Zbrodnie byłego pielęgniarza. Ponad sto ofiar
9 listopada 2017Niels Hoegel odsiaduje już wyrok, ale jego wina nie jest jeszcze w pełni wyjaśniona. Śledczy podejrzewają go o zabicie 106 podopiecznych w klinikach. Informacje te podała policja i prokuratura w Oldenburgu po zakończeniu dalszych badań toksykologicznych. W kolejnych ekshumowanych zwłokach znaleziono ślady lekarstw aplikowanych przez pielęgniarza. Wcześniej śledczy doliczyli się 90 zabójstw dokonanych przez Nielsa Hoegela.
Aplikował leki, a potem reanimował
Teraz prokuratura przypisuje mu 68 zabójstw w klinice w Delmenhorst i 38 w Oldenburgu (obydwie kliniki w Dolnej Saksonii). W pięciu przypadkach zostaną jeszcze przeprowadzone dodatkowe badania, bo pacjenci otrzymywali wówczas jeszcze inne leki.
Pielęgniarz mordował swoich podopiecznych w latach 2000-2005. Hoegel na własną rękę aplikował pacjentom różne lekarstwa, aby spowodować u nich zatrzymanie akcji serca. Potem próbował ich reanimować. Wielu pacjentów nie przeżyło jednak tego.
Dożywocie dla byłego pielęgniarza
Pielęgniarz- morderca został już skazany w dwóch procesach. W 2015 roku sąd w Oldenburgu skazał go na dożywocie. Po nieoczekiwanym przyznaniu się do winy w trakcie jednego z procesów sądowych, śledczy poszerzyli zakres śledztwa. Specjalna komisja złożona z funkcjonariuszy prokuratury i policji ekshumowała zwłoki ponad 130 pacjentów i szczegółowo przeanalizowała wszystkie zgony w klinikach, w których pracował Niels Hoegel.
Kliniki nie reagowały
Dla śledczych nie ulega też wątpliwości, że można było uniknąć znacznej liczby ofiar. Już klinika w Oldenburgu prowadziła statystykę, z której wynikało, że w czasie dyżurów Nielsa Hoegela odnotowywano wyższą liczbę zgonów i reanimacji. Klinika zwolniła pielęgniarza, wystawiając mu dobre świadectwo pracy, nie ostrzegła jednak kolejnego pracodawcy - szpitala w Delmenhorst. I tam szybko pojawiły się pogłoski na temat Hoegela. Później pojawiły się nawet dowody. Dlatego dwóch ordynatorów i jeden oddziałowy odpowiedzą przed sądem za nieumyślne zabójstwo.
Katarzyna Domagała (AFP/dpa)