Uczciwy rozrachunek z przeszłością budzi respekt: Niemcy jako przykład dla Rosji
2 września 2009Mało które polskie miasto może symbolizować opór przeciwko totalitaryzmom tak jak Gdańsk.
W 1939 roku garstka polskich żołnierzy, okrążona ze wszystkich stron przez przeważające siły wroga, broniła się bohatersko przez całe siedem dni.
W 1980 roku grupa robotników na czele z Lechem Wałęsą rzuciła tu wyzwanie sowieckiemu imperium zakładając „Solidarność“. Ich odwaga uruchomiła historyczny proces, którego kulminacją było zburzenie muru berlińskiego 20 lat temu.
Tutaj, na Westerplatte – polskich Termopilach – narodził się mit o bohaterskim oporze przeciwko mocy zła. W kategoriach trzeźwo myślących – ten opór skazany był z góry na porażkę, bo los Polski został przypięczętowany już w momencie zawarcia paktu Ribbentrop- Mołotow. Gdy w ślad za hitlerowskimi hordami 17 września wojska sowieckie zaatakowały Polskę ze wschodu, niepodległe polskie państwo stało się na kolejnych 50 lat marzeniem. Podczas gdy jeden totalitaryzm został w miarę szybko pokonany, drugi trwał nadal. Mit Westerplatte nauczył jednak Polaków, że należy walczyć do końca.
Niemcy przyznają się do winy
Gdy w 70. rocznicę wybuchu wojny ponad 30 szefów rządów i innych wysokich rangą polityków zebrało się na Westerplatte, oczy wszystkich skierowane były szczególnie na przedstawicieli tych krajów, które rozpoczęły II wojnę światową. Jednak podczas gdy Niemcy bez upiększania niczego przyznali się do popełnionych zbrodni i do odpowiedzialności za nie, Rosjanie wciąż mają problem z przyznaniem się do ówczesnej agresji przeciwko państwu polskiemu. I podczas gdy kanclerz Angela Merkel znalazła w Gdańsku właściwe słowa opisujące winę i odpowiedzialność, premier Putin próbował zrealitywizować działania Stalina uzasadniając to ówczesną sytuacją polityczną. Co więcej – postawił znak równości między zajęciem Zaolzia przez Polskę a aneksją całej Polski wschodniej przez Rosję. To porównanie jest jednak z gruntu fałszywe – podczas gdy ludność czeska nie musiała obawiać się władz polskich, Stalin nakazał wywózkę setek tysięcy Polaków. To na jego rozkaz zamordowano też ponad 20 tysięcy polskich oficerów w Katyniu, Charkowie i Miednoje. Władze rosyjskie nadal trzymają pod kluczem dokumenty dotyczące tej bezprzykładnej zbrodni.
Przełom ws. Katynia?
Niewykluczone jednak, że spotkanie w Gdańsku przyniesie tu przełom: zapytany czy Rosja gotowa jest otworzyć archiwa dotyczące zbrodni katyńskiej, premier Putin oświadczył, że będzie to możliwe, o ile Polska zgodzi się na udostępnienie dokumentów dotyczących polskiego udziału w rozbiorze Czechosłowacji. Ponieważ polski premier natychmiast na to przystał, pozostaje odczekać, czy Putin wywiąże się z danego słowa.
Bo tutaj Donald Tusk ma niewątpliwie rację, gdy mówi: „wielkie i dumne narody nie muszą bać się prawdy“. Co więcej: stawienie czoła prawdzie budzi respekt. Przykładu na tę tezę dostarczyła Putinowi w Gdańsku kanclerz Angela Merkel, gdy pełna współczucia dla losu ofiar nazwała po imieniu zło, popełnione w imieniu Niemiec. Jednocześnie przypomniała ona o „cudzie” upadku muru berlińskiego i zjednoczeniu Europy. I to wszystko w Gdańsku - w miejscu, które jak żadne inne może pretendować do miana europejskiego symbolu oporu przeciwko totalitaryzmom.
Bartosz Dudek
red.odp.: Małgorzata Matzke