Zwycięska ofensywa talibów. Rośnie presja wobec Berlina
16 sierpnia 2021W trwającej obecnie debacie troska o bezpieczeństwo Niemców w Afganistanie to jedna sprawa. Drugą jest odpowiedzialność za tych Afgańczyków, którzy pracowali jako siły lokalne, np. jako tłumacze, podczas długiego stacjonowania Bundeswehry w tym kraju. 29 czerwca ostatni niemieccy żołnierze opuścili Afganistan. Już wtedy różne podmioty naciskały na ewakuację tzw. sił lokalnych, w tym członków Bundeswehry, którzy pracowali w Afganistanie we wcześniejszych latach.
Niespełna tydzień wcześniej Bundestag po krótkiej debacie odrzucił wniosek Zielonych, którzy chcieli wypracować grupową procedurę „szerokiego przyjęcia lokalnych sił afgańskich”. Klub poselski CDU/CSU wraz z AfD odrzuciły tę propozycję, Partia Lewicy poparła wniosek Zielonych, a FDP wstrzymała się od głosu.
Teraz ekspertka ds. zagranicznych FDP Marie-Agnes Strack-Zimmermann zarzuca ministrowi spraw zagranicznych Heiko Maasowi, że podczas debaty w Bundestagu na temat ratowania lokalnych sił afgańskich „przede wszystkim przejmował się wizją”, potencjalnej „masowej emigracji”. W związku z tym resort spraw zagranicznych nie podjął żadnych działań. −To jest całkowita porażka − powiedziała Deutsche Welle.
Rozpaczliwe wołania o pomoc
Najpóźniej od połowy lipca katastrofa powodziowa i kryzys klimatyczny w Niemczech wyparły debatę na temat zagrożenia byłych pracowników organizacji pomocowych w Afganistanie. Jednak w obliczu obecnego triumfalnego natarcia talibów przejmujące wołania o pomoc miejscowych sił, publikowane przez członków Bundeswehry czy przedstawicieli mediów, od wielu dni przypominają o narastających tam obawach. Po wycofaniu się Bundeswehry z Afganistanu około 1800 osób zdołało już przedostać się do Niemiec, ale tysiące innych czeka wciąż w desperacji czeka na sygnał ze strony niemieckiej.
Politycy z FDP, partii Lewica i Zielonych od kilku dni zarzucają Wielkiej Koalicji brak planu i brak zdecydowania w działaniu. Również w sobotę przewodniczący i kandydat CDU/CSU na kanclerza Armin Laschet zażądał od Niemiec ratowania byłych lokalnych struktur Bundeswehry. − Afgańczycy, którzy tak dzielnie pomagali Bundeswehrze, muszą teraz zostać stamtąd zabrani − powiedział Laschet na spotkaniu młodzieżówki CDU Junge Union w Hesji.
Sztab kryzysowy
Tego samego dnia podobny sygnał dała minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer, która wchodzi w skład sztabu kryzysowego w Berlinie. Sytuacja w Afganistanie „rozwijała się bardzo dynamicznie” w ostatnich tygodniach i pogarsza się. „Będziemy wspierać ministerstwo spraw zagranicznych w zakresie ewakuacji obywateli niemieckich i innych osób, które mają być chronione, z Afganistanu do Niemiec” – zapewniła minister obrony.
W zasadzie każda operacja sił zbrojnych Niemiec za granicą wymaga zgody Bundestagu. Zgodnie z wewnętrznym regulaminem Bundestagu w tym przypadku rząd może ją uzyskać w terminie późniejszym, ponieważ do ewakuacji Niemców z Afganistanu dochodzi w sytuacji, w której grozi im niebezpieczeństwo, a podjęcie stosownych działań nie toleruje żadnej zwłoki.
Więcej uchodźców
Ale wielogłosowa debata w weekend toczyła się nie tylko wokół kwestii ewakuacji Niemców i ich pomocników. Towarzyszyszyły temu spekulacje o rosnącej liczbie uchodźców przybywających do Niemiec lub Europy. „Trzeba się spodziewać, że ludzie zaczną się przemieszczać, także w kierunku Europy” - powiedział np. federalny minister spraw wewnętrznych Horst Seehofer (CSU) w poniedziałkowym wydaniu „Augsburger Allgemeine”.
Natomiast polityk CDU Norbert Roettgen, przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu, wezwał do interwencji Zachodu przeciwko talibom, wyraźnie wspominając o zaangażowaniu w to Bundeswehry. W tle jest narastająca obawa przed odrodzeniem się reżimu terroru.
Cywilni pomocnicy pozostaną
Nawet jeśli Bundeswehra odlatuje teraz z Niemcami i afgańskimi pomocnikami, którzy pracowali oficjalnie na zlecenie rządu RFN, jednak pracownicy organizacji pomocowych pozostaną w Afganistanie i prawdopodobnie na długo. Jak zapewniła Simone Pott rzeczniczka organizacji pomocowej „Welthungerhilfe”, żaden Niemiec nie pracuje dla tej organizacji w Afganistanie. − Nadal mamy około 250 lokalnych pracowników – powiedziała. Do tej pory nikomu z nich nie groziło niebezpieczeństwo, „chcą pozostać w kraju ze swoimi rodzinami”.
Z ramienia Caritas International od wielu lat przebywa w Afganistanie Niemiec Stefan Recker, który według danych tej organizacji ma od dwóch do trzech tuzinów miejscowych pracowników. Jedynym nieafgańskim pracownikiem jest pewien Włoch. „Zostaniemy” – powiedział Recker w jednym z wywiadów udzielonych w weekend. „Nawet rząd talibów będzie potrzebował organizacji zajmujących się pomocą rozwojową”.