Süddeutsche Zeitung o polskim sporze o krzyż
11 sierpnia 2010„Walka o prawo wieszania krzyży w miejscach publicznych ma swoje uzasadnienie w polskiej historii. Jest wyrazem walki o przetrwanie narodu. Tak było przynajmniej w czasach rozbiorów, kiedy Rosja i Prusy niszczyły kulturę narodową, a Kościół katolicki walczył o jej zachowanie. Tak było też podczas II Wojny Światowej oraz pod okupacją sowiecką” - komentuje Thomas Urban w Sueddeutsche Zeitung. Niemiecki dziennikarz uważa jednak, że w obecny spór o krzyż przed Pałacem Prezydenckim ma zupełnie inne tło: "Nie chodzi o konfrontację między Polską i obcymi mocarstwami, lecz o walkę, którą toczy katolicka część narodu".
Zdaniem Thomasa Urbana do konfliktu zagrzewają w równym stopniu PO i PiS. "Jednak prawdziwą odpowiedzialność za ten konflikt ponoszą polscy biskupi. To oni po katastrofie pod Smoleńskiem przeforsowali decyzję, by prezydenta Lecha Kaczyńskiego pochować na Wawelu. W ten sposób chcieli zademonstrować, że są decydującą siłą w polskim społeczeństwie. Jednak swoją decyzją zranili uczucia większości, która nie mogła zrozumieć, dlaczego obok polskich królów i bohaterów narodowych pochowano akurat niepopularnego prezydenta, który miał tak niewiele sukcesów na swym koncie" - twierdzi Thomas Urban.
"Za konfliktem o krzyż przed Pałacem Prezydenckim ukrywa się też istotne pytanie dotyczące pozycji religii i kościoła w demokratycznym, polskim społeczeństwie. Demonstracje oraz sondaż opinii publicznej w ostatnich dniach pokazały, że większość polskich obywateli jest za rozdziałem państwa od kościoła” - pisze warszawski korespondent Sueddeutsche Zeitung.
Między wieńcem i uliczną zabawą
„W poniedziałek i wtorek przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie demonstrowało ponad 10 tysięcy osób, domagając się usunięcia drewnianego krzyża”, informuje Sueddeutsche Zeitung. „Po tym jak prezydent Bronisław Komorowski oraz biskup Warszawy Kazimierz Nycz zadecydowali jednomyślnie, że krzyż zostanie przeniesiony do kościoła św. Anny, katoliccy fundamentaliści blokują realizację tej decyzji. Wspierani są przez przewodniczącego PiS Jarosława Kaczyńskiego, który we wtorek złożył kwiaty pod krzyżem w 4 „miesięcznicę” katastrofy pod Smoleńskiem" - relacjonuje autor. Dodaje też, że "w poniedziałek zebrali się na Warszawskim Przedmieściu demonstranci zwołani zostali przez grupy lewicujące z pomocą portalu internetowego Facebook. Setki policjantów otoczyło kordonem grupę stu osób modlących się i broniących krzyża. Wielu demonstrantów niosło plakaty o prześmiewczych treściach. Jedna z demonstrujących grup miała zrobiony własnoręcznie krzyż z puszek piwa marki „Lech”.
Thomas Urban pisze też, że w nocy z poniedziałku na wtorek "wielu podpitych demonstrantów zaczepiało przechodniów, obrzucając ich wulgarnymi wyzwiskami. Niektórych z nich zatrzymała policja. Bulwarówka Fakt wydawana przez wydawnictwo Axel Springer napisała we wtorkowym wydaniu, że zachowanie demonstrantów przynosi Polsce wstyd".
Niemiecki dziennikarz wyjaśnia też rolę SLD w sporze o krzyż: "We wtorek do kolejnej demonstracji pod hasłem: „Brońmy konstytucji” wezwała partia SLD. Jej przywódca Grzegorz Napieralski zapowiedział zbieranie w całym kraju głosów za rozdziałem Kościoła od państwa. Postkomunistyczna SLD dopatruje się dla siebie, w sporze wokół krzyża, szansy na przejście do politycznej ofensywy. Jak dotąd partia ta kojarzy się wyłącznie z aferami korupcyjnymi i finansowymi skandalami” - pisze Thomas Urban. Dodaje, że „Grzegorz Napieralski chce uwolnić partię od dotychczasowego wizerunku „partii nomenklatury i oligarchów”.
Urban powołuje się też na warszawskich komentatorów. Zwracają oni uwagę, że spór wokół krzyża, który rozniecił Bronisław Komorowski przynosi korzyści szefowi rządu Donaldowi Tuskowi. "Konflikt ten odwraca uwagę opinii publicznej od planowanych przez rząd podwyżek podatku VAT. Przygotowywana jest też kosztowna reforma systemu zdrowotnego.
Natomiast wielu posłów z klubu poselskiego PiS uważa, że ich partia została wciągnięta w konflikt. A przecież głównym prowodyrem jest przewodniczący partii Jarosław Kaczyński, który zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że ten nie chce w odpowiedni sposób uhonorować jego brata" - uważa komentator Sueddeutsche Zeitung i dodaje, że z powodu wielu uwag pod adresem poprzedniego prezydenta Jarosław Kaczyński nie przybył w ubiegły piątek (6.08.10) na uroczyste zaprzysiężenie w Bronisława Komorowskiego.
SZ/ Alexandra Jarecka
red. odp. Bartosz Dudek