„Sprawa Snowdena“ z lat zimnej wojny
3 lipca 2013Był rok 1960. Matematyk William Martin miał 29 lat, od trzech lat pracował w objętej wówczas najwyższym stopniem tajności Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA). Zajmował się zaszyfrowywaniem informacji. Po początkowej euforii tak świetnym, wydawałoby się miejscem pracy, Martin przeżył szok. W gruzach leżała jego głęboka wiara w „ostoję wolności”, którą słowami prezydenta Eisenhowera, były USA.
Z tym przekonaniem w amerykański mit wolności, William Martin musiał patrzeć, jak amerykańskie tajne służby bezczelnie szpiegują inne państwa, podsłuchują nawet swoich zachodnioeuropejskich sprzymierzeńców. Pracownicy NSA otwierali wręcz prywatne listy przysyłane z zagranicy do amerykańskich obywateli. Martin czuł dyskomfort, podzielił się swoimi obserwacjami z przyjacielem; też pracownikiem NSA, 31- letnim Bernonem Mitchellem. Obydwaj zdecydowali, że muszą coś zrobić. Podobnie, jak 53 lata później zrobił to Edward Snowden, uważa ekspert ds. wywiadu agencji Bloomberg John Walcott. – Martin i Mitchell kierowali się, jak Snowden, źle pojętym idealizmem – uważa Walcott.
Moskwa w roku 1960
Martin i Mitchell wzięli urlop i po krótkim pobycie w Meksyku i na Kubie wylądowali w Moskwie. 6 września 1960 podzielili się swoją wiedzą z dziennikarzami z całego świata w moskiewskim Domu Dziennikarza. Opowiedzieli jak to istniejąca od 1950 roku NSA szpieguje bez mała cały świat, jak udało się złamać zakodowane informacje tureckiej ambasady w Waszyngtonie, jak CIA od lat uprawia szpiegowskie loty nad obszarem ZSRR i jak USA wspiera potajemnie przewroty polityczne na świecie.
Prezydent USA Eisenhower wpadł w szał. Martina i Mitchella nazwał zdrajcami. Amerykanie zareagowali wówczas o wiele ostrzej, niż dzisiaj. – Był to szczytowy okres zimnej wojny. Po przeciwnych stronach stały dwa mocarstwa atomowe. Jedno i drugie uważało Martina i Mitchella za zdrajców – tłumaczy John Walcott.
Mimo podobieństw istnieje zasadnicza różnica w sposobie obchodzenia się z posiadanymi informacjami przez Martina i Mitchella a Snowdena, twierdzi ekspert. Ówcześni „odszczepieńcy” NSA przekazali posiadane przez siebie informacje ZSRR, Snowden zwrócił się do opinii publicznej. John Walcott jest jednak przekonany, że Rosjanie dawno już zrobili użytek z obecności Snowdena. – Rosyjski wywiad jest bardzo agresywny. Jeżeli spada im z nieba ktoś taki jak Snowden, nie wyciągnięcie od niego możliwie wszystkich informacji byłoby głupotą – mówi Walcott.
Drogo opłacony idealizm
Losy Snowdena ważą się, jego przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania. Dalsze losy Martina i Mitchella potoczyły się dość smutno. Obydwaj zostali w ZSRR, żaden z nich nie był szczęśliwy. William Martin prowadził do śmierci w 2001 roku dość żałosną egzystencję. Bernon Mitchell wielokrotnie stawiał w latach 70-tych wniosek o przywrócenie mu amerykańskiego obywatelstwa. Bezskutecznie. Rząd USA odmawiał mu nawet wizy turystycznej. Przyjął go w końcu Meksyk. Mitchell zmarł tam na raka w wieku zaledwie 55 lat.
(tagesschau.de) / Elżbieta Stasik
red. odp.: Iwona D. Metzner