Kolejne uzależnienie Europy. "Nie potrzeba bomby atomowej"
10 października 2024Ekspertka w dziedzinie farmaceutyki prof. Ulrike Holzgrabe uważa, że nie potrzeba bomby atomowej, aby zadać Europie poważny cios. Chińczycy mogliby równie mocno uderzyć w Europejczyków, wstrzymując dostawy antybiotyków.
– Chiny już w latach 80. zdały sobie sprawę z tego, jak ważne jest posiadanie własnej produkcji antybiotyków – wyjaśnia Jasmina Kirchhoff z Instytutu Badań Ekonomicznych w Kolonii (IW). – Poczyniono ogromne inwestycje w zakłady, które produkowały po stosunkowo niskich kosztach, początkowo głównie na rynek krajowy. Następnie Chiny zaczęły eksportować „nadwyżkę” – mówi Kirchhoff.
Duża część substancji chemicznych (tzw. prekursorów i półproduktów), niezbędnych dla przemysłu farmaceutycznego, jest również produkowana w Chinach.
Obok Chin, głównym dostawcą produktów farmaceutycznych stały się Indie. Produkowane są tu głównie leki generyczne, czyli takie, których ochrona patentowa wygasła. Indie są jednak również zależne od Chin, ponieważ muszą stamtąd sprowadzać wiele aktywnych składników farmaceutycznych.
"Broń geostrategiczna"
Według niemieckiego Federalnego Instytutu Leków i Wyrobów Medycznych, na niemieckim rynku farmaceutycznym niedostępnych jest dziś prawie 500 leków. Gabriele Regina Overwiening, prezes Niemieckiego Stowarzyszenia Farmaceutów (ABDA), powiedziała gazecie "Neue Osnabrücker Zeitung", że „to pokazuje, iż znajdujemy się w trakcie naprawdę trwałego kryzysu dostaw i że nie wszystko zostało jeszcze wyjaśnione".
„Zdrowie publiczne jest bronią geostrategiczną, która może rzucić kontynent na kolana”, ostrzegał już w 2020 roku Parlament Europejski.
Aby jasno nakreślić problem, na szczeblu UE sporządzono listę leków, w przypadku których nie powinno być zależności od Azji. Następnym krokiem byłoby ustalenie, gdzie te leki i ich prekursory są produkowane – innymi słowy, jak duża jest zależność – mówi prof. Holzgrabe, która wykłada na Uniwersytecie w Würzburgu.
I tu zaczynają się problemy. Takie informacje są bardzo trudne do uzyskania, zwłaszcza w przypadku pojedynczych leków, mówi Kirchhoff. – To, który producent, które produkty pośrednie, substancje pomocnicze i składniki aktywne pochodzą z jakiego źródła, jest częścią tajemnicy handlowej i dlatego jest mało znane – tłumaczy.
Zarówno receptury, jak i łańcuchy dostaw są często bardzo złożone i dlatego nie jest jasne, ile firm w jakich krajach jest zaangażowanych, mówi Kirchhoff. Zwłaszcza w sektorze leków generycznych, którego sukces zależy od niskich cen, szczególnie ważne jest, aby producenci utrzymywali przewagę rynkową w tajemnicy przed konkurentami.
W ostatnich latach wielokrotnie dochodziło już do tzw. wąskich gardeł w dostawach leków. Oznaki tego pojawiły się już podczas pandemii koronawirusa – a wraz z zamrożeniem dostaw rosyjskiego gazu jesienią 2022 r. temat zależności stał się fundamentalnym przedmiotem zainteresowania.
Niemcy chcą postawić na własną produkcję
Niemiecki rząd przyjął w grudniu 2023 roku Krajową Strategię Farmaceutyczną. Jednym z jej celów jest wzmocnienie produkcji farmaceutycznej w Europie. Rząd chce to osiągnąć na przykład poprzez ograniczenie biurokracji i dotowanie inwestycji w zakłady produkcyjne.
Nie jest tak, że w Europie nie ma już produkcji farmaceutycznej. Europejski przemysł farmaceutyczny produkuje tutaj głównie innowacyjne, chronione patentami leki. W tym obszarze również dokonywane są inwestycje, mówi prof. Holgrabe. – Niemcy naprawdę są liderem w przemyśle farmaceutycznym, medycynie, badaniach i rozwoju – twierdzi również minister gospodarki Robert Habeck (Zieloni).
Jednak w pewnym momencie ochrona patentowa leków wygasa i są one przenoszone na rynek leków generycznych. Szczególnie w tym sektorze produkcja w Europie jest mało opłacalna, jeśli w ogóle, ponieważ marże są tu bardzo niskie. Jednak leki generyczne są bardzo ważne dla systemu opieki zdrowotnej, ponieważ pokrywają około 80 procent podstawowej podaży leków. Obszar ten obejmuje również wiele antybiotyków.
