Google bierze się za nasze zdrowie
19 listopada 2015Czym właściwie jest Google? Tymczasem nie jest już tak łatwo odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ dawna wyszukiwarka wkracza obecnie na zupełnie inne pola naszego życia. Jest w samochodach, w domach, a nawet na naszym ciele.
Właśnie ludzkie ciało zainteresowało laboratoria biotechnologiczne w Mountain View w Kalifornii. Tam prowadzi się obecnie badania, aby móc w ludzkim ciele rozpoznawać i przewidywać choroby. Brzmi to trochę jak opowieść science fiction, ale dziennikarz „Spiegla” Thomas Schulz jest jednym z niewielu, którzy zapoznali się z przyszłościową techniką medyczną forsowaną przez Google'a.
Jak wyjaśnia dziennikarz, najbardziej ekscytującym jego zdaniem wynalazkiem jest pigułka z nanocząsteczkami. Połknięta tabletka może przeprowadzać pomiary w organizmie człowieka a urządzenie na przegubie ręki rejestruje wszystkie te dane, wyjaśnia Schulz w rozmowie z Deutsche Welle.
Naukowcy są przekonani, że w ten sposób różnymi drogami będzie można przewidzieć, jak zmieni się stan zdrowia człowieka w ciągu następnych tygodni. Może grozi mu udar mózgu, a nic jeszcze on o tym nie wie? Naukowcy pracują także nad specjalną soczewką kontaktową dla diabetyków. Zbędne stałyby się wtedy pomiary poziomu cukru we krwi na podstawie małego ukłucia.
Po co to wszystko?
Ta nowa technologia jawi się fascynująca, ale nasuwa także szereg pytań. Dlaczego Google tak chce angażować się w biotechnologię?
Także inne firmy informatyczne działają już na podobnych polach. Apple np. zbiera i zapisuje dane przez Apple Watch. Także Microsoft analizuje informacje o stanie zdrowia swoich użytkowników.
Jak wyjaśnia Thomas Schulz, Google podejmuje natomiast próby stworzenia produktów medycznych, które muszą uzyskać jeszcze licencję amerykańskiej Agencji Żywności i Leków FDA, zanim lekarze zezwoliliby pacjentom na przyjęcie takiej pigułki.
To, co robi obecnie Google, to zaiste rewolucyjny krok w zupełnie inną dziedzinę technologii i zakrawa nieco na arogancję, zaznacza Schulz.
Dziesiątki tysięcy naukowców na całym świecie próbuje rozwiązać problemy chorób a tu nagle pojawia się w Google, twierdząc że potrafi zrobić to lepiej.
Mogą cobić, co chcą
Google wychodzi jednak z założenia, że medycyna jest dziedziną, która w najbliższych latach będzie szybciej rozwijała się dzięki technikom informatycznym, wyjaśnia Schulz.
Do tej pory wszystko, co wiąże się z medycyną i technologią, było polem, na którym rządziły przede wszystkim koncerny farmaceutyczne. Dla realizacji swoich planów Google zatrudnił setki naukowców z różnych kierunków. W laboratoriach w Kalifornii mają prowadzić oni badania podstawowe w dziedzinie biotechnologii i medycyny.
Mogą tam w zasadzie robić co chcą, opowiada dziennikarz „Spiegla”, ale - jak podkreśla - Google w projektach tych określił kryteria wyboru. Powiedziano: nie będziemy teraz rozpracowywać jednej choroby, która dotyczy tylko kilkuset tysięcy ludzi. W tych projektach myśli się w o miliardach.
Czego chce Google?
Ten miliardowy rząd wielkości odnosi się właściwie do wszystkich projektów Google'a, czyli też tych z zakresu zdrowia i medycyny. Oczywiście, że Google nie będzie mógł w kilku laboratoriach i przy pomocy kilkuset naukowców rozwiązać problemów zdrowotnych całego świata.
Jednak ważne jest, by podnieść pozycję badań naukowych i naukowców np. fundując specjalne nagrody, jak Breakthrough Prize, będącą swego rodzaju Oscarem dla naukowców.
Za badaniami naukowymi, finansowanymi z prywatnych środków, kryją się także uwikłania personalne. Anne Wojcicki, jedna z założycielek Google’a, jest biologiem i sama też założyła firmę biotechnologiczną. Żona założyciela Google'a, Larry'ego Page'a, Lucy Southworth zrobiła doktorat z bioinformatyki, opowiada Thomas Schulz, który wydał niedawno książkę pt. „Czego naprawdę chce Google?”
Twierdzi on, że laboratoria Life Sciences są częścią tej samej strategii. Google chce być odnoszącą największe sukcesy firmą - nie na najbliższe dwa lata, tylko na następne 50 czy 100 lat. Poza tym chce on mieć wpływ na globalne społeczeństwo jako całość. To nie jest żaden gag PR tylko najczystsza prawda, podkreśla dziennikarz „Spiegla”. „Oni naprawdę chcą zmienić świat - kierując się tym, co Larry Page uważa za ważne”.
Conor Dillon / Małgorzata Matzke