Zwiększenie budżetu UE niepewne. Praworządność leży na stole
23 lutego 2018Szef Rady Europejskiej Donald Tusk na konferencji prasowej po zakończeniu szczytu 27 krajów Unii (bez Wlk. Brytanii) nawiązał – w odpowiedzi na pytania dziennikarzy – do kryzysu w stosunkach polsko-żydowskich wskutek przyjęcia nowelizacji ustawy o IPN. Nowe prawo penalizuje działania osób, które „publicznie i wbrew faktom przypisują Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”. Zdaniem krytyków ustawa może cenzurować debatę o ciemnych stronach historii Polaków w czasie Szoa. – Miałem okazję porozmawiać o tym z premierem Mateuszem Morawieckim. Dbanie o dobre imię Polski jest teraz bardzo trudne. Trzeba zatrzymać dwie fale – antysemickich wypowiedzi, niemądrych i nieprzyzwoitych ekscesów, a także falę złych opinii o Polsce. Nie jest za późno. Obóz rządzący ma narzędzia, by to zatrzymać - powiedział Tusk.
Niemcy hojniejsze od Holandii i Szwecji
Komisja Europejska zamierza na początku maja przedstawić swój projekt budżetu UE na okres 2021-27 i namawia kraje UE do zwiększenia składek, by załatać pobrexitową dziurę po wkładzie Wlk. Brytanii. Obecny budżet wieloletni UE to około 1 proc. dochodu narodowego UE (liczone w płatnościach), ale do wyrównania pobrexitowych strat trzeba by go podnieść do około 1,13 proc. – Podczas dyskusji 14-15 krajów wyraziło gotowość do zwiększenia budżetu – powiedział szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Za większymi składkami opowiadają się Niemcy, ale przeciw są m.in. Holandia, Dania, Austria, Szwecja, Finlandia. Sęk w tym, że nowy poziom wydatków z nowego budżetu wieloletniego wymaga jednomyślnej zgody wszystkich krajów UE.
- Polska jest w dobrej pozycji wyjściowej, rozumiemy potrzeby nowego budżetu UE, rozumiemy nowe zadania, jak również konieczność podniesienia tego budżetu – powiedział po obradach premier Morawiecki. Dla beneficjentów budżetu większe składki to sama korzyść, bo przekładają się na większe fundusze, a zatem na zysk na czysto dla biedniejszych krajów Unii. Co do „dobrej pozycji wyjściowej” Morawiecki rozmowami z Brukselą o praworządności (kolejne dłuższe spotkanie z Junckerem zaplanowano na 8 marca) próbuje nieco podreperować reputację Polski w UE.
Migracja, praworządność, podatki
Kanclerz Angela Merkel podczas obrad powtórzyła niemieckie stanowisko, że przyszłe fundusze powinny być powiązane m.in. z przyjmowaniem migrantów, w tym uchodźców. W przeddzień szczytu Merkel mówiła o tym także w Bundestagu. – Nie było pytań w tej kwestii. Premier Szwecji Stefan Löfven również mówił, że integrowanie migrantów to budowa szkół, domów. To dodatkowe obciążenia dla niektórych krajów, co powinno być uwzględnione w polityce UE – opowiadała Merkel po obradach. Ponadto Niemcy są wśród – jak mówią unijni dyplomaci - „znaczącej liczby krajów” promujących powiązanie wypłat funduszy z przestrzeganiem wymogów praworządności, pomimo że część Komisji Europejskiej obawia się, czy da się taki system przeprowadzić na gruncie unijnych przepisów.
Przeczytaj także: Niemiecka prasa: Solidarności nie da się wymusić
Tuż przed piątkowym szczytem francuscy dyplomaci przypominali o postulatach prezydenta Emmanuela Macrona, by niektóre fundusze spójności powiązać z częściowym upodobnieniem stóp podatkowych (głównie chodzi o CIT). Macron niedawno mówił o tym w kontekście Węgier. Celem miałoby być nie ich zrównywanie, ale unikanie zbyt wielkich różnic wobec unijnej średniej. - Pewne kraje konkurują z resztą Unii za pomocą mocnego obniżania CIT, a jednocześnie powstałą w ten sposób dziurę w swoim budżecie na inwestycje łatają za pomocą naszych pieniędzy wyciąganych z budżetu UE. Podstawowa stawka CIT na Węgrzech to 9 proc., w Polsce 19 proc., we Francji 33 proc., w Niemczech 30 proc.
