1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Kraje arabskie pomagają Izraelowi. Dlaczego?

16 kwietnia 2024

Część analityków uznaje fakt, że kraje arabskie pomogły Izraelowi i USA odeprzeć irański atak, za dobry powód do świętowania. Ale na przykład dla Jordanii motywacja, by pomagać Izraelowi, jest bardziej skomplikowana.

https://p.dw.com/p/4eoYx
Samoloty USA i Wielkiej Brytanii dołączyły do izraelskich sił powietrznych w zestrzeliwaniu irańskich rakiet i dronów. Pomagały w tym także niektóre kraje arabskie
Samoloty USA i Wielkiej Brytanii dołączyły do izraelskich sił powietrznych w zestrzeliwaniu irańskich rakiet i dronów. Pomagały w tym także niektóre kraje arabskieZdjęcie: Israel Defense Forces/Handout via REUTERS

Iran wystrzelił w sobotę wieczorem (13.04.2024) czasu lokalnego ponad 300 dronów i rakiet na Izrael w odwecie za domniemany izraelski atak na irańską ambasadę w Damaszku na początku kwietnia. Gdy pociski i wolno poruszające się drony zmierzały ku Izraelowi, z pomocą przyszli jego sojusznicy.

Amerykańskie i brytyjskie siły powietrzne były zaangażowane w zestrzeliwanie zagrożeń z powietrza. Być może ten obszar patrolowała także Francja, jednak nie było jasne, czy Francuzi zestrzelili jakiekolwiek pociski.

Jednak wiele uwagi przyciągnął fakt, że z pomocą podążyły również jordańskie siły powietrzne. Jordania otworzyła swą przestrzeń powietrzną dla samolotów izraelskich i amerykańskich, a także najwyraźniej zestrzeliła drony, które naruszyły jej własną przestrzeń powietrzną.

Według agencji Reutera, tamtejsi mieszkańcy słyszeli wzmożoną aktywność lotniczą, a w mediach społecznościowych krążyły zdjęcia szczątków drona zestrzelonego na południe od stolicy Jordanii Ammanu.

„Kraje Zatoki Perskiej, w tym Arabia Saudyjska, mogły również odegrać pośrednią rolę, ponieważ znajdują się tam zachodnie systemy obrony powietrznej oraz stacjonują samoloty obserwacyjne i tankujące, które mogły być kluczowe dla takich wysiłków”, zauważył brytyjski tygodnik „The Economist”.

W Internecie niektórzy komentatorzy, jak Anshel Pfeffer z izraelskiego dziennika „Haaretz” czy Mairav Zonszein z Międzynarodowej Grupy Kryzysowej, szybko przeszli do świętowania arabskiego zaangażowania. Według nich jest ono dowodem na to, że Arabowie i Izraelczycy mogą ze sobą współpracować i że Izrael nie jest na Bliskim Wschodzie osamotniony.

„Ataki Iranu przyniosły również nowe międzynarodowe wsparcie dla Izraela, w tym ze strony kluczowych państw arabskich krytycznych wobec ofensywy w Strefie Gazy, które mimo to poparły izraelską odpowiedź wojskową na ataki dronów”, potwierdził w niedzielnym oświadczeniu Julien Barnes-Dacey, dyrektor programu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w Europejskiej Radzie Stosunków Zagranicznych.

Na przykład Jordania była bardzo krytyczna wobec izraelskiej kampanii militarnej w Strefie Gazy, która trwała i w ten weekend. Jedna na pięć osób w Jordanii ma pochodzenie palestyńskie, w tym królowa tego kraju, a w ciągu ostatnich kilku tygodni dochodziło tam do coraz bardziej agresywnych protestów przeciw Izraelowi.

Jednocześnie Jordania dzieli granicę z Izraelem, jest strażnikiem meczetu Al-Aksa w Jerozolimie, miasta bardzo ważnego dla muzułmanów, chrześcijan i żydów, a także stale współpracuje z władzami Izraela, choć często za kulisami.

Jordanii i Arabii Saudyjskiej balansowanie na linie

Władze Jordanii, które również uważają USA za ważnego sojusznika, muszą zrównoważyć wszystkie te konkurujące ze sobą interesy, jak ich stabilność polityczna i ich własna samoobrona. Jordania szybko doszła do wniosku, że wspomagając Izrael tak naprawdę broni samej siebie.

„Niektóre obiekty, które weszły w naszą przestrzeń powietrzną zeszłej nocy, zostały przechwycone, ponieważ stanowiły zagrożenie dla naszych obywateli i zaludnionych obszarów”, napisał jordański rząd w opublikowanym oświadczeniu. „Kilka fragmentów [zestrzelonych celów] spadło na terytorium kraju, nie powodując żadnych znaczących szkód”.

