Trójmorze coraz ważniejsze dla Niemiec
6 czerwca 2019Powołaną przez Polskę i Chorwację w 2015 roku Inicjatywę Trójmorza, skupiającą dwanaście krajów położonych między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym, władze w Berlinie traktowały początkowo z nieufnością. Rząd Angeli Merkel obawiał się kolejnego podziału w Unii Europejskiej na wschód i zachód, który uwidocznił się już w sprawie polityki migracyjnej. Poza tym między Niemcami a członkami Inicjatywy toczył się spór o gazociąg Nord Stream 2, który po dnie Bałtyku będzie transportował do Niemiec jeszcze większe ilości rosyjskiego gazu.
Kiedy podczas szczytu Inicjatywy Trójmorza w 2017 roku w Warszawie pojawił się nawet prezydent USA Donald Trump, opowiedział się on w sprawie gazu przeciwko Niemcom. Amerykański przywódca krytykował Berlin zarzucając, że Niemcy za bardzo uzależniają się od Rosji. Stany Zjednoczone mają jednak przy tym własne interesy: poza politycznymi, widzą w Europie Wschodniej potencjalny rynek zbytu dla własnego gazu.
Niemcy nie chcą już być tylko widzem
Zdaniem Rodericha Kiesewettera z rządzącej Niemcami CDU, spór o Nord Stream 2 pokazuje, że tego typu projekty trzeba wcześniej konsultować z partnerami w Unii Europejskiej. – Niestety nie wykorzystano czasu na to, aby zapobiec wzbudzeniu nieufności – powiedział. Jak dodał, spór o Nord Stream 2 uwidocznił, jak ważna jest polityka energetyczna dla jedności UE. – Obywatele wschodnich krajów Unii są na tym punkcie bardzo wyczuleni, Niemcy muszą to traktować poważniej – ocenił.
Awantura wokół gazociągu okazała się dla Niemiec sygnałem alarmowym. W Berlinie zorientowano się, że nie tylko Amerykanie coraz bardziej interesują się regionem między Bałtykiem, Adriatykiem i Morzem Czarnym. Poprzez ofensywę inwestycyjną swoją obecność zwiększają tam Chiny, nie wspominając o Rosji, która pilnuje swoich interesów w regionie. Niemcy, mające bliskie związki gospodarcze z krajami tworzącymi Inicjatywę, nie chciały dłużej stać na uboczu. – Nie chciano być tylko widzem, wiadomo przecież, że projekty infrastrukturalne mają także wymiar w polityce zagranicznej – mówi politolog z berlińskiej Fundacji Nauka i Polityka (SWP) Kai-Olaf Lang.
Berlin zmienia kurs
Już w ubiegłym roku Berlin dokonał zmiany kursu. Szef dyplomacji Heiko Maas wziął udział w trzeciej konferencji Trójmorza w Bukareszcie. Nawiązując do polityki odprężenia z czasów kanclerza Willy'ego Brandta ogłosił on nową „politykę wschodnią” mówiąc, że Niemcy chcą być budowniczym mostów i pośrednikiem działającym w duchu europejskiej jedności.
Maas ubiegał się nawet o członkostwo Niemiec w Inicjatywie, ale odpowiedź nie była jednoznaczna. Podczas gdy prezydent Rumunii Klaus Iohannis poparł niemieckie starania, premier Polski Mateusz Morawiecki zbył je okazując brak zainteresowania. Na ewentualne przyłączenie Niemiec muszą zgodzić się wszyscy członkowie grupy.
Także UE zainteresowana
Teraz Niemcy jeszcze raz okazały zainteresowanie Inicjatywą, wysyłając prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera na spotkanie w słoweńskiej Ljubljanie. Także Unia Europejska interesuje się Inicjatywą. W ubiegłym roku obok ministra Maasa, w Bukareszcie był szef KE Jean-Claude Juncker, który w tym roku także zapowiedział swój udział w spotkaniu w Słowenii.
Pokazuje to, że Komisja Europejska nie uważa Trójmorza za inicjatywę konkurencyjną wobec UE. Juncker wspiera także niemieckie dążenia do członkostwa. Zdaniem Kaia-Olafa Langa Niemcy raczej nie zostaną pełnoprawnym członkiem, bo to zmieniłoby charakter Inicjatywy. – Berlin chce jednak sygnalizować swoją gotowość do współpracy – mówi.
Dokonania Inicjatywy Trójmorza są jak dotąd skromne – ocenia Lang. Jego zdaniem, współpraca krajów jest niejasna, brakuje konkretnych dokonań. To może się jednak zmienić po utworzeniu specjalnego funduszu, z którego można będzie finansować wspólne projekty infrastrukturalne. Fundusz powstał niedawno, na razie dysponuje kwotą ok. 500 milionów euro. Docelowo ma to być 4 do 5 miliardów euro.
Kraje tworzące Inicjatywę chcą zacieśniać współpracę zwłaszcza w dziedzinie infrastruktury, energii i bezpieczeństwa. Członkowie czują się zagrożeni przez Rosję i chcą większej niezależności od rosyjskich dostaw surowców. Przekonują też, że ich argumenty i interesy nie znajdują dostatecznego posłuchu w Unii Europejskiej. Wierzą, że występując razem, ich głos będzie lepiej słyszany w Brukseli.
Takie nieformalne inicjatywy zawsze mają też wymiar geostrategiczny – podkreśla Kai-Olaf Lang. Zrozumiano to także w Berlinie, zwłaszcza gdy regionem między trzema morzami coraz mocniej interesują się Chiny i Rosja. – Tym samym także w Niemczech wzrasta świadomość tego, jak ważna jest ta część Europy – mówi Lang.