Jest pełnomocnik ds. zagranicznych w przestrzeni cybernetycznej
27 lipca 2013Takiego stanowiska nie było jeszcze w żadnym z niemieckich ministerstw. Szef niemieckiej dyplomacji powołał Dirka Brengelmanna na stanowisko nadzwyczajnego pełnomocnika rządu ds. polityki zagranicznej w przestrzeni cybernetycznej. Doniesienie "Sueddeutsche Zeitung" na ten temat potwierdził też rzecznik berlińskiego ministerstwa.
"W opinii ministra spraw zagranicznych Westerwellego w przypadku polityki zagranicznej w przestrzeni cybernetycznej mamy do czynienia z ważną dziedziną, której rangę podnosi dodatkowo ta decyzja", powiedział rzecznik MSZ.
Brengelmann był jak do tej pory bliskim doradcą sekretarza generalnego NATO Andersa Fogha Rasmussena w kwestiach politycznych i polityki bezpieczeństwa. 57-letni dyplomata pracował uprzednio w Londynie i Waszyngtonie.
Teraz ma reprezentować niemieckie interesy w przestrzeni cybernetycznej na płaszczyźnie międzynarodowej w "pełnym zakresie". Jak podkreśla niemiecki MSZ, temat ten stał się "ważną kwestią przenikającą na wskroś całą niemiecką politykę zagraniczną".
Przykład z USA
Podobne stanowisko posiada także dyplomacja amerykańska; od roku 2011 piastuje je Christopher Painter.
Szef niemieckiej dyplomacji zareagował w ten sposób na szpiegostwo, jakiego rzekomo dopuszcza się amerykańska Agencja Bezpieczeństwa Narodowego NSA. Demaskatorskie informacje na temat amerykańskich i brytyjskich programów szpiegowskich przekazał były agent NSA Edward Snowden, wywołując poruszenie na całym świecie.
Niemiecka dyplomacja zabiega już od dłuższego czasu, by temat ten nie dostał się w zakres kompetencji innych resortów, pisze "Sueddeutsche Zeitung".
W MSZ w Berlinie już od roku 2011 działa sztab koordynacyjny ds. zagranicznych w przestrzeni cybernetycznej; w ubiegłym roku odbyła się konferencja na temat bezpieczeństwa w sieci. Obok swobód umożliwianych przez internet i ochrony przed atakami przy pomocy programów komputerowych, coraz większego znaczenia nabiera ochrona przez szpiegostwem internetowym.
Zarzuty zostały wyjaśnione
Niemieckie tajne służby podejrzewa się o to, że współpracowały ze służbami amerykańskimi w większym stopniu, niż dopuszcza to prawo. Jak podaje "Spiegel", co miesiąc w Niemczech inwigilowanych jest prawie miliard rozmów telefonicznych, emaili i SMS-ów. Informacje te wywołały w RFN dyskusję, jak dalece poinformowana była o tym kanclerz Merkel.
Pomimo tej dyskusji szef Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen uważa wszelkie zarzuty pod adresem niemieckich tajnych służb za odparte. "W kwestii ewentualnych niedociągnięć niemieckich służb można stwierdzić: zarzuty się rozwiały", jak zapewniał w rozmowie z "Die Welt". Zaznaczył tylko, że "jedyne, czego nie wiemy, to, czym faktycznie jest PRISM? I co robią Amerykanie przy pomocy tego programu w Stanach?" Jak twierdzi, jego własny urząd nie ma żadnych podejrzeń, żeby Amerykanie mogli potajemnie zbierać i gromadzić dane w Niemczech. Z jego punktu widzenia nie ma też żadnej konieczności, bo większość serwerów stoi i tak w USA, i przez nie przebiega cała komunikacja w sprawie płatności kartami kredytowymi, o obrocie bankowym oraz treści z portali społecznościowych.
dpa, Spiegel, Die Welt / Małgorzata Matzke
Red.odp.:Alexandra Jarecka