od 2009 roku nad komentowaną edycją „Mein Kampf” która, jak podkreślają naukowcy, wypełni wszystkie większe luki w badaniach historii najnowszej. Dwutomowa publikacja ma się ukazać w styczniu 2016 roku. Prace nad komentowaną edycją „Mein Kampf” finansował na początku rząd Bawarii. Książka miała się nawet ukazać w nakładzie 500 tys. egzemplarzy. Jednak w 2012 roku rząd Bawarii wycofał się niespodziewanie z zobowiązań po wizycie premiera tego landu, Horsta Seehofera (CSU), w Izraelu. Jak przypomina agencja dpa, Seehofer uzasadnił swą decyzję tym, że nie może wnioskować z jednej strony o delegalizację skrajnie prawicowej NPD (Narodowodemokratycznej Partii Niemiec) i jednocześnie użyczać wręcz godła Bawarii do rozpowszechniania „Mein Kampf”.
Protesty środowisk żydowskich
W ub. roku Światowy Kongres Żydów (WJC) wskazał w uchwalonej rezolucji na „ranienie uczuć uratowanych z Holocaustu ponownym pojawieniem się tej książki w księgarniach”. Osoby odpowiedzialne, wydawcy i księgarze w Niemczech powinni sprzeciwić się publikacji „Mein Kampf”, także jej komentowanej edycji, głosi rezolucja.
WJC zwraca uwagę na szczególnego rodzaju odpowiedzialność Niemiec za zbrodnie hitlerowskie. Dlatego apel o niewydawanie książki podżegającej do nienawiści wobec Żydów i wprowadzenie zakazu jej legalnej sprzedaży, powinien wyjść z Niemiec, uważają sygnatariusze rezolucji. Wskazują oni też na to, że księgarze w innych krajach, w których prawo jest bardziej liberalne, powinni postępować z większym poczuciem odpowiedzialności i z własnej woli zrezygnować ze sprzedaży „Mein Kampf”.
Prezes Centralnej Rady Żydów w Niemczech potwierdził w czwartek (3.12.2015) na łamach „Handelsblatt” obawy Światowego Kongresu Żydów i sprzeciwił się rozpowszechnianiu niekomentowanych edycji „Mein Kampf”. Josef Schuster pochwala natomiast planowane dwutomowe komentowane wydanie książki.
Zyski z „Mein Kampf” dla uchodźców
Planowane wydanie „Mein Kampf” będzie miało 2 tys. stron i ukaże się w nakładzie 4 tys. egzemplarzy, poinformowała rzeczniczka Instytutu Historii Współczesnej (IZF) w Monachium Simone Paulmichl. Pomyślane jest dla szerokiej publiczności, dla nauczycieli historii i ich uczniów. Będzie dostępne w księgarniach i w wersji elektronicznej. Na razie nie planuje się drugiego wydania.
Część zysków ze sprzedaży trzeba przeznaczyć na finansowanie pomocy dla uchodźców, aby „neonaziści kupując tę tandetną książkę przynajmniej pośrednio robili coś dobrego”, powiedział na łamach „Bild-Zeitung” (3.12.2015) Karl-Georg Wellmann (CDU), członek Komisji Spraw Zagranicznych w Bundestagu.
To samo zasugerował Micha Brumlik z berlińskiego Centrum Studiów Żydowskich (Zentrum Jüdische Studien). „Na znak zrozumienia i przejęcia historycznej odpowiedzialności, część dochodów powinna zostać przekazana na cele charytatywne, na przykład dla uchodźców”.
Tymczasem naukowcy i wydawcy przyznają, że też zastanawiali się nad tym, „czy można zarabiać na Hitlerze?” i doszli do wniosku, że nie można. Jak poinformowała rzeczniczka IZF, książka będzie sprzedawana dlatego nie za 100 euro, lecz za 59. Cena ta pokryje jedynie koszty trzyletnich badań naukowych i wydania komentowanej edycji „Mein Kampf”, poinformowała rzeczniczka Instytutu Historii w Monachium.
Opr. Barbara Cöllen