- Dyskusja o budżecie była mniej konfliktogenna, niż się spodziewałem – powiedział szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Istotnie, debata o wprowadzeniu różnych nowych warunków dla otrzymywania funduszy była – jak wynika z naszych informacji – bardzo ogólnikowa. – Sądziłem, że będzie więcej dyskusji – oświadczył premier Mateusz Morawiecki. Polska jest przeciw wiązaniu funduszy z praworządnością i migracją, ale premier Polski za zamkniętymi drzwiami tylko podkreślał, że wszelkie warunki powiązane z budżetem powinny być oparte „na bardzo obiektywnych kryteriach”. Polska dyplomacja zakłada, że takie kryteria wykluczają system: pieniądze za praworządność”.
Juncker przyznał po szczycie, że dyskusja o budżecie była „dobra, ale bez rezultatów”. Przywódcy krajów Unii byli bardzo sceptyczni co do apeli Komisji Europejskiej, by budżet wieloletni wynegocjować już przed eurowyborami z 2019 r., co w praktyce musiałby oznaczać zgodę budżetową na szczycie z grudnia 2018 r. – To bardzo trudne – powiedział Tusk.
Bez entuzjazmu o Spitzenkandidatach
Przywódcy krajów Unii zgodnie odrzucili pomysły Junckera, by w przyszłości połączyć funkcje szefa Komisji Europejskiej (obecnie Juncker) i szefa Rady Europejskiej (obecnie Tusk). Dyskusje o wprowadzeniu choćby niewielkiej listy ponadkrajowej w wyborach do europarlamentu odłożono na eurowybory w 2024 r.. A ponadto nie było chętnych do poważnej rozmowy nt. zmniejszenia przyszłej Komisji Europejskiej (obecnie po jednym komisarzu z każdego kraju członkowskiego). Natomiast uczestnicy szczytu UE wstępnie zgodzili się na zmniejszenie pobrexitowego Parlamentu Europejskiego z 751 do 705 deputowanych. Po Brytyjczykach zwolnią się w sumie 73 miejsca - 27 ma być rozdzielone między resztę krajów Unii (Polska dostanie dodatkowy mandat, Niemcy żadnego), a 46 powinno być, przynajmniej tymczasowo, zlikwidowane.
Przywódcy UE zajęli się także problemem „liderów” (nazywanych w Brukseli z niemiecka Spitzenkandidatami), czyli kandydatów unijnych międzynarodówek na nowego szefa Komisji Europejskiej, którzy mają być wysuwani w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Takim liderem centroprawicy (m.in. PO, CDU) w 2014 r. był Jean-Claude Juncker. Zgodnie z traktatami UE szef Komisji musi być zatwierdzony zarówno przez europarlament, jak i przez Radę Europejską. Europosłowie domagają się powtórki z eksperymentu z 2014 r. i przestrzegają, że w 2019 r. nie zatwierdzą następcy Junckera spoza grona „liderów”. Ale piątkowy szczyt UE odrzucił automatyzm w tej kwestii.
– Nie możemy zagwarantować, że Rada Europejska wybierze szefa Komisji spośród Spitzenkandidatów – powiedział Tusk. Niemniej „brak automatyzmu”, na który powoływała się m.in. kanclerz Merkel, to w istocie tylko kompromisowa formuła, która oznacza, że w 2019 r. europarlament prawdopodobnie postawi na swoim. I skończy się na zastąpieniu Junckera przez przyszłego lidera zwycięskiej międzynarodówki z eurowyborów.
Tomasz Bielecki, Bruksela