Dlatego tak ważne jest ustanowienie struktur, które sprawiają, że firmom opłaca się kontynuować produkcję swoich produktów nawet po wygaśnięciu ochrony patentowej – mówi Kirchhoff. Bork Bretthauer, dyrektor zarządzający Pro Generika, uważa, że kluczem do tego jest nie tyle subsydiowanie inwestycji, co raczej inny system cenowy. – Nie potrzebujemy w Europie fabryk zombie, które muszą być stale dotowane – mówi przedstawiciel stowarzyszenia firm produkujących leki generyczne i biopodobne. Innymi słowy: Europa musi być przygotowana na płacenie wyższych cen za europejskie leki, a tym samym na większą niezależność.
ALBVVG: pierwszy krok ku niezależności
Pierwszy krok w tym kierunku został już podjęty w Niemczech. Od połowy ubiegłego roku w Niemczech obowiązuje ustawa o tasiemcowej nazwie "Arzneimittel-Lieferengpassbekämpfungs- und Versorgungsverbesserungsgesetz", w skrócie ALBVVG. Ustawa ta ma m. in. motywować firmy farmaceutyczne do przeniesienia produkcji do Europy lub kontynuowania jej tutaj poprzez oferowanie im lepszych cen.
Do tej pory głównym celem w Niemczech było utrzymanie kosztów w systemie opieki zdrowotnej na jak najniższym poziomie. W tym celu ustawowe kasy chorych zawierały umowy z producentami leków na dostawę określonych ilości leków. Ceny są limitowane. Istnieją ceny referencyjne dla około 80 proc. leków, głównie leków generycznych. Są to maksymalne kwoty płacone przez ustawowe kasy chorych. Zamówienie jest przyznawane firmie, która może dostarczyć lek po najniższej cenie.
Nowa ustawa częściowo zmienia tę procedurę. Gdy kasy chorych będą teraz ogłaszać przetargi na niektóre substancje czynne i nieopatentowane antybiotyki, zamówienie będzie zawsze przyznawane firmie europejskiej.
"W przypadku pozostałych leków generycznych wszystko pozostaje po staremu" – skarży się stowarzyszenie Pro Generika. Prof. Ulrike Holzgrabe uważa, że zamysł ustawy jest zasadniczo dobry. Uważa jednak, że w wielu obszarach nie da się zastosować jej przepisów, ponieważ po prostu nie ma europejskiej produkcji.
Nawet jeśli ALBVVG nie zapewniło jeszcze, że więcej producentów osiedli się tutaj, to przynajmniej pomogło zapobiec opuszczeniu rynku przez większą liczbę producentów, mówi Kirchhoff.
"Zły kwartet"
Wyższe ceny wydają się nieuniknione, jeśli Europa chce większego bezpieczeństwa. W Europie nie da się produkować tak tanio jak w Azji. – Mamy do czynienia ze złym kwartetem: nadmiernej biurokracji, niedoboru wykwalifikowanej siły roboczej, wysokich kosztów energii i rozpadającej się infrastruktury – powiedział pod koniec kwietnia Wolfgang Grosse Entrup, dyrektor zarządzający Niemieckiego Stowarzyszenia Przemysłu Chemicznego.
Według prof. Holzgrabe, firmy w Chinach korzystają nie tylko z niższych kosztów pracy i energii, ale także z faktu, że państwo zapewnia im grunty przy zakładaniu zakładów produkcyjnych. Nie muszą też spełniać tak surowych wymogów środowiskowych jak w Europie. Tutaj, na przykład, unijne rozporządzenie nt. stosowania chemikaliów (tzw. REACH) wprowadzone w 2007 r. zobowiązuje wszystkich producentów do zapewnienia, że produkowane przez nich substancje nie mają negatywnego wpływu na zdrowie ludzkie lub środowisko. Jest to ogromna przeszkoda dla producentów leków generycznych.
Utrudnia to sprowadzenie produkcji składników aktywnych z powrotem do Europy, mówi prof. Holzgrabe. Dlatego „nie będzie niezależności od Chin”, uważa. O wiele ważniejsze jest, aby produkcja, którą mamy tutaj, nie migrowała. Zwłaszcza, że europejski przemysł farmaceutyczny jest ważny nie tylko ze względu na pomoc w leczeniu chorób. Holzgrabe jest przekonana, że szybkie opracowanie szczepionek podczas pandemii koronawirusa było możliwe tylko dlatego, że w Europie nadal istniał przemysł farmaceutyczny oparty na badaniach naukowych.