Szczyt UE. Tusk wbija szpilę kanclerzowi Niemiec ws. granic
18 października 2024„Nie ma akceptacji, jeśli chodzi o całe grono liderów tutaj zgromadzonych na spotkaniu Rady Europejskiej dla odtwarzania kontroli na [wewnętrznych] granicach strefy Schengen”, odpowiedział na konferencji prasowej po szczycie UE Donald Tusk na pytanie dotyczące wprowadzenia takich kontroli przez Niemcy.
Tusk: „Nikt nie akceptuje zamykania granic wewnętrznych”
Unijny szczyt zdominowała kwestia migracji. Siedemnaście państw członkowskich, w tym Niemcy, oczekuje od władz UE szybszego wdrożenia reform procedur azylowych w UE – mają wejść w życie w 2026 roku, ale wygląda na to, że cały proces przyspieszy. Sam Scholz jest zwolennikiem ograniczenia migracji i zwiększenia liczby powrotów – czyli w praktyce deportacji – przybyszy, którym odmówiono azylu, do krajów pochodzenia lub tranzytu.
Jak pisał niemiecki korespondent Deutsche Welle Bernd Riegert, „Scholz się z tym zgadza, zgadza – i chwali zwiększone kontrole graniczne na niemieckich granicach jako skuteczną receptę”. Słowa Tuska pokazują, że niemiecki kanclerz może być w tym raczej osamotniony.
Relacjonując rozmowy na szczycie, polski premier stwierdził, że „bardzo wiele wypowiedzi było zupełnie jednoznacznych: albo będziemy skutecznie chronić, tak jak chce tego Polska, granice zewnętrzne, albo będziemy skazani na odtworzenie granic wewnętrznych”. Powtórzył, że „nie ma nikogo, kto by w jakiś sposób akceptował działania polegające na zamykaniu granic wewnętrznych”.
„Mam wrażenie, że kanclerz Scholz to już dobrze zrozumiał” – podkreślił Donald Tusk.
Unijny szczyt: zaostrzenie polityki migracyjnej jest faktem
Na unijnym szczycie wyraźnie zaznaczyła się "koalicja chcących", czyli krajów zdeterminowanych do zaostrzenia kursu ws. migracji. Ponad barwami politycznymi, przy jednym stole na specjalnym spotkaniu usiedli politycy socjalistów, EPP, EKR czy Patriotów (Dunka Mette Frederikssen, Donald Tusk, Giorgia Meloni czy Viktor Orban). Kogo na tym spotkaniu nie było? Między innymi przewodniczącego Rady Europejskiej Charlesa Michela, prezydenta Francji Emmanuela Macrona i kanclerza Scholza.
Za to była Ursula von der Leyen, która zapowiedziała „wkrótce" nowe unijne prawo dotyczące deportacji osób, których wnioski azylowe zostały rozpatrzone negatywnie. Podkreśliła, że tylko jedna piąta z nich jest odsyłana z powrotem do krajów pochodzenia.
Natomiast konkluzje szczytu jasno wskazują, że samo wdrożenie Paktu Migracyjnego i zapowiedź nowych regulacji większości krajów nie wystarczy. Państwa chcą działać – a niektóre, jak Polska, nie chcą czekać na ruch Brukseli.
Szeroko dyskutowana była idea „hubów powrotowych" – czyli w praktyce obozów deportacyjnych poza granicami UE. Ursula von der Leyen przyznała, że ten pomysł – nazywany też w mediach „offshoringiem”, a będący po prostu odpowiedzią na unijną niemoc w kwestii deportacji tych migrantów, którzy już na jej terytorium się dostali – „był dyskutowany".
Innymi słowy – to jest trudne, ale jeśli się uda, to jest też obiecujące. Sama szefowa KE pokłada zresztą nadzieje w powodzeniu włoskiego projektu obozów deportacyjnych dla migrantów w Albanii – wprost napisała o tym w swoim dziesięciopunktowym planie na kryzys migracyjny, opublikowanym tuż przed szczytem. I nie jest przypadkiem, że pojawiła się na wspomnianym spotkaniu ws. migracji na marginesie szczytu.
Jedną z jego współorganizatorek była włoska premier Giorgia Meloni. To jej rząd uruchomił albańskie obozy. Pierwsze osoby, które będą w Albanii – czyli poza granicami UE – czekać na decyzję ws. wniosku o azyl lub na deportację, zostały tam przywiezione w ostatnich dniach.
Unijni przywódcy wzywali zresztą do zacieśnienia współpracy z krajami pochodzenia i tranzytu – czyli tymi, do których chcą deportować migrantów - poprzez „kompleksowe, wzajemnie korzystne partnerstwa". Chodzi tu głównie o państwa Afryki północnej – Algierię, Tunezję, Libię czy Egipt, z którymi współpraca – szczodra – już pozwoliła zredukować liczbę ludzi płynących przez Morze Śródziemne do Europy. Współdziałanie Unii z krajami trzecimi ma w zamyśle po pierwsze likwidować pierwotne przyczyny migracji, po drugie – zwalczać handel ludźmi i przemyt.
Polska ugrała swoje
Do konkluzji szczytu zostały dodane wieczorem zapisy, które oznaczają akceptację dla działań planowanych przez Polskę w ramach nowej strategii migracyjnej. Unia wyraża „solidarność z Polską” wobec instrumentalizacji migracji przez Rosję i Białoruś. W ten sposób podkreślono – z czego bardzo zadowolony był Donald Tusk – zrozumienie dla szczególnej sytuacji, z jaką boryka się od kilku lat Warszawa: organizowania i wspierania przez wrogie państwa presji migracyjnej na polską – i unijną – wschodnią granicę.
„Nie możemy pozwolić, aby Rosja i Białoruś, ani jakikolwiek inny kraj, nadużywały naszych wartości, w tym prawa do azylu, i podważały nasze demokracje. Rada Europejska wyraża solidarność z Polską i państwami członkowskimi stojącymi przed tymi wyzwaniami. Wyjątkowe sytuacje wymagają odpowiednich środków" – głosi tekst konkluzji.
Ostatnie dwa zdania to zwycięstwo Polski i Tuska, który jechał na szczyt w ogniu krytyki zarówno w kraju – zwłaszcza ze strony lewicy i organizacji broniących praw człowieka – jak i ze świadomością ostrożności, z jaką m.in. Komisja Europejska podchodziła do jego pomysłu czasowego zawieszenia przyjmowania wniosków azylowych na granicy polsko-białoruskiej.
Szczyt pokazał, jak różne są sposoby działania i argumentacja – mimo identycznego celu: ograniczenia migracji – stosowane przez Warszawę i Berlin. Gdy Tusk był zadowolony, że wreszcie wszyscy mówili o migracji bez hipokryzji, Scholz podkreślał, że prawo europejskie i międzynarodowe będzie nadal przestrzegane.