Hamburg. Polak w areszcie po zamieszkach na szczycie G20
27 lipca 2017Jak donosi w czwartkowym (27.07.2017) wydaniu „Sueddeutsche Zeitung” (SZ), co najmniej połowa z przebywających jeszcze w areszcie tymczasowym uczestników zamieszek w Hamburgu w czasie obrad państw grupy G20, to osoby z zagranicy. Wg informacji monachijskiego dziennika areszt tymczasowy zastosowano wobec trzech Francuzów, dwóch Holendrów, dwóch Rosjan i dwóch Węgrów oraz Szwajcara, Austriaka, Czecha i Polaka. Aresztowanie ich ma zapobiec niebezpieczeństwu ucieczki i ukrywania się podejrzanych.
„Ciężkie naruszenie spokoju publicznego”
Dwóch Rosjan czekających na proces w areszcie tymczasowym więzienia w Hamburgu-Billwerder zostało aresztowanych w sobotę (8.07.2017) wieczorem, kiedy policja prawie już rozpędziła agresywny tłum w dzielnicy Schanzenviertel. Jednym z Rosjan jest 30-latek, pochodzący z Moskwy, gdzie rozwozi przesyłki kurierskie. Mężczyzna przyznał się podczas przesłuchań do udziału w protestach antyputinowskich, za co był wielokrotnie aresztowany. W Hamburgu miał rzucać w kierunku policji butelki, ale podobni nikogo nie ranił.
Większości przetrzymywanych zarzuca się „ciężkie naruszenie spokoju publicznego”. Najwięcej osób aresztowano w piątek (7.07.2017) o godz. 6:30. Wszyscy, którzy o tej porze znaleźli się w okolicach Hamburga-Altony, usłyszeli te same zarzuty – „Brutalne postępowanie grupy, do której należał oskarżony, wyrażało się tym, że bez powodu i ostrzeżenia grupa od razu zaatakowała funkcjonariuszy rzucając w nich kamieniami, butelkami, koktajlami Mołotowa, petardami”. We wszystkich tych przypadkach nie ma dowodu na to, co każdy z aresztowanych konkretnie robił w tej masie protestujących – pisze „SZ”. Zarzuty bazują na tym, że wszystkie osoby, wobec których zastosowano areszt tymczasowy, co najmniej „psychologicznie wspierały przemoc” niezależnie od tego, co same w tym czasie robiły – napisał prokurator.
Polak w areszcie tymczasowym
Polakiem, wobec którego zastosowano areszt tymczasowy, jest 24 letni Stanisław B., student ASP z Warszawy. „Sueddeutsche Zeitung” pisze, że „pochodzi on z rodziny akademickiej, co nie znaczy, że w takich rodzinach nie ma sprawców przemocy”. Ojciec zatrzymanego Polaka jest profesorem, matka pracuje w kancelarii prawnej jako asystentka. „Ale nawet Stanisławowi B. prokuratura nie zarzuca ani zranienia kogoś, ani też ataku na kogoś” – wyjaśnia SZ. Dziennik opisuje, że polski student wysiadł na przystanku Dammtor w pobliżu uniwersytetu, gdzie został wylegitymowany przez policję. Został zatrzymany, ponieważ w plecaku miał gaz pieprzowy, co w Niemczech według ustawy o zgromadzeniach podlega karze. Także on przebywa w gmachu więzienia w Billwerder. Według opinii prawników on może liczyć na wyrok z zawieszeniem, ponieważ nigdy nie był karany ani w Niemczech ani w Polsce.
W odpowiedzi na skargę adwokata Polaka, napisano, że jego zatrzymanie jest wskazane ze względu na „ochornę porządku prawnego”.
Opr. Barbara Cöllen