Sylwestrowe fajerwerki i uchodźcy
31 grudnia 2015Porządnych i zdyscyplinowanych na ogół Niemców w sylwestrową noc ogarnia szaleństwo. Nigdzie na świecie nie zużywa się tylu fajerwerków, petard i rakiet co w Niemczech. Mają one tyluż zwolenników, co przeciwników. Ci drudzy zwracają uwagę, że przy nieumiejętnym obchodzeniu się z nimi mogą być groźne, i że nasze domowe zwierzęta panicznie się ich boją. W tym roku doszedł dodatkowy czynnik. Przybyłym do Niemiec uchodźcom i migrantom wybuchające na ulicach petardy i fajerwerki mogą się kojarzyć z odgłosami wojny.
Federalna Izba Psychoterapeutów ostrzega
Specjaliści z Federalnej Izby Psychoterapeutów (BPtK) zwracają uwagę, że blisko połowa uchodźców przybyłych do Niemiec ma za sobą tragiczne przejścia, jest silnie straumatyzowana lub cierpi na depresję. Odgłosy wybuchających petard mogą im się kojarzyć z odgłosami wojny i przywołać najgorsze wspomnienia.
Mając to na uwadze władze Arnsbergu w Nadrenii Północnej-Westfalii wprowadziły zakaz używania fajerwerków, petard i rakiet w pobliżu tymczasowych kwater dla uchodźców. Podobne rozporządzenie wydano w Lipsku, które jednak spotkało się z krytyką ze strony części mieszkańców miasta. Rzecznik miejscowej Organizacji Johannitów Dietmar Link powiedział w wywiadzie dla DW, że może to zrozumieć, ale taki zakaz "nie ma na celu zmącenia sylwestrowej zabawy tym, którzy uważają fajerwerki za jej nieodłączną część, tylko uwzględnienie tragicznych przejść dużej części uchodźców". Na wszelki wypadek Johannici z Lipska postawili w stan pogotowia więcej swych karetek pogotowia niż zazwyczaj.
W schronisku dla uchodźców w Troisdorfie w pobliżu Bonn większość z nich pochodzi z Afganistanu. Miejscowy fotograf Olaf Conrady, który jako wolontariusz pomaga im w zaadaptowaniu się do warunków życia w Niemczech i załatwianiu różnych spraw urzędowych, z grupą innych ochotników rozdał uchodźcom ulotki z informacją, z czym muszą się liczyć w sylwestrową noc. Równocześnie zaapelował do znajomych, żeby wzięli pod uwagę traumatyczne doświadczenia migrantów, a zwłaszcza dzieci.
Niezbędna przezorność czy duża przesada?
Majid Abdul Wahid przybyła przed miesiącem do Niemiec z dwojgiem jej dzieci. Wcześniej przez 10 miesięcy przebywała z nimi w Libanie. Jak mówi, w Libanie w niemal każdy weekend widziała fajerwerki, ale boi się silnego hałasu, a jej sześcioletnia córka reaguje na nie płaczem i przerażeniem. "Cóż z tego, że takie sztucznie ognie nawet ładnie wyglądają nocą na niebie, skoro nam od razu kojarzą się z bombardowaniem Aleppo?", pyta.
Wykładowca psychologii z Uniwersytetu Alberga Ludwika we Fryburgu Bryzgowijskim dr Joachim Bauer podkreśla, że tylko znikoma część uchodźców zna sylwestrowe zwyczaje w Niemczech, za to niemal wszyscy otarli się o wojnę. Wybuchy petard, przypominające im odgłosy artylerii, mogą wywołać u nich zaburzenia posttraumatyczne objawiające się "atakami paniki, lęku, niekontrolowanym drżeniem całego ciała i pogłębioną depresją". Dlatego popiera on decyzję zakazującą odpalania fajerwerków w pobliżu schronisk dla uchodźców i azylantów.
Innego zdania jest boński psycholog dr Kurt Hemmer, który uważa taki zakaz za przesadę. "Tylko nieliczni uchodźcy cierpią na takie zaburzenia, bo gdyby tak było, nie mogliby podołać trudom długiej wędrówki do Niemiec", powiedział w rozmowie z DW. "To prawda, że teoretycznie fajerwerki mogą kojarzyć się im z wojną, ale nie do tego stopnia, żeby obserwując je odnieśli nagle wrażenie, że znowu są w rozdartym bratobójczą wojną kraju, z którego udało im się szczęśliwie uciec".
Warto też zauważyć, że nie wszyscy uchodźcy z obawą odnoszą się do sylwetrowych hałasów. Sameer, który przybył z Kobane w Syrii do Akwizgranu mówi, że się na nie cieszy: "Chcę wiedzieć, jak Niemcy świętują Nowy Rok. Dlatego razem z innymi wyjdę na ulicę, żeby obserwować pokaz sztucznych ogni", zapewnia.
Kate Brady / Andrzej Pawlak