Europosłowie niechętni regule „pieniądze za praworządność”
14 marca 2018Parlament Europejski może zagłosować w sprawie budżetu wieloletniego – zapewne w roku 2019 lub 2020 - tylko „za” albo „przeciw”, czyli bez wprowadzania poprawek. Ale jednocześnie ma pełne uprawnienia legislacyjne co do szczegółowych przepisów o wydawaniu pieniędzy w polityce spójności czy też rolnej. Choć Komisja Europejska dopiero w maju przedstawi projekt budżetu wieloletniego UE, to europosłowie już w środę (14.03.) przyjęli w rezolucji swe wstępne stanowisko negocjacyjne. – Parlament Europejski jest przeciwny cięciom polityki spójności i polityki rolnej – podkreślał po głosowaniu europoseł Jan Olbrycht (PO), jeden z dwojga autorów tej rezolucji.
Kary za psucie państwa prawa, ale nie z budżetu UE
Spór Polski z KE o praworządność sprawił, że w wielu krajach, które na czysto wkładają do unijnej kasy znacznie więcej, niż z niej wyciągają (głównie Niemcy i Francja), pojawiły się postulaty uzależnienia przyszłych wypłat od spełniania wymogów państwa prawa lub po prostu od niezawisłego wymiaru sprawiedliwości. Komisja Europejska, która jest w tej kwestii podzielona, pracuje nad projektami mechanizmu „fundusze za praworządność”. Ale Parlament Europejski potwierdził w środę, że jest przeciw. – To byłoby niedobre, niesprawiedliwe, nieskuteczne – powiedział Olbrycht. Ci europosłowie, którzy są przeciwni karnym cięciom, od tygodni przekonują, że dotknęłoby to beneficjentów funduszy, którzy nie są odpowiedzialni za działania swoich rządów.
Jednak Parlament Europejski wezwał w swej rezolucji, by kraje Unii łamiące wartości z artykułu 2. Traktatu o UE (m.in. wolność, demokracja, równość, państwo prawa, poszanowanie praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości) spotykały się z „konsekwencjami finansowymi”, ale… nie w ramach budżetu UE. Co to znaczy? – To bardzo niejasne przesłanie. Próba pożenienia wezwań do obrony praworządności z obawami europarlamentu, że cięcia wzmocniłyby eurosceptyków. Kary finansowe, ale nie w kasie UE? Może wprowadzenie grzywien, które kraje UE płaciłyby z budżetów krajowych? Ale nie wiem, jak to wbudować w system prawny UE – mówi urzędnik UE zaangażowany w rozmowy budżetowe. Obecnie grzywny może nakładać tylko unijny Trybunał w Luksemburgu.
Przeczytaj też: Tylko praworządne państwo może gospodarować funduszami z UE z korzyścią dla obywateli
Kasa dla organizacji pozarządowych prosto z Brukseli?
Ponadto europosłowie wysunęli pomysł powołania Europejskiego Funduszu Demokracji, który po 2020 r. mógłby stać się instrumentem finansowania organizacji pozarządowych bezpośrednio z kasy UE, czyli z pominięciem władz krajów Unii. Niektóre organizacje pozarządowe w niektórych krajach Unii już teraz narzekają, że trudno im się dobić do unijnego dofinansowania, bo władze utrudniają to np. z racji „podejrzanego” profilu światopoglądowego.
Przeczytaj też: Komisarz UE Oettinger: martwimy się o Polskę i Węgry
Europosłowie chcą sięgnąć głębiej do kieszeni krajów UE
Parlament Europejski pozostaje – jak zawsze w sporach o budżet UE – orędownikiem zwiększenia unijnej kasy. W obecnej siedmiolatce 2014-20 wydatki budżetu UE to 1 proc. unijnego dochodu brutto (DNB) – część krajów (m.in. Niemcy, Francja, Polska) są gotowe do jego zwiększenia, ale inne (m.in. Holandia, Szwecja, Austria) chętnie pozostałyby przy tym samym poziomie. Wskutek po-brexitowego braku składki Wlk. Brytanii oznaczałoby to dziurę wielkości 93 mld euro w okresie 2021-27 w porównaniu z obecnym budżetem (według wyliczeń brukselskiego ośrodka Bruegel). By tej dziury uniknąć, należałoby podnieść wydatki do 1,3-1,5 proc. DNB. Komisja Europejska celuje w swym jeszcze niegotowym projekcie w przedział do 1,2 proc. DNB, a Parlament Europejski wezwał w swej rezolucji do wydatków budżetowych na poziomie 1,3 proc. DNB.
Rezolucja otwiera drzwi do uzależnienia wielkości funduszy dla poszczególnych krajów nie tylko od wielkości ich gospodarek, ale ponadto – to byłoby niekorzystne dla Polski – od innych „wskaźników społecznych, środowiskowych, demograficznych”. W Komisji Europejskiej już trwają dyskusje nad uzależnieniem niektórych funduszy od stopy bezrobocia, co przełożyłoby się na więcej pieniędzy np. dla Grecji, a mniej np. dla Polski.
Tomasz Bielecki, Bruksela