Emile Hokayem z Międzynarodowego Instytutu Studiów Strategicznych mówi, że zaangażowanie Jordanii było po części „jej dowodem na to, że jest dobrym partnerem USA”.

Arabia Saudyjska jest kolejnym krajem, który musiał zbalansować własne interesy, międzynarodowe sojusze i realpolitik ze stanowiskiem wobec konfliktu w Strefie Gazy. To bogate państwo Zatoki Perskiej było gotowe do normalizacji stosunków z Izraelem przed atakami przeprowadzonymi 7 października przez stacjonujących w Strefie Gazy bojowników Hamasu, w wyniku których w Izraelu zginęło około 1200 osób. Jednak po rozpoczęciu przez Izrael kampanii wojskowej w Strefie Gazy, gdzie według Ministerstwa Zdrowia kierowanego przez Hamas w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zginęło ponad 33 tysiące osób, plany te zostały zawieszone.

Rząd saudyjski z zadowoleniem przyjął apele o zawieszenie broni w Strefie Gazy i skrytykował postępowanie Izraela w tym regionie. Jednak insiderzy regularnie przyznają, że prywatnie Saudyjczycy nadal są zainteresowani poprawą stosunków z Izraelem.

Długi konflikt między Iranem a krajami Zatoki Perskiej

Niezależnie od tego, czy w ten weekend Saudyjczycy interweniowali na rzecz Izraela, czy też nie, mają oni inne powody, dla których chcą zestrzelić irańskie rakiety.

Bliski Wschód jest od dekad rozszczepiony wzdłuż linii religijno-wyznaniowych z niektórymi krajami arabskimi Zatoki Perskiej i ich sunnicką większością muzułmańską znajdujących się w konfrontacji z Iranem, który jest postrzegany jako lider islamu szyickiego. Zasadniczo wrogość ta może być postrzegana jako analogia do wcześniejszych konfliktów w Europie, kiedy to ze sobą walczyły dwa główne odłamy chrześcijaństwa, protestanci i katolicy.

Kraje środkowego Bliskiego Wschodu, jak Irak, Syria i Liban, których ludność jest mieszanką muzułmanów szyickich i sunnickich, a także innych religii i grup etnicznych, znalazły się potrzasku, ponieważ wpływy próbowały tam budować zarówno Iran, jak i kraje Zatoki Perskiej.

I to jest miejsce, w którym pojawiają się tak zwani „pełnomocnicy”, czy też „zastępcy” Iranu (Iran's „proxies”). Do tego grona zalicza się szyickie organizacje muzułmańskie, które Iran wspiera finansowo, militarnie, logistycznie, a nawet do pewnego stopnia duchowo. Jemeńscy rebelianci Huti, milicje znane jako Siły Mobilizacji Ludowej (Popular Mobilization Forces) w Iraku oraz polityczna i wojskowa grupa Hezbollah w Libanie to członkowie tego sponsorowanego przez Iran sojuszu. Również Hamas jest wspierany przez Iran, ale to wyjątek, ponieważ Hamas jest organizacją sunnicką, tak jak większość Palestyńczyków.

W nocy z soboty na niedzielę grupy te wystrzeliły w ramach irańskiej ofensywy rakiety z Jemenu, Syrii i Iraku w kierunku Izraela. Doniesienia sugerują, że stacjonujące w Iraku amerykańskie wojsko zestrzeliło część z tych rakiet. Nie jest jasne, czy Saudyjczycy przechwycili jakiekolwiek rakiety nadlatujące z Jemenu, ale zrobili tak już wcześniej, pod koniec ubiegłego roku.

„Dla regionalnych graczy, zwłaszcza Arabii Saudyjskiej i Jordanii, które podobno przechwyciły irańskie drony, argumentem będzie to, że zgodnie z prawem chronią swoją suwerenną przestrzeń powietrzną”, argumentował w analizie opublikowanej w sobotę Masoud Mostajabi, zastępca dyrektora działu do spraw Bliskiego Wschodu w amerykańskiej Radzie Atlantyckiej (Atlantic Council).

„Jeśli jednak dzisiejsze ataki przerodzą się w szerszy konflikt izraelsko-irański, regionalni gracze, którzy są postrzegani jako obrońcy Izraela, mogą stać się celem ataków i zostać wciągnięci w regionalną pożogę (...) Biorąc pod uwagę zachęty, jakie są w grze, jest prawdopodobne, że regionalni przywódcy będą zmotywowani do pośredniczenia między obiema stronami, aby zakończyć tę konfrontację”, podsumował Mostajabi.

Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na facebooku! >>