Szczyt UE. Tusk znalazł „zrozumienie” ws. prawa azylu
17 października 2024„Jestem właściwie po spotkaniach już ze wszystkimi najważniejszymi graczami i to, co chciałem osiągnąć w tej kwestii – osiągnąłem przede wszystkim zrozumienie, że nie chodzi o zawieszenie prawa do azylu, tylko o czasowe, terytorialne zawieszenie przyjmowania wniosków tam, gdzie granica jest przekraczana nielegalnie, siłowo, a więc na granicy białoruskiej” – mówił dziennikarzom w Brukseli Donald Tusk.
Tuż po specjalnym spotkaniu ws. migracji na marginesie spotkania Rady Europejskiej polski premier zapewniał, że „wszyscy tutaj to rozumieją i nikt nie ma problemu z tym, żeby uznać polskie prawo do czasowego zawieszenia składania aplikacji o azyl”.
Istotnie, jeśli spojrzeć na klimat panujący w ostatnich tygodniach w Europie, to da się go streścić w zdaniu: Unia Europejska szuka sposobów na zmniejszenie migracji i zwiększenie liczby migrantów odsyłanych z powrotem, usiłując nie łamać zbyt otwarcie praw człowieka.
Szczyt na szczycie. „Innowacyjne rozwiązania”, czyli obozy
Spotkanie ws. migracji zorganizowali premierka Włoch Giorgia Meloni, premier Holandii Dick Schoof i premierka Danii Mette Frederiksen. Obecni byli Tusk, kanclerz Austrii Karl Nehammer oraz premierzy Cypru, Czech, Węgier Malty i Słowacji – Nikos Christodoulides, Petr Fiala, Viktor Orban, Robert Abela i Robert Fico. A także szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, która tuż przed szczytem poparła „dalsze badania możliwych dróg rozwoju w odniesieniu do koncepcji rozwoju centrów powrotów poza UE” i wyciągnięcie wniosków z „doświadczenia [włosko-albańskiego] w praktyce”.
Chodzi o dwa obozy, które Włosi wybudowali w Albanii dla migrantów płci męskiej – tak, aby czekali oni na decyzję ws. azylu lub deportacji poza terenem UE.
Na brukselskim spotkaniu mówiono o „innowacyjnych rozwiązaniach” w odniesieniu do ograniczania migracji. W ostatnich miesiącach w brukselskim żargonie oznacza to właśnie takie wyprowadzanie procesu decyzyjnego ws. migrantów poza UE, jak to zrobili Włosi.
Tusk: „Negatywnych decyzji wobec naszych pomysłów nie będzie”
Zdaniem Tuska wszyscy przywódcy państw członkowskich UE „rozumieją, jak bardzo specyficzna jest sytuacja, kiedy w przemyt ludzi zaangażowane są wrogie reżimy, tak jak w przypadku Białorusi i Rosji”. Polski przywódca dodał, że osiągnięcie zrozumienia w europejskich stolicach „poszło łatwiej, niż się spodziewał”.
Na koniec wypowiedział trzy zdania, z których jasno wynikało, że decydowanie w sprawie polskiej polityki migracyjnej na wschodniej granicy widzi jako swoją, a nie unijną prerogatywę. Pytany, czy czeka na jakiekolwiek decyzje szczytu, odparł:
„Decyzje to ja będę podejmował w kraju. Ja nie czekam na decyzje tutaj. Dla mnie było ważne, żeby tu nie było negatywnych decyzji wobec naszych pomysłów i na pewno nie będzie”.
Z wypowiedzi przynajmniej części przywódców na szczycie wynika, że polski premier dobrze wybrał czas, w którym postanowił wyjść ze swoim – bardzo kontrowersyjnym i krytykowanym przez ekspertów ds. praw człowieka i organizacje humanitarne – pomysłem.
Część liderów UE popiera i rozumie plan Tuska
Premier Finlandii Petteri Orpo, który podczas szczytu zaapelował o „prawodawstwo na poziomie europejskim przeciwko zinstrumentalizowanej migracji", powiedział, że „bardzo dobrze rozumie" nową strategię migracyjną Donalda Tuska. Trudno, aby było inaczej, bo wzoruje się ona na rozwiązaniach jego własnego rządu. Finlandia, wobec której Rosja zastosowała tę samą taktykę przerzutu migrantów, co Białoruś wobec Polski, również ograniczyła – i to ustawowo – przyjmowanie wniosków azylowych na swojej wschodniej granicy.
