Szansa dla pałacu w Sztynorcie. Muzeum i Academia Masuria
20 sierpnia 2023Na pierwszy rzut oka pałac Lehndorffów w Sztynorcie na Mazurach sprawia przygnębiające wrażenie. Do końca II wojny światowej, położony przy szlaku Wielkich Jezior Mazurskich zespół pałacowo-parkowy należał przez 300 lat do najwspanialszych rezydencji arystokratycznych okresu wczesnego baroku w tej części Europy. Po 1945 roku stał się najpierw siedzibą sowieckiego dowództwa, a następnie – własnością miejscowego PGR-u. W latach 90. rozpoczął się proces dewastacji obiektu, który w końcu stał się ruiną.
Turyści, którzy trafiają do pałacu z pobliskiego portu jachtowego, stają przed nieogrodzoną budowlą z zamurowanymi oknami, odpadającym tynkiem, drewnianymi drzwiami zamkniętymi na kłódkę. Znajdujące się przy fasadzie głównej rusztowania sprawiają wrażenie dawno opuszczonych. Ponury widok ożywia jedynie umiejscowione na dachu pałacu bocianie gniazdo. W równie przygnębiającym stanie znajduje się zarośnięty chaszczami pałacowy park.
Pasjonaci spieszą na ratunek zabytkowi
Dokładniejsze spojrzenie pozwala bardziej dociekliwym obserwatorom odkryć ślady działalności pasjonatów z Niemiec i Polski, którzy od ponad 30 lat zabiegają o uratowanie unikalnego zabytku. Dzięki nim udało się wyremontować dach i wzmocnić stropy, ratując budynek przed zawaleniem. Osuszono podmywane przez wodę pałacowe piwnice. W lewym skrzydle pałacu ma swoją siedzibę punkt informacyjny z małą wystawą obrazującą historię obiektu. Trwają prace konserwatorskie położonej w parku kaplicy grobowej Lehndorffów.
Jednak wszystkie dotychczasowe działania to kropla w morzu potrzeb. Koszt rewitalizacji pałacu szacuje się na 30 mln euro. Pałac w Sztynorcie ma wspaniałą przeszłość, ale czy ma też przyszłość w odludnym miejscu, ożywającym tylko latem dzięki turystom korzystającym z tutejszej mariny na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich?
Odpowiedzi na to pytanie poszukiwał od ubiegłego roku polsko-niemiecki zespół ekspertów pod kierownictwem historyków Dietera Bingena i Roberta Traby. Nowa koncepcja użytkowania pałacu przewiduje nadanie zabytkowemu obiektowi nowej funkcji i daje nadzieję na uratowanie go.
Nowe zadania dla historycznego miejsca
– Chcemy nadać temu miejscu nowy sens, korzystając z tego, co zastaliśmy. Odbudowany pałac ma stać się miejscem kształtującym nowe myślenie – tłumaczy Robert Traba, odwołując się do pojęcia „sukcesji kulturowej”. – Wszyscy przenosimy się z miejsca na miejsce. Z konfrontacji między zastanym w nowym miejscu dziedzictwem, a pamięcią przywiezioną powstaje nowa jakość – wyjaśnił historyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN.
Dieter Bingen z kolei podkreślił, że Sztynort, znajdujący się do niedawna na peryferiach UE, niedaleko granicy z Litwą i rosyjskim Obwodem Królewieckim, po ataku Rosji na Ukrainę w lutym ubiegłego roku znalazł się w centrum zainteresowania.
Eksperci zaproponowali, aby w pałacu powstała placówka edukacyjna Academia Masuria – centrum dialogu europejskiego jako „laboratorium społeczeństwa obywatelskiego”. Polacy i Niemcy, ale także Ukraińcy i przedstawiciele innych narodów, mieliby pracować w pałacowych murach nad utrwaleniem idei demokratycznych i wartości europejskich.
Centralnym punktem projektu ma być „Galeria Lehndorffów” – muzeum historii niemieckiego Steinortu, pokazana przez pryzmat losów rodu właścicieli pałacu, począwszy od inicjatora budowy Gerharda Ahasvera von Lehndorffa (1637-1688), a skończywszy na ostatnim dziedzicu, Heinrichu von Lehndorffie (1906-1944). Autorzy zapewnili, że wystawa uwzględni wszystkie aspekty, w tym także wykorzystywanie przez właścicieli majątku polskich robotników przymusowych. Pokazane zostaną także powojenne losy polskiego Sztynortu.
