Wbrew przysiędze Hipokratesa. Lekarze w służbie Hitlera
25 kwietnia 2021System zabijania pacjentów, zarówno dzieci, jak i dorosłych, których życie władze III Rzeszy uznały za „bezwartościowe”, oraz rolę lekarzy w tym haniebnym procederze opisał dziennikarz „Gazety Wyborczej” Bartosz T. Wieliński. Jego książka „Wojna lekarzy Hitlera” ukazała się w połowie kwietnia w Wydawnictwie Agora*.
Praca poświęcona jest „zbrodniom popełnionym przez ludzi noszących w pracy białe kitle i stetoskopy, doskonale wykształconych, a w niektórych przypadkach nawet zasłużonych dla nauki” – pisze Wieliński we wstępie.
Z idealisty zbrodniarz
Centralną postacią działającej przez 12 lat ludobójczej machiny był przyboczny lekarz Hitlera - Karl Brandt. Autor przedstawia pogmatwane losy ambitnego chirurga. Idealistycznie nastawiony student medycyny marzył o pracy z Albertem Schweitzerem przy leczeniu chorych w Afryce. Po fiasku tych planów, w klinice w Bochum ratował górników rannych w kopalniach Zagłębia Ruhry. Przypadkowo poznał Hitlera, a gdy po kolizji drogowej uratował życie jego kierowcy, stał się faworytem kanclerza, a następnie wszechwładnym komisarzem Rzeszy do spraw sanitarnych oraz służby zdrowia. „Idealista stał się zbrodniarzem” – pisze Wieliński.
Jednym z kluczowych projektów wdrażanych przez nazistów był program eutanazji. Autor przypomina, że o konieczności „usypiania” niezdolnych do samodzielnego życia dzieci Hitler mówił na długo przed zdobyciem władzy. Zapowiadał „usunięcie” ze społeczeństwa osób chorych psychicznie. Marzył o pokoleniu Niemców „czystych rasowo i pozbawionych defektów”. Broszura psychiatry Alfreda Hoche „Dopuszczalność niszczenia pozbawionego wartości życia” z 1920 r. cieszyła się dużą popularnością nie tylko wśród lekarzy.
Hitler nakazuje eutanazję
Pretekstem do wdrożenia w życie planów eutanazji stała się sprawa dziecka z Lipska urodzonego z bardzo ciężkimi deformacjami. Ojciec domagał się uśpienia niemowlęcia, jednak lekarze odmówili, gdyż niemieckie prawo nie pozwalało na eutanazję. Zrozpaczony rodzic zwrócił się z prośbą o interwencję do kancelarii Hitlera.
„Jeśli uzna pan, że prośba jest zasadna, proszę działać natychmiast” – polecił Hitler swojemu przybocznemu lekarzowi. Brandt podzielił argumenty ojca. Latem 1939 r. dziecko otrzymało zastrzyk ze śmiertelną dawką luminalu.
Ten precedens uruchomił lawinę. Pacjentom szpitali psychiatrycznych należy zapewnić „łaskę śmierci” – oświadczył Hitler. Pod koniec października 1939 r. przywódca III Rzeszy podpisał antydatowany na 1 września dokument upoważniający Brandta do decydowania o życiu i śmierci nieuleczalnie chorych.
„Dekret w sprawie eutanazji to jedyny podpisany przez Hitlera dokument, w którym daje on zgodę na ludobójstwo” – podkreśla Wieliński.
Akcja zabijania „bezwartościowych” dzieci i dorosłych rozpoczęła się zimą 1939/1940 r. Od siedziby sztabu akcji przy Tiergartenstrasse 4 w Berlinie nazwano ją „T4”. Na miejsca kaźni wybrano kilka miejscowości na terenie Rzeszy: Brandenburg, Hartheim pod Linzem, Grafeneck pod Tybingą czy Sonnenstein w Pirnie pod Dreznem. Ofiary dowożono na miejsce autobusami z zamalowanymi oknami i zabijano tlenkiem węgla. Do połowy 1941 r. zamordowano od 70 tys. do 100 tys. osób.
Odważny biskup protestuje
Chociaż akcja T4 prowadzona była w tajemnicy, pogłoski o uśmiercaniu osób psychicznie chorych docierały do niemieckiego społeczeństwa, wywołując niepokój i oburzenie.
Jako jeden z pierwszych publicznie zabrał głos kardynał Klemens August von Galen. W kazaniu w sierpniu 1941 roku biskup Muenster nazwał likwidację „bezwartościowego życia” morderstwem. Tekst kazania odczytano we wszystkich kościołach diecezji, a kopie homilii krążyły po całym kraju.
