Zaprojektowane, by się zepsuć
9 listopada 2012Drukarka czy ekspres do kawy popsuły się tuż po upływie okresu gwarancyjnego. Albo nowa bateria nie pasuje do smartfonu. W urządzeniach marki Apple nie jest to w ogóle przewidziane. Albo część zamienna do laptopa wraz z montażem są droższe niż aktualny model w promocji.
Jeśli skonfrontowany zostałeś z jedną z takich, czy podobnych sytuacji, oznacza to, że masz do czynienia z tzw. "planowaną obsolencją", czyli planowaną żywotnością danego produktu. To dobra strategia dla producenta, która automatycznie dba o zapewnienie popytu na kolejne produkty.
Z perspektywy konsumenta, ale i ochrony środowiska i wielu ludzi w krajach rozwijających się ta strategia wygląda zupełnie inaczej. Klienci są zmuszeni kupować coraz to nowsze produkty, a stare, lądując często na hałdach śmieci w krajach trzeciego świata, powodują szkody w środowisku naturalnym.
Problem systemowy
Stefan Schridde jest właścicielem strony internetowej, na której rozgniewani klienci mogą podzielić się swoimi doświadczeniami z produktami, które zawierają specjalnie wbudowane nietrwałe elementy. Najczęściej - podsumowuje Schridde - tego typu elementy znaleźć można w urządzeniach elektrycznych. - Tam gdzie płynie prąd, da się nieźle pokombinować - mówi.
Firmy, o których najczęściej jest mowa na stronie Stefana Schridde, produkują właśnie elektronikę, komputery i telefony. W tym kontekście często wymieniane są marki Epson, Brother, Philipps i Apple. Na liście skarg prowadził na początku listopada (2012) koreański koncern Samsung.
Nietrwałe elementy, twierdzi Schridde, montowane są w newralgicznych miejscach. Łączy je jedno: są małe i tanie, najczęściej metal zastępuje tam plastik. Potwierdza to Dominik Enste z Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii, który przyznaje, że producenci nie zawsze wbudowują szczególnie trwałe elementy. Dodaje on, że tego typu strategia świadczy nie tylko o braku solidności, ale i odpowiedzialności społecznej.
Stefan Schridde skarży się, że w projektowaniu urządzeń ich trwałość nie odgrywa już żadnej roli. Zamiast tego producenci "inwestują tylko tyle pieniędzy, żeby urządzenie przeżyło trzy lata". Po trzech latach upływa termin rękojmi, a więc i gwarancji. Po trzech latach kończy się też cykl produkcyjny danego urządzenia a na rynku pojawia się nowa generacja produktu.
Globalny problem
Coraz krótsze cykle produkcyjne, szczególnie w przypadku urządzeń elektronicznych, obciążają nie tylko portfele klientów. Wzrasta też zapotrzebowanie na surowce. Do produkcji elektroniki potrzebne są takie metale jak złoto, srebro, miedź i metale ziem rzadkich, które są bardzo drogie. Ich produkcja pochłania wiele energii i często obciąża też środowisko, co związane jest ze stosowaniem trujących składników. Poza tym stare urządzenia eksportowane są często do krajów trzeciego świata. Tam ta scheda po zachodnim społeczeństwie nadmiaru rozwija na dobre swój toksyczny potencjał. Aby dotrzeć do poszukiwanych na rynku metali, mieszkańcy takich krajów palą często elektroniczny złom, wyzwalając tym samym trujące substancje. Powoduje to nierzadko poważne szkody na zdrowiu.
Wina po obu stronach?
Dominik Enste z Instytutu Gospodarki Niemieckiej w Kolonii odpowiedzialnością za powstały trend obciąża nie tylko producentów. Na końcu łańcucha znajduje się konsument - podkreśla. A wielu ludzi pragnie koniecznie "mieć zawsze to, co najnowsze. Chcą dotrzymać kroku trendom" - dodaje. Poza tym wielu konsumentów kupuje tanie produkty, co powoduje, że presja cenowa na producentów i dostawców przybiera na sile - zauważa Enste. Dlatego też producenci decydują się na tanią, nietrwałą część z plastiku, zamiast trwałej, ale drogiej, metalowej.
Ze szkodą dla wszystkich
Stefan Schridde jest przekonany, że "planowa obsolencja" szkodzi samej gospodarce. Generuje wprawdzie na krótką metę zysk, ale długofalowo powoduje straty, związane choćby z problemem utylizacji odpadów. Dominik Enste uważa z kolei, że są szanse na zmianę trendu. Jego zdaniem decydujący wpływ w gospodarce rynkowej mają zawsze klienci. Dlatego kryterium trwałości powinno odgrywać ważniejszą rolę przy decyzji zakupu. Do tego dochodzą informacje o warunkach produkcji, zużyciu energii i utylizacji. Z taką wiedzą klient może się zdecydować "czy woli kupić dwa urządzenia w ciągu pięciu lat, czy lepiej jedno".
Dirk Kaufmann / Bartosz Dudek
red. odp. Iwona D. Metzner