Von der Leyen: szczepionka przeciwko koronie dla wszystkich
2 maja 2020Deutsche Welle: W poniedziałek (04.05.2020) UE wraz z partnerami z całego świata na konferencji darczyńców będzie starała się zebrać 7,5 mld euro na opracowanie szczepionki przeciwko koronawirusowi i metod leczenia choroby COVID-19. Co chce Pani przede wszystkim osiągnąć?
Ursula von der Leyen: Jest dla nas bardzo ważne, żebyśmy razem znaleźli silną odpowiedź na koronawirus, który nie zna żadnych granic ani narodowości. Możemy go pokonać tylko dzięki szczepionce. Dlatego musimy działać globalnie i w skoordynowany sposób, ponieważ nie chcemy, by na szczepionkę mogli sobie pozwolić tylko ci, których będzie na to stać.
Rozpoczęliśmy skoordynowane poszukiwania takiej szczepionki, ale teraz musimy także rozbudować nasze możliwości, aby zacząć ją produkować, gdy ją już opracujemy. Będziemy potrzebować ogromnej liczby szczepionek i musimy zapewnić to, aby były dostępne w każdym zakątku świata po uczciwej i przystępnej cenie. Nad tym teraz pracujemy i na to są nam potrzebne pieniądze.
Dysponujemy teraz globalną siecią i w poniedziałek wykorzystamy konferencję darczyńców do zebrania 7,5 mld euro. To jest dopiero początek. Uważam, że z biegiem czasu będziemy potrzebowali trochę więcej pieniędzy.
Powiedziała Pani, że konieczna jest uczciwa i przystępna cena. Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres idzie o krok dalej w sprawie rozdzielania tej szczepionki. Mówi, że musi ona należeć do całego świata, a nie pojedynczych państw, regionów czy firm. Czy podziela Pani jego stanowisko? Czy szczepionka przeciwko koronawirusowi powinna być własnością całej ludzkości?
To jasne, że każdy powinien mieć do niej dostęp. Dlatego zaprosiliśmy do współpracy wszystkich, którzy są tu konieczni, na przykład Światową Organizację Zdrowia, fundację "Bill & Melinda Gates Foundation", Wellcome Trust i United Global Funds, żeby wymienić tylko niektórych. Jesteśmy wspierani przez wiele, wiele państw z całego świata.
Wystąpiłam z tą inicjatywą na szczycie grupy G20. Jest to konieczne, żeby rozwijała się ona w naprawdę globalny i skoordynowany sposób.
Gospodarka w UE została naprawdę silnie dotknięta kryzysem. Jest wiele ostrzeżeń, że UE reaguje za późno i robi za mało. Pani stara się obecnie o sfinansowanie Funduszu Odbudowy dla UE, ale do tej pory nie jest to żaden konkretny plan. Jak pilne jest to teraz?
Na początku zmobilizowaliśmy UE i jej poszczególne państwa członkowskie do zebrania 3,4 bln euro na potrzeby obecnego, ostrego kryzysu. Państwowa pomoc finansowa będzie stosowana elastycznie, podobnie jak wszystkie dostępne fundusze europejskie. Uruchomiliśmy program pomocowy, żeby zapewnić ludziom pracę. Otrzymują wynagrodzenie za pracę w ograniczonym wymiarze godzin po to, żeby zdrowe w istocie rzeczy przedsiębiorstwa mogły ponownie przystąpić do normalnego działania, gdy gospodarka ponownie nabierze rozpędu.
Ale ma Pani rację. Potrzebujemy dużego instrumentu do odbudowy unijnej gospodarki. Dlatego zaproponowaliśmy rozbudowanie siedmioletniego planu budżetowego UE w sposób umożliwiający wykorzystanie go w charakterze instrumentu odbudowy gospodarki na kształt Planu Marshalla. Możemy go zrealizować z naszego budżetu i oddać na potrzeby państw członkowskich UE. Jest to instrument służący inwestycjom i idei unijnej solidarności, realizowany przez wszystkie 27 państw UE. Jest to także instrument służący kohezji. To bardzo ważne, żeby go mieć. Teraz właśnie nad tym pracujemy. Wspiera nas w tym Rada Europejska, co także jest ważne i dobre. W sumie jest to ogromne przedsięwzięcie, ale jestem pewna, że damy sobie z nim radę.
Jak będzie wyglądał ten instrument? Południowe kraje UE, takie jak Włochy i Hiszpania, domagają się dopłat, rozłożenia długów na wszystkich i wprowadzenia obligacji „koronowych”. Oponują przeciwko temu takie państwa jak Niemcy i Niderlandy. Co zatem wejdzie w skład tego instrumentu? Dotacje? A może tzw. koronaobligacje?