Wysocy funkcjonariusze NSDAP domagali się surowego ukarania biskupa, jednak odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa Heinrich Himmler odmówił. Reichsfuehrer SS obawiał się wybuchu protestów społecznych. Skończyło się na nieudanej próbie dyskredytacji biskupa.
Hitler wstrzymuje eutanazję
W obawie przed protestami, Hitler postanowił przerwać na pewien czas eutanazję. Jednak po wyciszeniu skandalu, zabijanie psychicznie chorych kontynuowano. Zmieniono tylko metody. Karmieni mieszanką kapusty, ziemniaków oraz brukwi, bez grama tłuszczu, pacjenci umierali z niedożywienia.
Zabójców w białych kitlach jako ekspertów od zabijania gazem wysłano do niemieckich obozów zagłady na terenie okupowanej Polski, aby organizowali masowe mordowanie Żydów. Jeden z nich, Irmfried Eberl - psychiatra i esesman, który kierował eutanazją w Brandenburgu, został pierwszym komendantem obozu zagłady Treblinka.
Pseudomedyczne eksperymenty
Pracujący dla Hitlera lekarze odegrali ważną rolę w badaniach nad szczepionkami przeciwko tyfusowi, malarii, żółtaczce i innym chorobom zakaźnym. Poszukiwali lekarstwa na oparzenia spowodowane alianckimi bombami z fosforem. Eksperymentowali z „kiełbasą z drewna” próbując pozyskać białko z zawiesiny powstającej w produkcji celulozy. Nowe lekarstwa i substancje testowano na więźniach obozów koncentracyjnych. Wielu z nich umierało w męczarniach.
Wśród licznych przykładów bestialskich eksperymentów Wieliński wymienia doświadczenia nad leczeniem ran kończyn prowadzone w KL Ravensbrueck na Polkach z Armii Krajowej. Kobiety okaleczano, a następnie podawano im sulfonamidy, aby sprawdzić skuteczność leku. Z 86 poddanych tym eksperymentom kobiet pięć zmarło, sześć rozstrzelano, a pozostałe przepłaciły to utratą zdrowia.
Czas rozliczeń – kary i nowe kariery
Upadek III Rzeszy położył kres zbrodniczym praktykom. W grudniu 1946 r. 23 najbardziej skompromitowanych lekarzy stanęło przed amerykańskim trybunałem wojennym w Norymberdze.
Po trwającym 138 dni procesie Brandt i sześciu innych oskarżonych usłyszało wyroki śmierci. Duży wpływ na decyzję sędziów miały zeznania czterech Polek, byłych więźniarek z obozu Ravensbrueck.
2 czerwca 1948 r. Brandt zawisł na szubienicy. Stojąc na szafocie pomstował na Amerykanów za Hiroszimę i Nagasaki, oskarżał ich o „polityczną zemstę” i powtarzał „jestem niewinny”. Informując o egzekucjach, niemiecka prasa pisała o „mordzie na niewinnych”.
Większość lekarzy uwikłanych w nazizm uniknęła kary. Cześć z nich, jak „Anioł śmierci” z Auschwitz - Josef Mengele, uciekła za granicę. Naukowcy, którzy mogli być przydatni ze względu na swój dorobek badawczy, zostali wykorzystani przez Amerykanów, zgodnie z logiką zimnej wojny, przeciwko ZSRR. Inni kontynuowali w RFN kariery lekarskie. Dopiero na przełomie lat 50 i 60 zaczęły się nimi interesować niemieckie sądy.
Późna sprawiedliwość dosięgnęła jedną z kluczowych postaci akcji T4. Psychiatra i neurolog Werner Heyde decydował o życiu i śmierci pacjentów, a po wojnie pod zmienionym nazwiskiem pracował jako lekarz sportowy. Zdemaskowany w 1959 r, przed rozpoczęciem procesu popełnił w celi samobójstwo. W liście pożegnalnym zaznaczył, że nie czuje się winny, a samobójcza śmierć jest wyrazem protestu przeciwko sądowej „pokazówce”.
*„Wojna lekarzy Hitlera”, Bartosz T. Wieliński, Wydawnictwo Agora, 2021.
Bartosz T. Wieliński – kierownik działu zagranicznego „Gazety Wyborczej”, były korespondent tej gazety w Berlinie (2005-2009). Wydał wcześniej ksiażkę „Źli Niemcy”.