Tagesspiegel o gniewie polskich kobiet
31 stycznia 2021„Polityczne zwycięstwa stanowią czasami zapowiedź przyszłych porażek, ponieważ mobilizują przeciwników do korekty swoich niepowodzeń” – pisze Marschall w weekendowym wydaniu „Tagesspiegla”.
Niemiecki dziennikarz zwraca uwagę na „mocne” jego zdaniem hasła protestu – „Piekło kobiet” czy „To jest wojna” oraz symbol całej akcji – czerwoną błyskawicę. Jak podkreśla, ten weekend to kulminacja „krwawego tygodnia” protestów.
Protesty dotarły do Berlina
Echo protestów dotarło aż do Berlina – pisze Marschall i wymienia trzy powody. Po pierwsze, Polacy stanowią drugą pod względem liczebności etniczną mniejszość w stolicy Niemiec, gdzie istnieje w dodatku cały szereg społecznych inicjatyw i organizacji, które publicznie popierają strajk kobiet.
Po drugie, w Berlinie posiada drugie miejsce zamieszkania osoba, która uważana jest przez ruch protestacyjny za sprawczynię zaostrzenia prawa – Julia Przyłębska, prezes Trybunału Konstytucyjnego, który wydając w październiku orzeczenie doprowadził do zaostrzenia prawa aborcyjnego. Jak dodaje autor, Julia Przyłębska jest żoną polskiego ambasadora w Berlinie, Andrzeja Przyłębskiego. Przed rezydencją odbyły się protesty.
Po trzecie – kontynuuje Marschall - wiele Polek, które chcą przerwać ciążę, jeżeli zaostrzone prawo aborcyjne utrzyma się w Polsce, będzie musiało szukać pomocy w Niemczech. Berlin, obok leżącego nad granicą z Polską Frankfurtu nad Odrą, stanie się magnesem, także dlatego, że jest tutaj wiele polskich punktów kontaktowych.
Oficjalnie w Polsce wykonywanych jest rocznie ponad tysiąc zabiegów przerywania ciąży. W rzeczywistości liczba zabiegów szacowana jest na 150 tys., z których wiele wykonywanych jest za granicą.
Kaczyński długo unikał konfrontacji
Dlaczego protesty wybuchły teraz, pod koniec stycznia, podczas gdy wyrok TK wydany został w październiku? – pyta Marschall. Jak tłumaczy, przeciwniczki zaostrzenia prawa liczyły na to, że prezes PiS Jarosław Kaczyński będzie chciał, tak jak w przeszłości, uniknąć konfliktu i wycofa się.
Zdaniem Marschalla Kaczyński dobrze wie, jak niepopularne jest rozszerzenie zakazu aborcji, czego domagały się od dawna Kościół katolicki i konserwatywne siły w PiS. Zmianę przepisów traktują one jak element ustaleń, które doprowadziły do zwycięstwa wyborczego PiS w 2015 r. i do reelekcji w późniejszych wyborach. W minionych pięciu latach siły te wnosiły projekty ustaw, które Kaczyński opóźniał. Organizowały referenda, aby zmusić parlament do zajęcia się tą sprawą, lecz Kaczyński grał na zwłokę – czytamy w „Tagesspieglu”.
Jak pisze Marschall, wydawało się, że Kaczyński i tym razem chce przeczekać orzeczenie TK. Dopóki wyrok nie był ogłoszony w dzienniku ustaw, nie był wiążący.
Wojna kulturowa zaostrza się
Wojna kulturowa, która od lat toczy się w Polsce, ponownie zaostrzyła się. Niektórych kościołów musi chronić policja. Rząd podobnie jak demonstranci posługuje się retoryką wojenną. Protesty są „przestępstwem” – twierdzi Kaczyński. Demonstrantki „wydały wojnę polskości”. Arcybiskup Krakowa porównał symbol protestu do run esesmańskich podczas nazistowskiej okupacji.
W sondażach Kościół katolicki, rząd i PiS stracili wyraźnie na poparciu – pisze na zakończenie Christoph von Marschall.