Sondaż: Spada poparcie Brytyjczyków dla pozostania w UE
28 kwietnia 2016Pozostać we Wspólnocie czy z niej wyjść - o tym rozstrzygnie referendum 23 czerwca tego roku. Na razie, według sondaży, liczba tych, którzy opowiadają się za tzw. Brexitem, wzrosła o 2 punkty procentowe, do 43 proc. Poparcie dla pozostania spadło odpowiednio z 53 do 51 procent. Sondaż przeprowadzono wśród 800 osób.
"Kampania 'Pozostańmy w UE' wciąż jest zagrożona tym, by wyborcy nie popadli w zbyt duże samozadowolenie" - powiedział Lynton Crosby, ekspert do spraw strategii wyborczej, który pomógł premierowi Davidowi Cameronowi w niespodziewanym zwycięstwie podczas wyborów w maju ubiegłego roku.
Zdaniem specjalisty, apel Baracka Obamy, by Wielka Brytania pozostała w Unii, prawdopodobnie nie miał wpływu na wynik sondażu, ponieważ ten został przeprowadzony podczas wizyty amerykańskiego prezydenta. Podczas pobytu w Londynie, przywódca USA ostrzegł, że jeśli Wielka Brytania wyjdzie z Unii, tym samym "spadnie na koniec kolejki" w umowie o wolnym handlu między Stanami Zjednoczonymi a Wspólnotą (TTIP).
Tymczasem przywódczyni francuskiej skrajne prawicy, Marine Le Pen, wezwała Brytyjczyków, by w czerwcu głosowali za wyjściem i w ten sposób zainspirowali inne kraje Unii, by podjęły tę samą decyzję. W wywiadzie dla włoskiego dziennika "Libero", szefowa Frontu Narodowego wyraziła nadzieję, że brytyjscy wyborcy "będą mieli szansę na otwarcie drzwi, przez które uciekną inni Europejczycy" ze Wspólnoty, którą nazwała "więzieniem".
Marine Le Pen uznała, że decyzje, by zamknąć niektóre granice wewnętrzne Unii kosztem wolności podróżowania i strefy Schengen, są usprawiedliwione: "Kontrolowanie naszych granic jest bardzo ważne, jeśli chcemy efektywnie walczyć z masowym napływem migrantów. Są przecież wśród nich islamscy terroryści, którzy zaleją nasze kraje krwią i przenikną w ich głąb".
Przywódczyni francuskiej prawicy dodała, że problem migracji "nie powinien być rozpatrywany w kategoriach religijnych", zaś europejscy politycy powinni "przyznać, że nie mamy środków na utrzymanie tak wielkiej liczby ludzi, którzy są źródłem napięć społecznych, ekonomicznych i tych związanych z bezpieczeństwem".
Marine Le Pen ponadto odrzuciła głosy posądzające ją o populizm: "Jeśli populizm oznacza bycie blisko z pracownikami, robotnikami, emerytami, milionami bezrobotnych i dobrze wykształconych ludzi, którzy potrzebują pomocy, to tak, jestem populistką".
rtr, dpa / Dagmara Jakubczak