Szynkowski vel Sęk: zrobiliśmy kilka kroków do przodu
8 września 2018Deutsche Welle: Obserwując politykę rządu PiS wobec Niemiec można doświadczyć dysonansu. Z jednej strony pojawiają się dość agresywne, antyniemieckie wypowiedzi. Z drugiej strony mamy liczne spotkania na najwyższym szczeblu przebiegające w dobrej atmosferze. Jaka jest właściwie polityka Warszawy wobec Niemiec?
Szynkowski vel Sęk: Polityka zagraniczna rządu polskiego została zdefiniowana w wystąpieniu pana ministra Jacka Czaputowicza z początku tego roku. Niemcy zostały tam wymienione jako strategiczny partner Polski, na pierwszym miejscu. I to nie jest przypadkowe. My oczywiście nie ukrywamy, że w wielu kwestiach mamy rozbieżne zdanie, że w niektórych sprawach ten spór jest bardzo ostry. Na przykład sprawa Nord Stream 2 bardzo nas dzieli i obawiam się, że jeśli ta inwestycja zostanie zrealizowana, to wprowadzi jeszcze większe podziały w przyszłości. Ale jesteśmy sąsiadami, w wielu obszarach łącza nas wspólne interesy. Jako wiceminister staram się szukać tych obszarów wspólnego spojrzenia na różne sprawy. I jeżeli Unia Europejska jest obecnie w kryzysie i wymaga podjęcia działań przez największe państwa UE, to właśnie Polska i Niemcy mają szansę wydźwignąć Unię z tego kryzysu.
W Europie nie słychać jednak konstruktywnych polskich propozycji w tej sprawie. O Polsce mówi się raczej w kontekście zarzutów o łamanie europejskich standardów.
Bo nie wszyscy chcą słuchać. Kiedy premier Mateusz Morawiecki pojechał do Parlamentu Europejskiego w ramach cyklu debat dotyczących przyszłości Europy i mówił o tej przyszłości, przedstawiając konkretne pomysły związane z polską wizją Unii Europejskiej, to w odpowiedzi usłyszał uwagi dotyczące reformy sądownictwa w Polsce. W związku z tym trzeba postawić pytanie, w jakim stopniu niektórzy politycy są otwarci na to, żeby słuchać. Staram się szukać takich polityków w Europie, tak jak premier Morawiecki i minister Czaputowicz, którzy są otwarci na słuchanie naszych argumentów, a nie tylko na monolog. Takich polityków można w Europie znaleźć, ale wciąż jest ich zbyt mało. Chciałbym, żeby europejskie elity nauczyły się słuchać. Niewystarczająco słuchani są zresztą nie tylko politycy innych krajów, ale też właśni obywatele, a efektem tego są później takie decyzje jak referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z UE.
Ale czy to nie świadczy o tym, że sposób prowadzenia reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości utrudnia Polsce osiąganie celów na arenie międzynarodowej?
Nie. Uważam, że reforma wymiaru sprawiedliwości jest naszym zobowiązaniem wobec wyborców i jest jednym z priorytetów wśród tego, co powinniśmy zrobić sprawując władze. Nie narusza ona żadnych zasad europejskich ani konstytucyjnych w Polsce. Dyskusja oczywiście zawsze jest możliwa. Jesteśmy otwarci na dopasowanie części poszczególnych reform do oczekiwań instytucji europejskich. Pokazaliśmy to zmianami wprowadzonymi już w niektórych elementach reformy, zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej.
Podejrzewam, że niemieckich partnerów nie przekonują pańskie słowa o tym, że wszystko odbywa się zgodnie z konstytucją?
Prawie wcale o to dzisiaj nie pytali (podczas piątkowego pobytu w Berlinie – red.). Przez kilka godzin różnych spotkań padło może jedno pytanie w tej sprawie i to na marginesie. Więc proszę mi wierzyć, że to nie jest główny temat w relacjach między Polską a Niemcami.
Można zauważyć, że relacje polsko-niemieckie, które w ubiegłym roku przeżyły chyba najchłodniejszy od lat okres, weszły w fazę pewnej odwilży. Zgodzi się pan?
Rzeczywiście, ostatnie miesiące pozwoliły nam na zrobienie kilku kroków na przód. Za chwilę mamy konsultacje międzyrządowe, będzie otwierane forum polsko-niemieckie w Berlinie, niedawno mieliśmy spotkanie ministrów Maasa i Czaputowicza w Harmężach. To są bardzo dobre i potrzebne znaki, bo my potrzebujemy rozmowy, aby się wzajemnie zrozumieć. Trzeba szukać wspólnych punktów, szukać miejsc, gdzie nasze zdania muszą się jeszcze ze sobą zetrzeć i gdzie poglądy muszą się dopiero utrzeć i zdefiniować różnice. Do tego wszystkiego potrzebny jest dialog na różnych płaszczyznach, a także poczucie odpowiedzialności różnych aktorów tego dialogu. Nie tylko polityków, ale też organizacji pozarządowych i mediów, które muszą w sposób odpowiedzialny informować o tym, co dzieje się w Polsce i w Niemczech, aby nie eskalować niepotrzebnych emocji.
Wspominał pan o Nord Stream 2. W swoim wystąpieniu w Berlinie umieścił to pan na pierwszym miejscu wśród aktualnych spraw polsko-niemieckich. Myśli pan, że budowę tego gazociągu, która de facto już ruszyła, można jeszcze zatrzymać?
Uważam, że można ją zatrzymać i wierzę, iż najbliższe miesiące pokażą, że ta inwestycja nie jest jeszcze przesądzona. Wolałbym jednak, żeby Niemcy po prostu z niej zrezygnowali. W sprawie Nord Stream 2 panuje między nami fundamentalna rozbieżność poglądów. Ten gazociąg jest niezwykle szkodliwy, nie tylko z punktu widzenia Polski, ale tez całej Unii Europejskiej. Tłumaczymy jak niebezpieczna to sprawa, która może wywołać kryzys zaufania między Polską a Niemcami.
W relacjach polsko-niemieckich znowu wraca temat reparacji. Jak niemieccy partnerzy odnoszą się do polskich argumentów w tej sprawie?
Niemieccy politycy nie kwestionują tego, że w polskim społeczeństwie sprawa drugiej wojny światowej i braku zadośćuczynienia jest ciągle żywa. Deklaracja ministra Sigmara Gabriela z początku tego roku, że strona niemiecka jest otwarta na dyskusję ekspertów pozostaje aktualna i taki ton też wybrzmiewa z wypowiedzi niemiecki polityków. Jesteśmy na początku tej dyskusji i liczymy na to, że będzie ona merytoryczna i pozbawiona emocji.
Mówi pan bardzo dobrze po niemiecku, ma pan jakieś związki z Niemcami?
Studiowałem pół roku w Niemczech na stypendium. Jako nastolatek odwiedzałem daleką rodzinę w Stuttgarcie, więc będąc w Niemczech udało mi się dość dobrze nauczyć tego języka. Zawsze ułatwia to kontakt z niemieckimi kolegami politykami.
Rozmawiał Wojciech Szymański
Szymon Szynkowski vel Sęk – (ur. 1982), poseł Prawa i Sprawiedliwości. Były przewodniczący polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej w Sejmie. Obecnie sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych.