Szpiegostwo gospodarcze: chińska krecia robota
29 grudnia 2009Niemieccy przedsiębiorcy powinni mieć się na baczności – ostrzega Federalny Urząd Ochrony Konstytucji (BfV). „Niezmiennie istnieje duże ryzyko, że niemiecka firma stanie się ofiarą szpiegostwa” – powiedział agencji DAPD dyrektor wydziału zwalczania szpiegostwa BfV, Burkard Even. Już w 2009 r. ataki szpiegowskie ze strony Chin i Rosji były "rzeczywistym i konkretnym zagrożeniem" – dodał on.
Pod lupą średnie przedsiębiorstwa
Akurat w czasach kryzysu gospodarczego, skutki szpiegostwa przemysłowego mogą być dla przedsiębiorstw fatalne. Kontrwywiad nie wykrył co prawda w 2009 r. żadnych nowych, czy szczególnie wyrafinowanych metod szpiegostwa, przyjmuje jednak, że także w 2010 r. na celowniku zagranicznej konkurencji znajdą się przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa, dysponujące wysoce specjalistycznymi, nowoczesnymi technologiami. „Zagrożone są zwłaszcza niemieckie branże, wiodące w świecie” – uważa BfV, w tym przemysł motoryzacyjny, telekomunikacja a także przemysł zbrojeniowy. Żeby dotrzeć do zastrzeżonych informacji, konkurencja z zagranicy posługuje się klasycznymi szpiegami i cyberprzestrzenią, w której szczególnie chętnie wykorzystuje się hakerów.
Dwa lata temu, podczas wizyty kanclerz Angeli Merkel w Chinach, rząd NIemiec stał się ofiarą chińskiego cyberataku. Hakerów najbardziej interesowały informacje na temat najnowszych technologii.
Supermocarstwo do 2020 r.
Zdaniem specjalistów Urzędu Ochrony Konstytucji, aktywne są zwłaszcza chińskie służby specjalne. Cel ich działania jest bardzo precyzyjny: najpóźniej w 2020 r. Chiny mają dogonić, albo i przegonić postęp techniczny Zachodu. Chińczycy korzystają przy tym z naukowców, studentów i specjalistów zatrudnionych w firmach lub placówkach badawczych, szczególnie interesujących z punktu widzenia technologii. BfV szacuje liczbę takich „przemysłowych wtyczek” na 30 tysięcy.
20 miliardów szkód rocznie
W czasach globalnego kryzysu finansowego i gospodarczego, konkurencja stała się jeszcze bardziej ostra, niż do tej pory. Tym większym zainteresowaniem cieszy się niemieckie know-how. Z tego powodu wzrosło też ryzyko padnięcia ofiarą szpiegostwa przemysłowego – mówił pod koniec września w Berlinie szef Grupy Roboczej ds. Bezpieczeństwa w Przemyśle i Handlu, Berthold Stoppelkamp. Szkody, spowodowane nielegalnym odpływem myśli technicznej, szacuje się na 20 miliardów euro rocznie.
Praktykant zza ściany
Szpiegostwo przemysłowe bazuje przede wszystkim na osobach, mających łatwy dostęp do wartościowych, a źle strzeżonych infomacji. Inwigiliowanie sieci, wychwycenie i kopiowanie danych, przesyłanych potem zwykłą, elektroniczną pocztą, jest w takiej sytuacji dziecinnie proste.
„Jedną z podstawowych reguł ochrony przed szpiegostwem przemysłowym powinno być sprecyzowanie, jakie informacje są ważne dla przedsiębiorstwa i maksymalne ograniczenie kręgu osób, które mają do nich dostęp” – mówi specjalista BfV. Znamienne, że właśnie małe i średnie przedsiębiorstwa często ze względów oszczędnościowych rezygnują z zastosowania bezpiecznej techniki informatycznej. Równie często dopuszczają do systemu wszystkich pracowników firmy.
Winne są często same firmy
W praktyce trudno udowodnić, czy chiński producent skopiował dany produkt, czy nie. Tym bardziej, że wiele zachodnich, w tym niemieckich firm, osiadłych w Chinach, nie chroni patentami swojej myśli technicznej. Często przedsiębiorcy, wchodząc na chiński rynek, rejestrują tam tylko swój produkt, ale nie rejestrują natomiast już na przykład jego designu. Chińczycy z kolei uważnie obserwują, jakie prawa zagwarantował sobie dany producent. Jeżeli na przykład pokazuje na międzynarodowych targach nie zarejestrowany nigdzie produkt, wyręczają go w tym Chińczycy. Legalnie.
Strach przed utratą twarzy
„Życzylibyśmy sobie bardziej intensywnego dialogu z niemieckimi przedsiębiostwami, zwłaszcza z takimi, o których przypuszczamy, że stały się obiektem szpiegostwa” – podkreślają specjaliści BfV. Wiele firm obawia się jednak, że współpraca z policją czy służbami specjanymi zaszkodzi ich wizerunkowi. Rezygnują więc ze zgłoszenia szkody lub podejrzenia. Z tego powodu Urząd Ochrony Konstytucji nie jest w stanie sporządzić nawet wiarygodnej statystyki już dokonanych ataków szpiegowskich.
DAPD, Elżbieta Stasik
red. odp.: Jan Kowalski