Europejczycy coraz mniej pracują
21 lutego 2024Jak nakłonić Europejczyków do tego, by więcej pracowali? To pytanie dręczy część bogatszych gospodarek UE. Zarówno rządzący, jaki i pracodawcy w Niemczech, Holandii i Austrii starają się uatrakcyjnić pracę w nadgodzinach, na przykład poprzez zapewnienie lepszej opieki nad dziećmi, ulgi podatkowe bądź też bardziej elastyczne godziny pracy.
Jest to sprzeczne z oczekiwaniami części pracowników, którzy chcą pracować krócej. Spada średni tygodniowy czas pracy, rośnie liczba osób pracujących w niepełnym wymiarze godzin, a związki zawodowe chcą walczyć o zniesienie 38,5-godzinnego tygodnia pracy.
47-letni nauczyciel licealny Martin Stolze twierdzi, że „trzeba pracować, by żyć, a nie żyć, by pracować”. Uważa to za motto naszych czasów. Chce pracować tylko tyle, aby zarobić na życie, by móc poświęcić się również rzeczom, które są dla niego naprawdę ważne. Nie zawsze tak myślał.
Rekordowe zatrudnienie w Europie
Ogólnie rzecz biorąc, zarobkowa praca w Europie jest obecnie dostępna dla wszystkich, którzy chcą pracować. Wskaźnik zatrudnienia w UE wynosi prawie 75 proc., podczas gdy bogatsze Niemcy, Austria i Holandia odnotowują w tym obszarze wręcz rekordowe liczby. Znacząco wzrósł w rynku pracy udział kobiet.
Zdaniem ekonomistów główną przyczyną obecnej sytuacji jest wzrost zatrudnienia w niepełnym wymiarze godzin. Około jedna trzecia pracowników w trzech bogatszych krajach Europy nie pracuje „na full”. W Holandii prawie połowa zatrudnionych pracuje 35 godzin lub mniej tygodniowo. Dla porównania: w USA nie dotyczy to nawet jednej dziesiątej. Rozwój ten zawdzięczamy przede wszystkim kobietom, które znacznie częściej niż mężczyźni muszą godzić pracę z wychowywaniem dzieci czy opieką nad bliskimi.
Wysoki wskaźnik zatrudnienia nie oznacza, że ludzie automatycznie pracują więcej. Chociaż w latach 2005–2022 w Niemczech pracowało siedem milionów ludzi więcej, kraj ten odnotował jedynie stosunkowo niewielki wzrost liczby godzin pracy. W 2022 roku Niemiec przepracował średnio niecałe 1350 godzin – czyli mniej niż w jakimkolwiek innym kraju należącym do organizacji krajów uprzemysłowionych OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju).
Zdaniem Clemensa Fuesta, dyrektora Instytutu Badań nad Gospodarką (ifo Institut) w Monachium, niemieckie społeczeństwo radzi sobie całkiem nieźle. – Mniej ludzi musi pracować i jest więcej wolnego czasu – mówi. Chociaż ostrzega jednocześnie przed rosnącym niedoborem siły roboczej w nadchodzących latach.
Problemy z niepełnym wymiarem godzin
Praca w niepełnym wymiarze godzin już stanowi problem na przykład w placówkach wychowawczych i opiekuńczych dla dzieci, w których brakuje pracowników i jest wiele wakatów. Jeśli coraz większa liczba pracowników będzie pracować w wymiarze krótszym niż pełny etat, trudno będzie zapewnić wystarczającą liczbę godzin opieki nad dziećmi. Zdaniem ekspertów wraz z odchodzeniem na emeryturę pokolenia wyżu demograficznego (baby boomers) niedobory kadrowe będą coraz większe.
Maartje Lak-Korsten, dyrektorka szkoły podstawowej De Kleine Nicolaas w Amsterdamie, mówi, że coraz więcej nauczycieli chce pracować tylko cztery dni w tygodniu. – Zawsze zaczynam rozmowę kwalifikacyjną od pytania, dlaczego chcą pracować cztery dni. Czego potrzebujesz, by pracować na pełen etat? – pytam i wymieniam im korzyści – pod względem wynagrodzenia i perspektyw na przyszłość, aby mieli jasność co do konsekwencji swojej decyzji – tłumaczy.
