Szczyt w Porto. Socjalna Europa z problemem dżender
8 maja 2021W Porto zakończył się zorganizowany przez portugalską prezydencję w Radzie UE szczyt Unii, na który prawie wszyscy przywódcy – pomimo pandemii – przybyli osobiście, choć telekonferencyjnie łączyli się kanclerz Angela Merkel i premier Holandii Mark Rutte.
„Potwierdzamy nasze zobowiązanie do pracy na rzecz Europy socjalnej. W miarę jak Europa stopniowo wychodzi z pandemii priorytetem będzie przejście od ochrony do tworzenia miejsc pracy oraz poprawy jakości miejsc pracy, w których małe i średnie przedsiębiorstwa (w tym przedsiębiorstwa społeczne) odgrywają kluczową rolę” – głosi przyjęta dziś unijna Deklaracja z Porto, która jest kolejnym przejawem – zachodzącego od paru lat przekierowywania uwagi UE ze znoszenia barier (rynkowych, regulacyjnych, w przepływie ludzi) na również ochronę modelu socjalnego, czy też – w języku Emmanuela Macrona – modelu „Europy, która chroni”.
Przywódcy Unii potwierdzili – zaproponowane niedawno przez Komisję Europejską - cele, by UE dążyła do zwiększenia odsetka zatrudnionych wśród mieszkańców UE (w wieku od 20 do 64 lat) do 78 proc. z 73 proc. w 2019 r. Ma też wyciągnąć 15 mln ludzi z grupy zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym (teraz to 91 mln ludzi w całej UE), a ponadto oferować dla co najmniej 60 proc. dorosłych szkolenia, m.in. pomagające odnaleźć się w gospodarce cyfrowej. Elementem tej strategii na 2030 r. ma być też zmniejszenie o połowę różnicy płac kobiet i mężczyzn nie tylko przez walkę z dyskryminacją, lecz m.in. promowanie lepszych rozwiązań dla matek małych dzieci pragnących kontynuować karierę.
– Społeczna gospodarka rynkowa daje ludziom możliwości, ale też chroni. Chroni w sprawie chorób, nieszczęść, bezrobocia, zagrożeń życia – powiedziała Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej.
Unijne instytucje mają dość ograniczone uprawnienia w kwestiach socjalnych, ale próbują narzędzi pośrednich. Przykładowo, w projekcie dyrektywy o płacy minimalnej, którą Komisja zaproponował ostatniej jesieni, chodzi o ustawowe umocowanie takich wskaźników, jak siła nabywcza płacy minimalnej w danym kraju, średnie tempo wzrostu płac, ich ogólny średni poziom oraz zmiany w średniej wydajności pracy. Dzięki tym kryteriom krajowe przepisy wymuszałyby wzrost płacy minimalnej nadążający za zmianami w produktywności i ogólnym wzrostem płac.
Z kolei przy zrównywaniu płac kobiet i mężczyzn dyskusja w UE toczy się teraz wokół pomysłu, by pracodawcy byli zobowiązani do negocjacji z organizacjami pracowniczymi (i innymi agencjami równościowymi w poszczególnych krajach Unii), jeśli zestawienie wynagrodzeń wykazałoby różnice płac mężczyzn i kobiet powyżej 5 proc. Ale do poszczególnych krajów Unii należałoby ustalenie konkretnych kar dla przedsiębiorców za łamanie tych reguł oraz tolerowanie dyskryminacji płacowej.
Polsko-węgierski sojusz w sprawie dżender
Polska i Węgry z Deklaracji w Porto wyeliminowały zapis o „gender equality”, czyli o „równości płci” z użyciem słowa „dżender”, które oznacza również płeć społeczno-kulturową. Polska od kilku lat regularnie zabiega o wycinanie „dżender” z deklaracji unijnych oraz o zastępowanie „gender equality” – jak stało się w rocznicowej deklaracji rzymskiej z 2017 r. – „równością kobiet i mężczyzn” lub jak w dzisiejszej Deklaracji z Porto po prostu „równością każdej osoby”.
