Bundeswehra w Afganistanie: Nazwijcie to wreszcie wojną
25 października 2008Niedaleko miejscowości Kunduz w północnym Afganistanie miał znajdować się nielegalny skład broni. Żołnierze Bundeswehry właśnie sprawdzali wskazane przez informatora miesjce, kiedy przejeżdżający na rowerze mężczyzna wysadził się w powietrze. 25-letni Patrick Behlke i 22-letni Roman Schmidt zginęli na miejscu, inny żołnierz został ciążko ranny. W zamachu zabitych zostało również pięcioro afgańskich dzieci.
Od czasu rozpoczęcia misji w Afganistanie zginęło już 30 niemieckich żołnierzy. Te ofiary odsłaniają brutalną prawdę o misji, która coraz bardziej wymyka się spod kontroli. Sytuacja w niemieckim rejonie operacyjnym coraz bardziej się zaostrza. -"Dlatego nasi żołnierze, uczestniczący w misji w Afganistanie, muszą nie tylko strzec ludności cywilnej i udzielać jej pomocy, ale także walczyć" - mówił na jednej z oficjalnych uroczystości niemiecki minister obrony, Franz Josef Jung.
Misja humanitarna czy wojna?
Ta wypowiedź ministra jest nietypowa, bo do tej pory słów "walka" czy "wojna" rząd Niemiec w kontekście misji w Afganistanie celowo unikał. -"Słowo „wojna” uważam za nietrafne i niewłaściwe, ale prawdą jest, że w ramach tej misji mamy do czynienia z całą paletą zadań militarnych i cywilno-militarnych" - mówi Eckart von Klaeden, rzecznik ds. polityki zagranicznej współrządzącej w Niemczech partii CDU. Tymczasem żołnierze nazywają sprawę po imieniu. -"Tu jest wojna, prawdziwa wojna, którą się widzi, patrząc na podziurawione kulami albo rozerwane przez miny pojazdy" - mówi jeden z przebywających Afganistanie niemieckich żołnierzy.
W Kunduz coraz niebezpieczniej
Sytuacja w do niedawna stosunkowo spokojnej prowincji Kunduz zaostrza się z dnia na dzień. Niemieccy żołnierze stali się celem dla Talibów, którzy wiedzą, że żołnierze ci przyjechali tu nie po to, by walczyć, lecz by pomagać ludności cywilnej. Dlatego żołnierze domagają się, aby w końcu powiedzieć opinii publicznej prawdę o misji w Afganistanie. -"Że jest niebezpiecznie, że w Afganistanie mamy do czynienia z misją, w której rzeczywiście idzie o życie albo śmierć uczestniczących w niej żołnierzy, a nie tylko o wiercenie tu czy tam studni, lub budowę mostów przez saperów" - przekonuje gen. Harald Kujat, były szef sztabu Bundeswehry.
Strategia przemilczania faktów
Na razie niemiecki rząd stostuje strategię przemilczania niewygodnych faktów, nie chcąc niepokoić opnii publicznej. Coraz więcej Niemców chce wycofania Bundeswehry z Afganistanu. Domagają się tego przede wszystkim politycy lewicowej partii "Die Linke". -"Tego nie można ciągnąć dłużej tak, jak do tej pory, bo pod każdym względem zmierzamy w niewłaściwym kierunku” - uważa Dietmar Bartsch, członek kierownictwa tej partii.
Rządząca Niemcami koalicja chadeków i socjaldemokratów nie zgadza się z tą oceną. Dlatego Bundestag przedłużył w ubiegłym tygodniu misję Bundeswehry o kolejny rok i zwiększył z 1000 na 4500 liczbę żołnierzy, którzy pojadą do Afganistanu. Kolejny zamach i śmierć dwóch Niemców oraz niewinnych afgańskich dzieci to brutalna odpowiedź talibów na tę decyzję.