Gdzie Krasicki z Lehndorffem dyskutowali o sztuce
Poczesne miejsce mają zająć mało znane historie z przeszłości. Na przykładzie kontaktów między Ernstem Ahasverem von Lehndorffem a biskupem Ignacym Krasickim pokazana zostanie przyjaźń dwóch arystokratów, funkcjonująca ponad podziałami politycznymi, językowo-kulturowymi i wyznaniowymi. Łączyło ich w duchu Oświecenia zamiłowanie do sztuki, teatru i sztuki ogrodowej, o polityce nie mówili, jak czytamy w dokumencie.
Ważną rolę w przyszłym muzeum mają odegrać też losy hrabiego Heinricha von Lehndorffa, ostatniego właściciela Sztynortu. Adiutant marszałka polowego Fedora von Bocka przystąpił do spisku przeciwko Hitlerowi już w 1941 roku. Jego sytuację komplikował fakt, że w tym samym czasie do zachodniego skrzydła pałacu w Sztynorcie wprowadził się Joachim von Ribbentrop. Szef dyplomacji III Rzeszy korzystał z dogodnego położenia Sztynortu, leżącego tylko 14 km od kwatery Hitlera w Wilczym Szańcu. Heinrich prowadził przez kilka lat podwójne życie gospodarza podejmującego dygnitarza III Rzeszy i równocześnie łącznika między spiskowcami na wschodzie a wykonawcą zamachu Clausem von Stauffenbergiem.
…a Heinrich von Lehndorff spacerował z Ribbentropem
Wspólne śniadania i spacery po parku z Ribbentropem nie pomogły „Heiniemu”. W dzień po nieudanym zamachu na Hitlera, który przeprowadzono 20 lipca 1944 roku, w Sztynorcie zjawiło się Gestapo. Oficerowi udało się uciec przez okno, ale w konfrontacji z niemieckim aparatem ścigania był bez szans. Aresztowany 14 sierpnia zginął 4 września na gilotynie w więzieniu Ploetzensee w Berlinie.
Historia Sztynortu po upadku komunizmu i likwidacji PGR pełna jest rozbudzonych nadziei i gorzkich rozczarowań. Kolejni inwestorzy, polscy i zagraniczni, koncentrowali się na łakomym kąsku, jakim jest port jachtowy i zaniedbywali pałac, który stopniowo stawał się grożącą zawaleniem ruiną. Jednak nie wszyscy byli gotowi do pogodzenia się z czarnym scenariuszem.
Niemka z Zagłębia Ruhry zafascynowana Sztynortem
Bettina Bouresh pochodzi z Zagłębia Ruhry w zachodnich Niemczech, ale wychowywała się na opowieściach z Prus Wschodnich – magicznej krainy dzieciństwa jej pochodzącej z Olsztyna matki. Po upadku żelaznej kurtyny, w 1991 roku po raz pierwszy wybrała się na Mazury. Pałac w Sztynorcie zrobił na niej ogromne wrażenie.
– Sztynort zaczarował mnie i ten czar działa do dziś – wyznała w rozmowie z Deutsche Welle. Zapewnienie temu „magicznemu miejscu” godnej przyszłości stało się celem życia niemieckiej historyczki. Założone przez Bettinę Bouresh Fundacja Sztynort oraz „Foerderkreis” (organizacja wspierająca) doprowadziły do powstania grupy ludzi zaangażowanych w ratowanie Sztynortu i do nawiązania kontaktu z członkami rodziny Lehndorffów.
Punktem zwrotnym okazało się przejęcie w 2009 roku pałacu przez Polsko-Niemiecką Fundację Ochrony Zabytków Kultury. We współpracy z siostrzaną fundacją po stronie niemieckiej udało się jej zabezpieczyć dach i okna oraz osuszyć piwnice. Środki na ten cel wyasygnowali m.in. niemiecka minister stanu do spraw kultury i mediów oraz strona polska, a także prywatni darczyńcy.
Koniec z prowizorką. Gdzie zdobyć 30 mln euro?
Zwolennicy rewitalizacji Sztynortu zdają sobie sprawę, że czas „chałupniczych” działań dobiegł końca. – Potrzebne jest wsparcie ze strony państwa i pieniądze – mówi Bettina Bouresh. Koszt rewitalizacji zabytku szacowany jest na 30 mln euro.
Konsul generalna RFN w Gdańsku Cornelia Pieper zapowiada na jesień „ofensywę” w Bundestagu. W Towarzystwie Parlamentarnym, tradycyjnym miejscu nieformalnych spotkań niemieckich posłów, chce zgromadzić zainteresowanych parlamentarzystów i przekonać ich do sfinansowania odbudowy pałacu. Zdeterminowana jest także Bettina Bouresh: „Jesteśmy w punkcie zwrotnym. Nie możemy się cofnąć. Włożyliśmy w ten projekt zbyt dużo serca i pieniędzy”.
Chcesz skomentować ten artykuł? Zrób to na Facebooku! >>