Pandemia kradzieży na granicy polsko-niemieckiej
3 kwietnia 2012Wtorkowa Frankfurter Allgemeine Zeitung donosi: „wzrasta przestępczość w polsko-niemieckim obszarze przygranicznym. Wielu Brandenburczyków (…) było lekko zdziwionych niespodziewanym wystąpieniem ministra spraw wewnętrznych Dietmara Woidke (SPD), który zapowiedział przedstawienie realistycznego (…) obrazu sytuacji w obszarze przygranicznej kryminalistyki. W rzeczy samej Woidke informuje o „znacznie wyższym, niż przeciętna, poziomie przestępczości, wzrastającej liczbie kradzieży i malejącym wskaźniku wykrywalności przestępstw w 24 miastach i gminach wzdłuż Ordy i Nysy – jednym słowem: zmalało poczucie bezpieczeństwa mieszkańców regionu przygranicznego; de facto jego mieszkańcy od lat doświadczają tej niepewności; z tego właśnie powodu jesienią ub.r. w Uckermark ponad stu przedsiębiorców, których straty właśnie z powodu włamań i kradzieży wyniosły ponad 2 miliony euro, powołało pierwszą tego typu inicjatywę w regionie (przeciwdziałania przestępczości – przyp. red.) (…) Od momentu otworzenia granicy pod koniec 2007 roku wskaźnik kradzieży w obszarze przygranicznym w całkowitej skali przestępczości wzrósł z 35 do 51 procent, włamania do garaży (…) tylko w 2011 roku wzrosły o 41 procent. Podczas gdy jeszcze w 2007 roku statystycznie kradziono 178 aut, w 2011 roku było ich aż 669. (…) Kradzież pojazdów mechanicznych to główny problem związany ze swobodnym przekraczaniem granic – spośród 120 wykrytych w 2011 roku przestępstw trzy czwarte sprawców nie pochodziło z Niemiec, lecz w przeważającej mierze z Polski i Litwy. „Wykrywalność kradzieży samochodów na poziomie 15 procent i 29 procent w pozostałych przypadkach to o wiele za mało”, twierdzi Woidke. Z tego właśnie powodu minister domaga się już dziś (…) zaangażowania do końca czerwca dodatkowo stuosobowej jednostki specjalnej policji w regionie przygranicznym. Rzeczywiście wzmocniona ochrona policyjna w tym regionie przynosi efekty: w ten właśnie sposób ograniczono kradzież ma maszyn budowlanych i sprzętu rolniczego w ubiegłym roku. Podczas kontroli urzędnicy co chwila natrafiają na kradziony sprzęt elektroniczny, rowery, metale kolorowe, maszyny i oczywiście samochody, które pochodzą nie tylko z Brandenburgii, ale niemal z całej Europy. Szczególnie dobrze zorganizowana jest kradzież pojazdów mechanicznych. Mowa jest o kradzieży pojazdów na zamówienie, które następnie za pośrednictwem kurierów dostarczane są odbiorcom w Polsce i na Litwie. (…) Główną trakcją kradzieży jest autostrada A2 w Brandenburgii i A4 w Saksonii. Właśnie z tego powodu Brandenburgia domaga się rządowego wsparcia. „Rząd musi w końcu dostrzec wagę problemu – argumentuje polityk – zarówno rząd, jak i land pomylił się w 2007 roku w prognozie dotyczącej kryminalistyki, szacując na podstawie doświadczeń przygranicznych między RFN a Francją. Jednak sytuacji na granicy z Francją w żaden sposób nie można porównać z granicą dobrobytu przebiegającej wzdłuż Odry i Nysy”.
„Tymczasem policja państwowa zmniejsza obsadę personalną na wschodniej granicy – pisze dziennik – z dawniej stacjonujących tam 1550 urzędników pozostała połowa, w Saksonii jest ich obecnie ok.1200 (niegdyś 2 tys.), z czego 450 stanowisk – według prognoz związków zawodowych – zostanie wkrótce zlikwidowanych. Ministerstwo spraw wewnętrznych dementuje te pogłoski (...) Samym zainteresowanym jest w zasadzie obojętne jaka policja im pomaga, konstatuje dziennik – 300 osobowa brygada specjalna przyniosła owoce, twierdzi jeden z założycieli Inicjatywy dla Bezpieczeństwa w Uckermark. Kradzieże większego kalibru zmalały, wzrasta liczba drobnych przestępstw.
Ulubiony nazista wszystkich Polaków
Dzisiejsze wydanie dziennika Die Welt zamieszcza krótką recenzję kinowej kontynuacji kultowego serialu „Stawka większa niż życie”, czyli filmu „Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć” Patryka Vegi, i pisze o fascynacji Polaków Hansem Klossem: „w czasie, gdy w Polsce przebywał dobry Niemiec, prezydent Gauck, ten zły Niemiec nie był zbyt daleko – niemal tego samego dnia dał spektakularny popis, z tą tylko różnicą, że na kinowym ekranie. Ten człowiek to Hans Kloss, oficer niemieckiej abwehry podczas II wojny światowej. Ale w rzeczywistości Kloss to umieszczony w jaskini lwa polski agent. Kloss co chwila przechytrza swojego niemieckiego, trochę nierozgarniętego przełożonego Hermanna Brunnera. I jako taki właśnie Kloss, grany przez zjawiskowo przystojnego bruneta Stanisława Mikulskiego, stał się nieśmiertelny. Kloss jest tym dla Polaków, co - powiedzmy - James Bond dla Brytyjczyków. Nie ma tygodnia, aby serial nie był pokazywany na którymś z kanałów telewizyjnych. Jeszcze przed dwoma laty na pytanie jaki serial najwierniej oddaje klimat wojny najczęściej odpowiadano „J 23”. (…)
Agnieszka Rycicka
Red. odp.: Małgorzata Matzke