Orpo podkreślił, że Pakt Migracyjny – który ma wejść w życie w 2026 r., powinien zostać wdrożony tak szybko, jak to możliwe, ponieważ przepisy, które Finlandia wdrożyła w reakcji na instrumentalizację migracji ze strony Rosji to rozwiązanie czasowe, a niezbędne jest prawodawstwo na poziomie europejskim. Równocześnie zaznaczył, że UE musi poprawić współpracę z krajami, do których chce migrantów odsyłać oraz wzmacniać granice zewnętrzne – również przez budowę ogrodzeń.
Także współorganizatorka porannego spotkania ws. migracji, duńska premierka Mette Frederikssen, oceniła polski plan tymczasowego zawieszania przyjmowania wniosków azylowych jako „rozsądny” i powiedziała, że go popiera. Jej zdaniem obecnie w Europie znajdują się osoby ubiegające się o azyl, które w tej Europie w ogóle nie powinny przebywać, np. dlatego, że popełniły przestępstwa, i wielu Europejczyków ma ich „dość”. Przyznała, że „istnieje limit liczby osób, którym można pomóc”.
Wsparcie dla Tuska przyszło również ze Szwecji. Premier Ulf Kristersson, odnosząc się do polskich planów czasowego ograniczenia przyjmowania wniosków azylowych, stwierdził, że sytuacja, w której do Polski wjeżdżają osoby, których wnioski zostają odrzucone, a one mimo to decydują się w Polsce zostać, jest „absolutnie nie do zaakceptowania”. Dodał, że „ma dla Polski wielki szacunek”. I podkreślił, że po zaostrzeniu szwedzkiej polityki migracyjnej migracja do Szwecji spadła, a tymczasem do Europy – rosła.
Nowa atmosfera w unijnej debacie ws. migracji
Kolejny z organizatorów porannego spotkania ws. migracji, holenderski premier Dick Schoof ocenił, że wyzwanie, z którym boryka się Polska, „nie jest normalnym problemem migracyjnym”, ponieważ migranci są „wykorzystywani przez Rosję i Białoruś w wojnie hybrydowej". Holender ma nadzieję, „że Rada będzie w stanie pomóc Polsce”. Podkreślił, że w europejskiej debacie migracyjnej zapanowała „inna atmosfera".
I trudno o lepsze wyrażenie tej atmosfery, niż słowa socjaldemokratycznego kanclerza Niemiec. Tradycyjnie piewcami ostrzejszej polityki migracyjnej w Europie byli politycy prawicy, a nie socjaldemokracji czy lewicy. Tymczasem Olaf Scholz, który ostatnio rozsierdził m.in. Polskę wprowadzeniem kontroli na wszystkich niemieckich granicach, czyli wewnątrz strefy Schengen, ocenił, że UE musi zwiększyć skuteczność procedury odsyłania migrantów z powrotem – w tym m.in. tych, którzy popełnili przestępstwa. Zastrzegł, że należy zapewnić ochronę tym, którzy jej potrzebują, ale „nie każdy może przyjechać” do Europy.
I choć kraje takie jak Hiszpania czy Belgia podchodzą negatywnie do pomysłów „offshoringu” – jak również nazywa się w mediach pomysły tworzenia centrów deportacyjnych poza granicami UE – argumentując to ryzykiem łamania praw człowieka i wysokimi kosztami, to są w mniejszości.
Świadczy o tym choćby ubiegłotygodniowy apel ws. zaostrzenia polityki migracyjnej podpisany przez aż 17 państw UE czy dziesięciopunktowy plan Ursuli von der Leyen wzywający do jak najszybszej implementacji Paktu Migracyjnego i ochrony strefy Schengen oraz intensywnej pracy politycznej nad relacjami Unii z krajami trzecimi, do których chce odsyłać migrantów i na których chce wymóc, by same ograniczały ich przepływy w kierunku unijnych granic. „Twierdza Europa” zaczyna nabierać kształtu.
Szczyt Rady Europejskiej zaplanowany został na cały czwartek 17 października. Trwają kolejne rozmowy, dotyczące m.in. Bliskiego Wschodu, konkurencyjności UE, a także migracji.