Węgierska, polska, a czasem także bułgarska dyplomacja przekonują, że skoro unijne traktaty mówią o „równości kobiet i mężczyzn”, to Unia nie powinna rozszerzać swego języka równościowego o „gender equality”. Kontekstem tych brukselskich kontrowersji są prawa ludzi LGBT+, a w sporze o „dżender” chodzi o te same lęki, z powodu których Węgry nie ratyfikowały konwencji stambulskiej, w Polsce dyskutuje się o wycofaniu się z tej ugody, w Bułgarii sąd konstytucyjny orzekł w 2018 r., że konwencja jest niespójna, miesza pojęcia płci i dżender, co grozi niejasnymi interpretacjami, a zatem – zdaniem bułgarskiego sądu – ma nie spełniać wymogów praworządności i jest niezgodna z konstytucją.
Co z patentami?
Gorącym tematem szczytu UE w piątek wieczorem (7.5.21) był niedawny postulat prezydenta Joe Bidena o uchyleniu ochrony patentowej szczepionek przeciwko COVID-19, by zapewnić do nich szybszy dostęp reszcie świata. Kanclerz Angela Merkel wypowiedziała się przeciw temu pomysłowi już przed szczytem w Porto, ale przykładowo premier Mateusz Morawiecki już w marcu popierał przymusowe licencjonowanie produkcji szczepionek, co jest jedną z form ograniczenia ochrony patentowej. Unia w takich kwestiach występuje na forum Światowej Organizacji Handlu (WTO) jako jeden blok, bo Komisja Europejska dysponuje głosami wszystkich 27 krajów Unii po uprzednim upoważnieniu jej przez Radę UE.
– Rezygnacja z ochrony własności intelektualnej w sprawie szczepionek na COVID na krótką metę nie jest żadnym cudownym środkiem. Jesteśmy jednak gotowi do rozmów, gdy tylko zostanie przedłożona konkretna propozycja. Ale wszyscy zgadzamy się, że na teraz musimy zwiększyć produkcję szczepionek na całym świecie – powiedział Charles Michel, szef Rady Europejskiej, po szczepionkowych obradach, jasno sygnalizując ogromny sceptycyzm UE wobec pomysłu Bidena.
Urzędnicy UE przekonują, że podczas regularnych narad WTO o szczepionkach w Genewie dotąd nikt nie przestawił żadnych przekonujących argumentów, że obecnie hamulcem szczepień jest ochrona patentowa, a nie ograniczone możliwości produkcyjne. Także w Porto część uczestników szczytu miała – wedle przecieków – zarzucać Amerykanom, że swymi ogólnikowymi hasłami o patentach przekierowują uwagę z obecnie znacznie gorszego problemu, którym jest faktyczny zakaz eksportu szczepionek z USA. Unia dotąd wyeksportowała ponad 200 mln dawek szczepionek (mniej więcej tyle samo dostarczono krajom Unii), a Amerykanie i Brytyjczycy – różnymi instrumentami prawnymi – blokują wywóz niemal całej produkcji ze swego terytorium.
Obecne zasady WTO co do uchylania patentów nie przewidują przymusowego transferu – niebędącej „własnością intelektualną” – technologii czy też przekazywania umiejętności produkcji np. poprzez szkolenia u nowych producentów. Nie można do nich zmusić firm posiadających teraz patenty. Ponadto w Brukseli podkreśla się, że nawet taki gigant jak Pfizer „uczył się” przez kilka miesięcy produkcji szczepionek wedle technologii BioNTechu.
– Jaki jest teraz prawdziwy problem? W istocie nie chodzi o własność intelektualną. Można przekazać własność intelektualną laboratoriom, które i tak nie będą potrafiły wytwarzać szczepionek. Dzisiaj Anglosasi blokują wiele tych składników i szczepionek. I to jest problem – powiedział prezydent Macron w Porto.