Wspólna waluta
20 września 2011"No bailout" – zakaz ratunku finansowego – tak stanowi art. 125 Traktatu o Unii Europejskiej. Zasadą tą zwłaszcza Niemcy chcieli w 1992 w Traktacie z Maastricht zagwarantować stabilność euro równą niemieckiej marce. W niespełna 20 lat później unię walutową ratować ma idący w miliardy parasol ochronny. Jak mogło do tego dojść? Dla wielu ekonomistów nie jest to jednak zaskoczenie. Profesor Jürgen Donges, do niedawna jeden z pięciu głównych ekspertów rządu, przypomina o Manifeście 62, w którym niemieccy uczeni już w 1993 roku przestrzegali przed unią transferową. Ale ponieważ był to projekt polityczny, przestrogi zlekceważono. Donges mówi o grzechu pierworodnym euro. Ponieważ każde z państw w unii walutowej nadal prowadzi własną politykę gospodarczą i finansową, to nie trzeba było czekać na kryzys finansowy, by doszło do katastrofy.
Polityka przegrywa z gospodarką
Także ekonomista Otmar Issing, do roku 2006 członek dyrektorium Europejskiego Banku Centralnego przyznaje, że „wychodziłem z założenia, iż presja ze strony wspólnej waluty i zintegrowanej polityki walutowej w znacznie silniejszym stopniu wpłynie na zmianę polityki w poszczególnych państwach. Okazało się to iluzją”. Issing podziela tymczasem pogląd byłego komisarza UE, Mario Montiego: „powiedział mi kiedyś, że byliśmy wobec siebie za bardzo uprzejmi”. Kryzys unii walutowej jest skutkiem permanentnego naruszania układów. A teraz doszliśmy do punktu, w którym nie ma alternatywy wobec unii obejmującej ryzyko, gwarancje i transfer środków. Jak dotąd, zarządzanie kryzysem przynosiło negatywne bodźce, których szczytem jest europejski mechanizm stabilizacyjny, ESM. Wejdzie on w życie z dniem 1 lipca 2013 roku.
Nie ulegać szantażowi
Zdaniem Otmara Issinga źle zrozumiana solidarność polega na tym, że karze się solidnych, a premiuje prowadzących złą politykę finansową. Dla ekonomisty to zgoła perwersja. Najnowszy przykład: kiedy poważnie wzrosły odsetki za włoskie obligacje państwowe, Rzym w trzy dni postawił na nogi program oszczędnościowy, którego uchwalenie normalnie zajęłoby Włochom lata. Także euroobligacje to zdaniem ekonomistów zła droga. A zatem co dalej? Ponieważ europejski rząd gospodarczy to kolejna iluzja, naukowcy są zdania, że nie obejdzie się bez parasola. Ale, uważa Clemens Fuest, profesor z Oksfordu, parasol i upadłość nie wykluczają się wzajemnie. Wspólnota powinna nauczyć się nie ulegać szantażowi.
Sabine Kinkartz / Andrzej Paprzyca
red. odp. Iwona D. Metzner