Ile Niemcy są dłużne NATO?
10 lipca 2018Gdy wiosną 2018 niemiecki rząd udał się na zamknięte obrady na zamku w Mesebergu, na sali był jeszcze jeden prominentny gość: sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Norweg zasiada na tym stanowisku od 2014 roku i doskonale są mu znane problemy Bundeswehry. Po zakończeniu zimnej wojny wydatki na niemiecką armię były tak mocno ograniczane, że brakuje jej dziś odpowiedniego wyposażenia. Już od dawna mówi się o tym, że dla wypełniania swoich zadań w NATO Bundeswehra musi szukać improwizowanych rozwiązań.
„Ponadprzeciętne zaangażowanie"
Mimo to od Stoltenberga, który w czerwcu br. ponownie przybył do Berlina, można było usłyszeć także pochwały. Bundeswehra dowodzi na Litwie wielonarodową grupą bojową dla ochrony wschodnioeuropejskich państw-członków NATO i mocno udziela się w misjach w Afganistanie, Kosowie oraz na Morzu Śródziemnym. Poza tym Niemcy budują w Ulm na południu kraju jedno z dwóch nowych centrów dowodzenia NATO, które ma służyć szybszemu przerzucaniu wojsk w Europie. To „ponadprzeciętne zobowiązania”, ocenił Stoltenberg.
Zaangażowanie państw członkowskich w NATO mierzy się w trzech kategoriach: zaangażowanie w misje, wydatki na obronność oraz zdolności militarne. W pierwszej kategorii Stoltenberg przyznał Niemcom najlepszą ocenę. Gorzej z wydatkami na obronność: tuż przed szczytem NATO w Brukseli11 i 12 lipca br. sekretarz generalny sojuszu podkreślił, że w tej kwestii oczekuje od Niemców więcej.
Więcej pieniędzy na obronę
Tym samym odniósł się do celu, jaki kraje NATO postawiły sobie na szczycie w Walii w 2014 roku: do 2024 roku równowartość 2 procent swojego PKB mają wydawać na obronę. Ta decyzja była reakcją na aneksję Krymu przez Rosję. NATO podjęło wtedy też decyzję o zwiększeniu obecności wojsk na tzw. „wschodniej flance" sojuszu oraz rozlokowaniu tam sił szybkiego reagowania. Do tego potrzeba jednak więcej pieniędzy oraz żołnierzy.
Od tego momentu także w Niemczech rośnie budżet obronny – według danych rządu zwiększył się on między 2013 i 2017 rokiem o 17 procent. W 2018 roku budżet obronny wynosi 39 miliardów euro, a za rok planowany jest kolejny skok: do 43 miliardów euro. To drugi pod względem wielkości punkt wydatków w budżecie. W następnych latach stopniowo mają być łatane braki w wyposażeniu, dotykające między innymi śmigłowców, samolotów bojowych oraz łodzi podwodnych.
Tylko sześć państw u celu
Mimo to Niemcy są jeszcze daleko od 2-procentowego celu i obecnie wydają na obronę równowartość 1,24 proc. swojego PKB. To także konsekwencja faktu, że niemieckie PKB jest wysokie i rośnie co roku o dwa procent. Jeśli Niemcy miałyby osiągnąć cel 2 procent do 2024 roku, to budżet obronny musiałby się niemal podwoić. W czasach obniżania państwowego zadłużenia to nie do osiągnięcia.
Także inne państwa mają z tym problem. Według obliczeń Sztokholmskiego Instytutu Badań nad Pokojem (SIPRI) poza USA w 2017 roku równowartość 2 procent PKB wydawało na obronność tylko 5 z 29 państw-członków NATO: Francja, Grecja, Estonia, Polska i Rumunia. Na czele statystyki są USA, które wydają na obronę najwięcej na świecie. W ubiegłym roku było to 610 miliardów dolarów, czyli według SIPRI 3,1 procent PKB.
Trump atakuje Niemcy
Część tych pieniędzy USA wydają na ochronę europejskich sojuszników, co leży także w interesie USA i nie zostało ograniczone przez prezydenta Trumpa. Żądanie, by europejscy partnerzy mocniej zaangażowali się w NATO nie jest nowe, ale Trump wygłasza je z nową siłą. Wobec Niemiec łączy on ze sobą dwa zarzuty: niemiecka nadwyżka handlowa jest jego zdaniem zbyt wysoka, a wydatki na obronę zbyt niskie. Niemcy wydają też miliardy na gaz i ropę z Rosji, a jednocześnie chcą być przed nią chronieni. „A my jesteśmy głupkami, którzy za to wszystko płacą”, oburzał się Trump.
Zarzut, że Niemcy są NATO dłużne „olbrzymie sumy", Trump podniósł już krótko po objęciu urzędu. W liście, który wysłał do wielu sojuszników, w tym do Angeli Merkel, przed szczytem w Brukseli, zarzuca niemieckiemu rządowi, że ten podkopuje bezpieczeństwo NATO i daje zły przykład innym krajom członkowskim. Taka silna gospodarka jak Niemcy musi jego zdaniem więcej inwestować w obronność.
„Niemcy się starają"
Niemiecki rząd broni się, że już to robi. „Wszyscy sojusznicy ponieśli budżet obronny, częściowo bardzo mocno. My też to zrobiliśmy”, mówiła Angela Merkel w swoim oświadczeni przed szczytem NATO. Jej zdaniem niemiecki rząd przyczynił się też do wzmocnienia zdolności odstraszania sojuszu. Poza 500 niemieckimi żołnierzami na Litwie Merkel wspomniała też o gotowości Bundeswehry do objęcia w 2019 roku ponownego dowództwa nad tzw. „szpicą” NATO, czyli wojskami szybkiego reagowania, które w razie potrzeby mogą być przemieszczone w region kryzysu w tempie od dwóch do siedmiu dni.
Tak samo argumentuje minister obrony Ursula von der Leyen (CDU): „Dwa procent inwestycji na obronę nie oznacza jeszcze, że tyle samo trafia do NATO”. Liczą się składki każdego kraju i ”Niemcy nie mają się czego wstydzić”. Niemiecki rząd nadal zobowiązuje się do celu 2 procent, ale nie osiągnie go do 2024 roku. Nowym celem jest przeznaczenie w 2024 roku na obronę środków o równowartości 1,5 procent PKB.
Niepotrzebne zbrojenia?
Ta zapowiedź wywołała w Niemczech ostry spór. Według aktualnych planów ministerstwa finansów tę sumę można osiągnąć tylko przy wyraźnym podniesieniu budżetu na obronę. Część opozycji jest oburzona: według niej to szalony pomysł i niepotrzebne zbrojenia. Sceptyczna jest też koalicyjna SPD.
Chodzi o „wyposażenie, a nie zbrojenia", odpowiada Merkel. Z drugiej strony znajduje się ona pod naciskiem części przyjaciół partyjnych, którzy chcą zwiększać budżet obronny jeszcze szybciej niż w obecnych planach. „1,5 to nie 2 procent”, krytykuje też sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg, który apeluje jednocześnie o spójność sojuszu. Ta będzie jednak wystawiona w Brukseli na ciężką próbę.