W całym tym instrumencie na pewno będziemy chcieli uzyskać równowagę między dopłatami i kredytami. W tej sprawie musimy prowadzić rozmowy z wszystkimi 27 państwami członkowskimi UE, ale ważne jest, że wszystkie już się zgodziły, że będziemy musieli działać w ten sposób. Pracujemy zatem równocześnie nad siedmioletnim budżetem UE i dodatkowym instrumentem odbudowy unijnej gospodarki. Jest to poważne przedsięwzięcie. Oczywiście musimy dyskutować na temat szczegółów i programów skrojonych na aktualne potrzeby, ale tak to już jest w demokracji. Wszyscy jednak zgadzamy się co do tego, że te państwa, które zostały najsilniej dotknięte przez koronawirusa i poniosły wskutek tego największe straty gospodarcze, muszą otrzymać niezbędną pomoc.
Innym zagadnieniem, które odgrywa ważną rolę w koronakryzysie, są europejskie wartości i pryncypia. Czy nie obawia się Pani, że ten kryzys może posłużyć do ograniczenia demokracji i praw obywatelskich na przykład na Węgrzech?
Dwadzieścia państw unijnych wprowadziło u siebie pewne działania nadzwyczajne, co w kryzysie jest posunięciem usprawiedliwionym, ponieważ trzeba wtedy postępować szybko i skutecznie. Ale takie działania muszą być dostosowane do sytuacji i ograniczone czasowo. Jest to jasne i oczywiste. Muszą także podlegać demokratycznej kontroli. Dlatego bardzo uważnie się przyglądamy, w jaki sposób się z nich korzysta, na przykład w zakresie swobody wypowiedzi i wolności mediów. Jesteśmy gotowi natychmiast interweniować, gdy nie używa się ich w sposób niedopasowany do okoliczności i zbyt długo.
Gdy na Węgrzech 30 marca uchwalono ustawę o stanie wyjątkowym powiedziała Pani, że koronakryzys nie może być nadużywany do ograniczania demokracji, ale nie wymieniła Pani explicite Węgier, za co Panią skrytykowano. Czy nie żałuje dziś Pani, że wtedy nie wymieniła Pani Węgier po imieniu?
Jest dla nas ważne, żeby wszystkie kraje członkowskie UE oceniać w ten sam sposób. To prawda, że z Węgrami już mieliśmy trudne doświadczenia. Będziemy uważnie śledzić wszystko to, co się tam dzieje, ale wszystkie państwa unijne należy traktować jednakowo. Prawo do tego, że jesteśmy strażnikami podstawowych wartości unijnych oraz zawartych traktatów, działa skutecznie tylko wtedy, gdy zachowujemy się wobec wszystkich państw unijnych całkowicie obiektywnie i neutralnie. Musimy jednak być gotowi do działania wtedy, gdy coś nie układa się w pożądany sposób. Chcę to powiedzieć bardzo wyraźnie: będziemy interweniować wtedy, gdy uznamy, że podjęte przez jakieś państwo działania są niewłaściwe.
Chcesz skomentować nasze artykuły? Dołącz do nas na Facebooku! >>
Jak ocenia Pani sytuację na świecie i w Europie jako lekarz z wykształcenia? Czy nie jest Pani chwilami nią przerażona?
Koronakryzys jest rzeczywiście przerażający, ale ma także inne strony. Unaocznia nam sprawy, z których musimy wyciągnąć naukę. Potrzebujemy znacznie lepszego systemu wymiany informacji medycznych w obrębie UE, jak również na świecie, żebyśmy byli lepiej przygotowani na takie wydarzenia. Poza tym widzimy teraz wyraźniej, jak ważny jest dobrze funkcjonujący system ochrony zdrowia, zdolny poradzić sobie z taką epidemią. Musimy także zwiększyć naszą zdolność do zaopatrzenia placówek medycznych w tak bardzo potrzebne im środki ochronne i respiratory, które powinny być dostępne we właściwej liczbie i składowane oraz rozdzielane w należyty sposób. Inna, dobra strona koronakryzysu polega na tym, że w ostatnich tygodniach widzieliśmy ogromny wzrost solidarności. Polscy i rumuńscy lekarze pracują we Włoszech. Włochy dzielą się testami na koronawirusa z innymi państwami. Francja przeniosła część swoich pacjentów do szpitali w Niemczech i w Austrii i przekazała maseczki ochronne potrzebującym w Hiszpanii i we Włoszech. Jest też wiele innych przykładów takiej solidarności. Dobrze jest być tego świadkiem.
Z przewodniczącą Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen rozmawiała Sarah Kelly.