Niewątpliwym wyzwaniem dla pracodawców i polityków jest to, że mieszkańcy bogatszych państw UE mogą sobie pozwolić na pracę w niepełnym wymiarze godzin. Według ekonomisty Bastiaana Starinka z uniwersytetu w holenderskim Tilburgu „1,5 dochodu” często jest normą. Oznacza to, że jeden z partnerów we wspólnym gospodarstwie domowym pracuje na pełny etat, a drugi w niepełnym wymiarze. – To naprawdę luksus, na który w Holandii możemy sobie pozwolić, nie pracować na pełny etat – mówi Starink.
Nie dotyczy to jednak wyłącznie ludzi żyjących we wspólnych gospodarstwach domowych. Thais Zucchetti z Amsterdamu, która jest architektem, w zeszłym roku, po ukończeniu studiów, pracowała 28 godzin tygodniowo. Wkrótce będzie pracować 32 godziny, bo tak chce pracodawca. Jej samej nie chodzi o finanse. – Myślę, że w tej chwili w ciągu 28 godzin zarabiam wystarczająco dużo, aby móc dobrze żyć – mówi. – Gdybym nadal mogła pracować 28 godzin w tygodniu, mogłabym zarabiać dodatkowo na swoich zainteresowaniach jako ilustratorka – dodaje.
Dodatkowe godziny
Zarówno rządzący, jak i pracodawcy zastanawiają się, jak wycisnąć więcej godzin z pracowników, których już zatrudniają. Niemiecka Badenia-Wirtembergia zaczęła wymagać od wszystkich nauczycieli, którzy chcą pracować mniej niż 75 proc., przedstawienia stosownego uzasadnienia – dotyczy to również tych, którzy pracują już w mniejszym wymiarze godzin. Według Ministerstwa Edukacji inicjatywa ta, będąca częścią większego pakietu działań, dotyczy 4 tys. ze 115 tys. nauczycieli.
Jednym z nich jest Martin Stolze, nauczyciel języka angielskiego, który pracuje na pół etatu. Pozwala mu to zająć się rodzicami, a także sprawia, że szkolny tydzień staje się znośniejszy. – Widzę ogromny potencjał w wydłużeniu godzin pracy. Jednakże sądzę, że moi koledzy mają bardzo, bardzo dobre powody, by nie podlegać przepisom – tłumaczy.
Rządzący w innych europejskich krajach przyjmują bardziej przyjazne podejście, choć nierzadko jest to trudne. W Holandii uzgodniono podwyższenie zasiłków opiekuńczych. Miało to nastąpić w przyszłym roku, ale zostało przesunięte o dwa lata ze względu na napiętą sytuację budżetową. Konserwatywno-zielony rząd w Austrii porzucił plan obniżenia podatku dochodowego. Reformę podatkową odkłada się także w Niemczech: nie zostanie zmieniony tzw. małżeński splitting podatkowy, na którym korzystają zwłaszcza gospodarstwa domowe posiadające 1,5 dochodu. Toczy się także debata, czy pracodawcy, oprócz innych działań, powinni również poszerzyć ofertę pracy zdalnej.
Potencjał na nowym rynku pracy
Holenderska organizacja pozarządowa Het Potentieel Pakken (Wykorzystaj swój potencjał) ma inne podejście. Pomaga pracodawcom w utrzymaniu dłuższego czasu pracy osób już zatrudnionych, w wypracowaniu jak najlepszego podejścia do pracowników i w tworzeniu harmonogramów pracy w mniejszych zespołach.
Het Potentieel Pakken, finansowana w dużej mierze przez holenderskie Ministerstwo Zdrowia, współpracuje przede wszystkim z sektorem opieki pielęgniarskiej i szkolnym. Pracownicy, a zwłaszcza kobiety, są zazwyczaj gotowi pracować więcej, mówi założycielka organizacji Wieteke Graven. Nikt ich po prostu jeszcze o to nie zapytał. – To dokładnie tak wygląda, że spotykamy ludzi, którzy mają może pięćdziesiąt lat, i pytamy: Dlaczego pracujesz osiemnaście godzin tygodniowo? A oni odpowiadają: No cóż, zacząłem dwadzieścia lat temu od osiemnastu godzin w tygodniu i od tego czasu to się nie zmieniło – wyjaśnia Graven.
Jej zdaniem to znak, że krótsza praca stała się już normalką. Dlatego publiczna dyskusja na ten temat jest tak bardzo ważna. – Myślę, że zawsze istnieje napięcie między osobistymi wyobrażeniami a wymogami społecznymi. Uważam, że to fundamentalna debata, którą musimy teraz przeprowadzić”.