Tureccy artyści szukają schronienia w Niemczech
28 maja 2017Kolaż "Stone heart" (skamieniałe serce) od soboty 27 maja można obejrzeć w berlińskiej galerii "BERLINARTPROJECTS" na wystawie "Mind your wishes", czyli "Uważaj, o czym marzysz". Jego autorem jest 31-letni grafik i malarz Buğra Erol, który zdecydował się na emigrację do Niemiec nie mogąc wytrzymać dłużej dusznej atmosfery w Turcji pod coraz bardziej dyktatorskimi rządami prezydenta Erdogana.
Ucieczka do wolności
- Moim jedynym pragnieniem było stamtąd wyjechać - mówi Erol. Artyści są szczególnie wrażliwi i wyczuleni na to, co się wokół nich dzieje. - Z jednej strony, podobnie jak wielu innych, chcielibyśmy z tym walczyć. Z drugiej zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy słabi w starciu z potęgą państwa a poza tym marzymy o szczęśliwym i spełnionym życiu - tłumaczy artysta. Dla niego i innych twórców w dzisiejszej Turcji wydaje się to marzeniem ściętej głowy.
Dwa razy wystawy, w których uczestniczył, zostały zdemolowane przez tłum rozjuszonych demonstrantów. Podobno wystawione na nich prace obrażały uczucia religijne tzw. "porządnych ludzi". Erol twierdzi, że napastnicy byli otwarcie wspierani przez rząd w Ankarze. "W Berlinie tego nie ma. Tu jest wolność i dlatego tu jestem, bo chcę z niej korzystać w całej rozciągłości", deklaruje z naciskiem.
Artyści pod rosnącą presją państwa
Kuratorem tej wystawy jest Marie DuPasquier. Od 2006 roku gości w swojej galerii młodych twórców, z których wielu pochodzi z Turcji. Tym razem dała im możliwość pokazania u siebie tych prac, których nie mogli wystawić na ostatnich targach sztuki współczesnej w Stambule, ponieważ okazały się niezgodne z zaostrzoną linią polityki kulturalnej państwa po nieudanym puczu w Turcji w lipcu ubiegłego roku. - Chcieliśmy zademonstrować naszą solidarność z nimi i pokazać, że wolna sztuka turecka musi mieć dla siebie miejsce, także w Turcji - wyjaśnia Marie DuPasquier.
Do Berlina trafił także aktor i performer Çağlar Yiğitoğulları. W stolicy Niemiec przebywa dopiero od miesiąca. Przedtem przez 15 lat pracował w teatrze miejskim w Stambule. W RFN otrzymał trzeletnią wizę dla artystów. Jak mówi "w teatrach zawsze obowiązywała cenzura i autocenzura", ale w ostatnich latach przybrała ona nowe formy. "Państwo obcięło budżet na prowadzenie teatru i zaczęło się wtrącać we wszystko. Od repertuaru począwszy, a na doborze rekwizytów scenicznych skończywszy", twierdzi. Sytuacja stała się nie do zniesienia po stłumieniu protestów na placu Taksim w centrum Stambułu w 2013 roku. Reżyserzy, z którymi pracował, zostali zwolnieni. Inni się boją, że się narażą władzy. On sam zdecydował się na emigrację i nie ma zamiaru wracać do Turcji.
Malarze, aktorzy, tancerze, rysownicy
W Berlinie otrzymał pomoc ze strony założycieli teatru tańca "Tara". Ta inicjatywa artystyczna stanowi odpowiedź na, jak sami twierdzą, "malejące znaczenie sztuki w Turcji i nasilające się ataki na tancerzy". Jej członkowie występują w całych Niemczech i pomagają innym tureckim artystom w walce z niemiecką biurokracją.
Od kilku miesięcy w Berlinie przebywa także karykaturzysta Serkan Altuniğne, który od roku 2002 zamieszczał swoje rysunki w jednym z najpopularniejszych tureckich magazynów satyrycznych "Pingwin". Od paru tygodni przestał się on ukazywać, bo jego sprzedaż spadła z 80 tys. do 15 tys. egzemplarzy.
Pismo nie wytrzymało konkurencji ze strony mediów społecznościowych, ale o jego upadku zadecydowały także inne czynniki - interwencje cenzury, kolejne procesy i związane z nimi koszty. Raz do redakcji wdarł się tłum prorządowych demonstrantów, którzy ją podpalili. Po tym ataku dziennikarze zmienili adres i utrzymywali go w tajemnicy.
- Czasem taka atmosfera może uskrzydlić twórcę, ale częściej jest tak, że ma on wszystkiego dość i daje za wygraną - mówi Altuniğne, który w miesiąc po nieudanym ubiegłorocznym przewrocie wojskowym w Turcji zdecydował się wraz z żoną na wyjazd do Niemiec. Nie wie, jak tam potoczy się jego kariera artystyczna, ale także on nie chce wracać do Turcji.
Ceyda Nurtsch / Andrzej Pawlak